Wiele kryzysów małżeńskich na pewno dałoby się przezwyciężyć, do wielu rozwodów w ogóle by nie doszło, gdybyśmy mieli trochę więcej wyobraźni. Gdybyśmy przynajmniej pomyśleli o tym, jak bardzo naszym rozwodem możemy skrzywdzić nasze rodzone dzieci.
BÓG Z NAMI
Wróćmy do pytania, w czym Święta Rodzina może być wzorem dla zwyczajnych ludzkich rodzin. W rodzinie Józefa i Maryi w najwyższym stopniu wypełniła się obietnica mesjańska, że Bóg chce być naszym Emanuelem, czyli Bogiem z nami. Otóż Bóg chce być Emanuelem we wszystkich rodzinach. Ten, który urodził się w betlejemskiej szopie, niewątpliwie nie wzgardzi żadnym człowiekiem i żadną rodziną, która zechce Go zaprosić do swojego domu i do swojego życia.
On sam powiedział, że gdzie dwoje lub troje zgromadzi się w Jego imię, tam On będzie wśród nich. Taki jest zresztą sens sakramentu małżeństwa, że tych dwoje łączy się w imię Pana Jezusa i pragnie całe swoje małżeńskie i rodzicielskie życie spędzić w przyjaźni z Nim i w oparciu o Jego pomoc. To właśnie dlatego o rodzinie zbudowanej na sakramentalnym małżeństwie mówimy, że jest i powinna być małym Kościołem, Kościołem domowym.
KOŚCIÓŁ DOMOWY
To są bardzo piękne formuły – że Bóg chce być naszym Emanuelem, że rodzina ma być Kościołem domowym, że Pana Jezusa powinniśmy zaprosić do swojego życia i do swojego domu. Jednak nie używajmy tych pięknych formuł w sposób pusty. Spróbuję konkretnie przypomnieć, co to znaczy, że rodzina ma być Kościołem domowym, czyli miejscem obecności Boga w naszym domu.
Otóż po pierwsze: wtedy rodzina jest małym Kościołem, kiedy panuje w niej szacunek dla Bożych przykazań, kiedy jej członkowie naprawdę liczą się z Bożymi przykazaniami i starają się je zachowywać. Trudno byłoby nazwać małym Kościołem rodzinę skłóconą, w której krzyk jest podstawowym sposobem komunikacji – że już nie będę wspominał o różnych innych sytuacjach deptania Bożych przykazań, jakie zdarzają się w naszych rodzinach.
Po drugie: świątynia to jest takie miejsce, gdzie ludzie się modlą, gdzie również modlą się wspólnie. Jeżeli więc rodzina to mały Kościół, nie może zabraknąć świętych obrazów na ścianach jej mieszkania ani modlitwy, w tym również modlitwy wspólnej. Kiedyś wielkie wrażenie zrobiło na mnie zwierzenie pewnego młodego ojca. Po urodzeniu się pierwszego dziecka postanowili z żoną wspólnie się modlić. „Żeby dla naszego dziecka wspólna modlitwa w rodzinie była pamiętnym zwyczajem” – powiedział mi.
Wreszcie po trzecie: świątynia jest to takie miejsce, gdzie składa się Bogu miłe Mu ofiary. Rzecz jasna, my chrześcijanie znamy tylko jedną ofiarę miłą Bogu – tę, którą złożył na krzyżu Syn Boży Jezus Chrystus, a która uobecnia się podczas każdej Mszy świętej. To właśnie dlatego dla rodzin katolickich coniedzielna Msza święta stanowi centrum każdego tygodnia. To jej mocą małżonkowie i dzieci, i inni członkowie rodziny, starają się przemieniać swoje codzienne obowiązki oraz niecodzienne kłopoty czy nawet nieszczęścia w ofiarę miłą Bogu.
SILNI BOGIEM
Zakończę odwołaniem się do prymasa Wyszyńskiego. Wciąż na nowo przypominał on polskiemu Kościołowi, że cywilizacja i trwałość narodów zależą od stanu ich rodzin, a fundamentem trwałych i szczęśliwych rodzin jest wiara w Boga. Rodzina albo będzie silna Bogiem – powtarzał ksiądz prymas – albo będzie się pogrążała w coraz to głębszym kryzysie.
Toteż nigdy dość przypominania, że grzesznik może się nawrócić, a to, co złe, może zostać naprawione. W odniesieniu do rodziny znaczy to: Nawet jeżeli w twojej rodzinie zdarzyło się wiele rzeczy złych i właściwie wszyscy jesteście poranieni – przy Waszej dobrej woli i z Bożą pomocą wszystko może zostać naprawione i uzdrowione.