16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nawrócić się na Kościół

Ocena: 0
2217

Na rzymskim Awentynie, przy Piazza Remuria, wznosi się budynek Pontificio Collegio Polacco, w którym mieszkają polscy księża studiujący w Wiecznym Mieście. Wielokrotnie przebywał tutaj kard. Karol Wojtyła.

Do stolicy chrześcijaństwa wzywały go kolejne sesje synodów biskupich czy prace w różnych watykańskich kongregacjach, których był członkiem. Tutaj również spędził czas poprzedzający dwa konklawe, latem i wczesną jesienią 1978 r. Z drugiego konklawe już do Kolegium nie powrócił...

Od jakiegoś czasu apartament na parterze Kolegium, który Kardynał zwykle zajmował, został przekształcony w małe muzeum poświęcone jego pamięci. Znajdują się w nim okolicznościowe zdjęcia, różne przedmioty, które ofiarował dla Kolegium już jako papież, sutanny i inne akcesoria kardynalskiego, a potem papieskiego stroju. Tej interesującej ekspozycji towarzyszą oprawione kolejne kartki rękopisu poematu „Stanisław”. To ostatni utwór poetycki, jaki napisał Karol Wojtyła. Następnym – i ostatnim – stał się opublikowany w 2003 r. „Tryptyk rzymski”, który ukazał się jako dzieło Jana Pawła II.

Poemat „Stanisław” napisał Kardynał w Kolegium tuż przed udaniem się na konklawe. Nie wiemy tylko, czy to było to pierwsze, po śmierci Pawła VI, czy drugie, po niespodzianym odejściu Jana Pawła I. W każdym razie poemat powstał w okresie prawdziwie wyjątkowym zarówno dla Kościoła, jak i samego Autora – w czasie szczególnego namysłu nad Kościołem, jego nieprzerwaną ciągłością, jego mocą („Bramy piekielne go nie przemogą”) i jego najbliższą przyszłością. Swoim pontyfikatem miał ją wypełnić nowy, nieznany jeszcze nikomu, poza Duchem Świętym, papież. Dla każdej osoby zwiedzającej muzeum Jana Pawła II w Kolegium Polskim rękopis poematu „Stanisław” jest jakby osobistym komentarzem papieża Polaka do tego wszystkiego, co może ona tam zobaczyć. Komentarz ten daje się sprowadzić do jednego zdania, brzmiącego jak refren: „To jest Kościół, to jest mój Kościół...”. A w głębi tego refrenu można jeszcze dosłyszeć „Uczcie się ode mnie tego Kościoła...”.

 

Mater et Magistra

Poemat zaczyna się szczególnym wyznaniem kard. Wojtyły: „Pragnę opisać Kościół – mój Kościół”. „Mój” jest tu słowem nabrzmiałym w treść. Mówi ono o szczególnej więzi emocjonalnej między Kardynałem a Kościołem. Bo Kościół – to nie jakaś zmurszała pod wpływem wieków instytucja czy zimna wobec zawikłanych ludzkich losów instancja, nieomylnie orzekająca swoje placet (zgodę na coś) lub non placet (sprzeciw) w odniesieniu do tego, co zarówno na świecie, jak i w życiu jego poszczególnych członków, się wydarza. Kościół – to Matka.

Kiedy więc Kardynał pisał: „mój Kościół”, tym samym wyrażał jego istotę: to „moja Matka” – ze wszystkimi egzystencjalnymi i emocjonalnymi prawdami, które się z tym sformułowaniem wiążą. Przede wszystkim z miłością i największym szacunkiem jej okazywanymi. Bo przecież o matce nigdy nie można mówić nic złego, o matce – tylko z wdzięcznością i czcią. To tradycyjnie związane z Kościołem określenie, dzisiaj, niestety, nieco zapomniane, wybrzmiało bardzo głęboko w opublikowanej w 1961 r. encyklice Jana XXIII, kanonizowanego dwa lata temu razem z Janem Pawłem II, noszącej tytuł Mater et Magistra – „Matka i Mistrzyni wszystkich narodów, Kościół katolicki po to został ustanowiony przez Jezusa Chrystusa, by wszyscy, którzy w ciągu wieków znajdą się na jego łonie i staną się jego członkami, osiągnęli pełnię doskonałego życia i zbawienia. Temu właśnie Kościołowi, »filarowi i podwalinie prawdy«, powierzył Najświętszy Jego Założyciel dwojakie zadanie: by Mu rodził dzieci oraz by je nauczał i rządził nimi, otaczając macierzyńską troską życie jednostek i narodów. Niezwykłą godność tego życia otaczał zawsze Kościół najwyższym szacunkiem i czujnie jej strzegł”.

Jan XXIII pisał zatem o łonie Kościoła, o rodzeniu przez Matkę-Kościół dzieci dla Chrystusa, o jego macierzyńskiej o nie trosce, o nauczaniu ich i rządzeniu nimi. Natomiast w poemacie „Stanisław” kard. Wojtyła tym macierzyńskim funkcjom Kościoła nadał wymiar metafizyczny i zarazem historyczny, wyznając: „mój Kościół, który rodzi się wraz ze mną,/ lecz ze mną nie umiera – ja też nie umieram z nim,/ który mnie stale przerasta –/ Kościół: dno bytu mojego i szczyt./ Kościół – korzeń, który zapuszczam w przeszłość i przyszłość zarazem”.

Te wymiary – metafizyczny i historyczny – Kardynał dopełnił najważniejszym i ostatecznym, czyli teologicznym: Kościół – „Sakrament mojego istnienia w Bogu, który jest Ojcem”. Nie ma przecież innego bardziej widzialnego znaku wskazującego na to, że nasze istnienie jest naprawdę zakorzenione w Bogu, niż Kościół. Inaczej mówiąc: być w Kościele – znaczy mieć pewność, że już się jest w Bogu, a równocześnie mieć nadzieję, że kiedyś na całą wieczność będzie się u Niego i z Nim, gdyż w Jego domu „jest mieszkań wiele” (por. J 14,2). Tę samą prawdę – dzisiaj zapoznaną, a przez wielu wręcz lekceważoną – wyraził w III w. św. Cyprian, biskup i męczennik, mówiąc: Extra Ecclesiam nulla salus – „Poza Kościołem nie ma zbawienia”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 16 kwietnia

Wtorek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem życia.
Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 30-35
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter