19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie dawano mu szans na przeżycie

Ocena: 4.8
2643

Dwudziestosiedmioletni wikariusz parafii św. Mikołaja w Grójcu był zarażony koronawirusem. Opowiada, jak otarł się o śmierć.

fot. arch. ks. Pawła Komara

Ksiądz Paweł Komar jest młodym księdzem. Święcenia kapłańskie przyjął dwa lata temu. Grójec to jego pierwszy wikariat. Na co dzień odpowiada w parafii za duszpasterstwo młodzieży.

Pod koniec marca zachorował na COVID-19. – Na początku myślałem, że mam anginę. Choroba dała o sobie znać 31 marca. W pierwszym tygodniu kwietnia zaczęła się wzmagać. Weekend i Niedzielę Palmową przeżyłem już z wysoką gorączką – relacjonuje.

– Będąc w Grójcu, nie robiłem badań na obecność koronawirusa. Skontaktowałem się z lekarzem rodzinnym, który rozpoznał anginę. Na początku miałem ból gardła, katar, gorączkę, która pod koniec kuracji domowej była bardzo wysoka, przekraczała 39 stopni – dodaje.

Po tym, jak stan zdrowia się nie poprawiał, ks. Komar zaczął zastanawiać się, czy nie jest zakażony COVID-19. W środę, 8 kwietnia zdecydował się zadzwonić po pogotowie, ale dyspozytor powiedział, że karetka będzie za kilka godzin. – Byłem już gotowy sam jechać do szpitala, ale zadzwoniłem jeszcze do proboszcza, ks. Zbigniewa Stefaniaka, z pytaniem, czy ktoś by mnie nie podwiózł. Proboszcz powiedział, że sam mnie zawiezie – opowiada.

Trafił do Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego przy ul. Wolskiej 37 w Warszawie. – Zrobiono mi badania – mówi. – Wieczorem tego samego dnia dowiedziałem się, że mam koronawirus.

 


SŁABE ROKOWANIA

– Moje rokowania były bardzo słabe. Miałem zainfekowane oba płuca. Trudno mi było oddychać. Dla bezpieczeństwa lekarze postanowili mnie wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej. To było w nocy, przyszedł anestezjolog, obudzili mnie i przekazano mi tę wiadomość – wspomina ks. Komar. Kiedy dowiedział się, że będzie wprowadzony w stan śpiączki, przestraszył się. Wiedział, że sytuacja jest poważna, nie obawiał się jednak śmierci. Zastanawiał się tylko, po jakim czasie zostanie wybudzony.

– Lekarze stwierdzili, że w szpitalu nie było do tej pory tak ciężkiego przypadku jak mój. Inni chorzy przechodzili COVID-19 łagodniej. Byłem cały czas w izolatce. Zasada jest taka, że personel medyczny rzadko spotyka się z chorym. Tylko kiedy zachodzi konieczność poddania leku lub gdy dzieje się coś niepokojącego – opowiada.

Podkreśla, że czuł się w szpitalu bardzo bezpiecznie. Przeszedł wszystkie rodzaje badań, jakie można było zrobić. Dodaje, że medycy cały czas go monitorowali.

 


POWIERZONY BOŻEMU MIŁOSIERDZIU

– Był czas, kiedy nie dawano mi szans na przeżycie. Trwał impas. Rodzina dowiadywała się o moim stanie zdrowia przez ks. proboszcza. Spodziewali się najgorszego. Święta Wielkanocne mocno przeżyli. Wcześniej bowiem zmarł mój starszy brat – był chory na nowotwór. Już raz przechodzili przez widmo śmierci. Rodzice byli świadomi, że mogą stracić kolejnego syna. Bardzo przeżyli to psychicznie, ale byli pełni wiary. Tak samo jak moi przyjaciele, osoby najbliższe w diecezji, koledzy księża. Zaufali Panu Bogu i powierzyli mnie Bożej Opatrzności – wspomina ks. Komar. Pochodzi z podlaskiej rodziny, gdzie jest pobożność typowo ludowa, jakby wyssana z mlekiem matki.

– Po wybudzeniu modliłem się z najbliższymi przez Messengera i rozmowy wideo. Rodzina uklękła w salonie, przed obrazem Jezusa Miłosiernego i razem odmawialiśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia – przypomina sobie.

 


NIE MARTWIĆ SIĘ O PRZYSZŁOŚĆ

– Doświadczyłem tego, że Bóg jest Panem życia i śmierci. Jednocześnie jest Ojcem kochającym, który słyszy modlitwy i prośby swoich dzieci. To nie jest ktoś obojętny albo neutralny. Czuję Bożą opiekę, w której Bóg ma jakiś plan i doświadcza krzyżem po to, żeby bardziej Mu zaufać i powierzyć Mu swoje życie oraz plany. Nie martwię się o to, co będzie w przyszłości. Bóg jest Miłością, która czuwa nad losem człowieka. Odkryłem na nowo piękno modlitwy kapłańskiej, brewiarza, samotności, która była dla mnie trudna – dzieli się ozdrowieniec.

Podkreśla życzliwość personelu medycznego. – Postawa medyków pokazuje, że człowiek człowiekowi nie jest wilkiem, ale przyjacielem, podopiecznym, kimś, o kogo się walczy – podkeśla. Ma nadzieję, że przejście tak ciężkiej choroby pomoże mu w pracy duszpasterskiej podchodzić z większą empatią do osób, które cierpią.

– Przebywanie w izolacji to było ćwiczenie w pokorze. Nie mogłem władać swoim ciałem. Musiałem etapami odzyskiwać samodzielność. Byłem podłączony pod kroplówki i aparaturę. Nie mogłem chodzić, schudłem siedem kilogramów. Podłączono mi cewnik, była konieczność zmiany pampersów. Doświadczyłem stanu, który przeżywają najczęściej ludzie starsi albo osoby po ciężkich wypadkach – opisuje ks. Komar.

– Czasem myślałem sobie: „Przecież nie jesteś egoistą. Zastanów się, czy to nie pycha tobą kieruje. Cały czas dzwonisz do pielęgniarek, męczysz je, a mógłbyś poczekać. One i tak za jakiś czas przyjdą. Nie myśl tylko o sobie, że jesteś najbardziej poszkodowany” – wspomina. Ćwiczenie w pokorze nie było łatwe.

 


PRZYKŁAD UFNEJ MODLITWY

Ze szpitala wyszedł dopiero 28 kwietnia. Pytany, co powiedziałby ludziom, którzy nie chorowali na koronawirus, odpowiada, że trzeba obserwować siebie, dbać o higienę, słuchać zaleceń władz sanitarnych i nie bagatelizować sprawy. – Może mój przykład pomoże innym osobom w ufnej modlitwie do Pana Boga. Jeśli nawet zachorują, to niech zdadzą się na lekarzy i pielęgniarki, ale niech ufają Bogu. Coraz więcej wiadomo o tej chorobie, o jej objawach i skutkach. Ciągle jednak nie wiadomo wszystkiego. Mnie mówiono, że takie przypadki jak mój pomogą lekarzom leczyć inne osoby przy kolejnych zachorowaniach – mówi ks. Komar.

W parafii św. Mikołaja w Grójcu już przed jego zachorowaniem zachowywany był rygor sanitarny, i nadal tak jest. Pilnuje się dostępności środków dezynfekujących oraz dopuszczalnej liczby osób na nabożeństwach. – Jednak przez okres Triduum Paschalnego i czas bezpośrednio po Wielkanocy kościół parafialny był zamknięty ze względu na mnie – mówi ks. Komar. – Nikt z księży posługujących ze mną w parafii nie zachorował. Było jednak takie niebezpieczeństwo, ponieważ mieliśmy ze sobą kontakt podczas wspólnych posiłków. Obecnie jestem w domu na rekonwalescencji po chorobie. Jeszcze mam zwolnienie lekarskie. Ale czuję się już dobrze.

 


KU NORMALNOŚCI

Ksiądz Paweł Komar jest katechetą w grójeckim liceum. Zajmuje się przygotowywaniem młodzieży do bierzmowania. Prowadzi duszpasterstwo dla młodych i grupę studencką. – Mam cały czas kontakt ze studentami przez Messengera. Kibicowali mi i modlili się o rychły wypis ze szpitala. Mam do czego wracać i dla kogo pracować. Czekam już na powrót do Grójca. Chociaż w domu jest przyjemnie, chcę wyrwać się do normalności – kończy z nadzieją w głosie.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter