Bez ojcostwa wspólnoty kościelne zmieniłyby się w korporacje, gdzie regulamin zastąpił życzliwość.
Ojcostwo w ścisłym lub przenośnym znaczeniu oznacza odpowiedzialność za dobro dzieci lub powierzone osoby. Z tego powodu wiąże się z nim władza. Niemniej jednak ważniejszy od władzy jest autorytet, czyli kredyt zaufania – prestiż, który można stracić, jeżeli zachowanie nie jest adekwatne do funkcji. Relacje ojcowsko-synowskie naturalnie istnieją w rodzinie i we wspólnotach do niej podobnych. Pozostaje pytanie, do jakiego stopnia można przenosić taki typ relacji do innych instytucji, jak szkoła, korporacje czy państwo.
Mówi się o paternalizmie, czyli traktowaniu innej osoby, jakby była niedojrzała, w sposób ograniczający jej wolność, przy jednoczesnym motywowaniu tego jej dobrem. Jednostki, które otacza się taką opieką, de facto uznawane są za niezdolne do samodzielnego kierowania swoim postępowaniem i z tego względu wymagające pomocy i kontroli. Co ciekawe, nawet zwolennicy skrajnego liberalizmu dopuszczają ingerencję osób trzecich czy też państwa w ochronę interesów jednostek kosztem wkroczenia w sferę ich wolności, co dotyczy m.in. ochrony dzieci, osób starszych czy też umysłowo chorych. Zjawisko takiego wypaczonego ojcostwa może wystąpić w wielu obszarach: w stosunkach rodzinnych, edukacji, polityce, medycynie. Niestety, również we wspólnotach religijnych.
Paternalizm w Kościele prowadzi do zastoju. Władza tak sprawowana nie rozwija poczucia odpowiedzialności u podwładnych i tym samym hamuje rozwój. Zanika wówczas inicjatywa, traci się żywotność, potrzebną, aby przyciągać innych. Wspólnota więdnie. W skrajnych przypadkach pojawiają się cechy sekciarskie i może dojść do poważnych nadużyć. Aby zapobiegać takim sytuacjom, władzę w Kościele sprawuje się w sposób kolegialny, są rotacje w funkcjach, odróżnia się przestrzeń wewnętrzną od zarządzania.
Możliwe wypaczenia ojcostwa nie powinny prowadzić do usunięcia czegoś, co należy do cech Pana Boga. On jest Ojcem i od Niego pochodzi wszelkie ojcostwo (por. Ef 3, 14). Bez ojcostwa kościelne wspólnoty szybko przekształciłyby się w zimne korporacje, gdzie regulamin zastąpił życzliwość. Wtedy ci, którzy dzierżą władzę, muszą się chronić przed zarzutami podwładnych, unikają więc trudnych decyzji i rozmywają nauczanie. Pisał o tym św. Jan Paweł II: „Biskup, aby nie «zurzędniczeć», nie może zapomnieć, że ma być ojcem” („Wstańcie, chodźmy”, s. 108). Również wierni powinni dbać o to, aby skarb ojcostwa się nie zatracił i aby Kościół nie przemienił się w religijną spółkę czy podobny ludzki twór.