19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pan Bóg nie stwarza bubli

Ocena: 0
8426
– Możemy wiecznie powtarzać: "nie jestem godny" albo zabrać się do roboty i coś osiągnąć, w ten sposób reprezentując wielkość Stwórcy – mówi psycholog dr Agnieszka Kozak
Z dr Agnieszką Kozak, psychologiem, rozmawia Iwona Żurek


Niedawno ukazała się książka „Lider. Papież Franciszek”. Jakie cechy Ojca Świętego sprawiają, że postrzegamy go jako lidera?


Podjęcie pewnej roli powoduje, że ktoś w sposób naturalny staje się liderem. W psychologii mówimy, że ma władzę formalną. Jeśli więc ktoś jest papieżem, zaczynamy postrzegać go jako duchowego przywódcę.


To prawda, ale papieży w historii Kościoła było wielu, a książkę pod takim tytułem napisano tylko o Franciszku.


Bo pełnienie funkcji to jedna sprawa, ale tak naprawdę najważniejsze jest to, co dana osoba robi i w jaki sposób się zachowuje. Papież Franciszek ma wiele cech, które predysponują go do roli lidera w najpełniejszym znaczeniu tego słowa. Po pierwsze, otwarcie mówi o problemach i podaje propozycje ich rozwiązania. Warto zauważyć, że mówi przy tym językiem współczesnego człowieka, doskonale wie, czym ludzie żyją, co ich cieszy i co boli. Po drugie, podejmuje dialog z osobami myślącymi zupełnie inaczej. Traktuje każdego rozmówcę podmiotowo. Kiedy z kimś rozmawia, ta osoba czuje, że jest dla papieża naprawdę ważna, nawet jeśli na co dzień spotyka się z odrzuceniem. Ale najważniejszą cechą charakteryzującą lidera, którą ma papież Franciszek, jest jego wiarygodność. Jeśli czegoś naucza, możemy być pewni, że sam reprezentuje to swoim życiem. Nie jest osobą, która mówi o ubóstwie księży, podczas gdy sama jeździ limuzyną. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że Franciszek nie jest jedynym papieżem postrzeganym jako niekwestionowany autorytet, choć tylko o nim napisano książkę mającą słowo „lider” w tytule. Kiedy prowadzę szkolenia z budowania autorytetu dla menedżerów, często proszę uczestników o wymienienie trzech osób, które są dla nich wzorem lidera. Od wielu lat postacią najczęściej wymienianą przez prezesów i dyrektorów wielkich korporacji jest Jan Paweł II.


Kogo jeszcze podziwiają współcześni ludzie sukcesu?


Z moich obserwacji wynika, że jest Jan Paweł II i długo, długo nikt. Fakt, że większość ludzi ma problem z wymienieniem kogoś poza papieżem, na kim mogliby się wzorować, świetnie pokazuje, że żyjemy w czasach kryzysu autorytetów. Popatrzmy dookoła: politycy, gwiazdy ekranu i osoby, które są medialnie kreowane na przywódców, mówią w poniedziałek jedno, a w środę coś zupełnie innego. Jan Paweł II i Franciszek mają jedną wspólną cechę: w dobie relatywizmu są jednoznaczni i radykalni. Tego właśnie uczymy na szkoleniach z budowania autorytetu: bądź wiarygodny, niech twoje słowa i działania idą w parze, a ludzie będą cię szanować. Mówiąc o charyzmie, mówimy o pasji, odwadze, spójności i przejrzystości.


Czy w dobie indywidualizmu, kiedy mamy nieskończoną ilość dróg, którymi możemy iść, i wyborów, których możemy dokonywać, wciąż potrzebujemy liderów?

Teraz właśnie są nam szczególnie potrzebni. Żeby pokazać, że można być fair, można być etycznym czy świętym. Po pontyfikacie Jana Pawła II żaden dorosły Polak nie może już powiedzieć: w dzisiejszych czasach nie da się żyć uczciwie, godnie, pięknie. Karol Wojtyła był jednym z nas, był z Wadowic. Znaliśmy go, słuchaliśmy na żywo podczas jego pielgrzymek do ojczyzny. On swoim życiem i obecnością wśród nas pokazał, że świętość jest możliwa i dostępna dla każdego.


Czy dziś w Kościele jesteśmy formowani na liderów czy raczej na przeciętniaków?

Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie są dwa trendy. Jeden mówi: bądź profesjonalistą i liderem pewnych zachowań. Z tym spotykam się raczej w biznesie, w Kościele rzadko mówi się tym językiem. Mamy i drugi trend – z ambony często jesteśmy zachęcani do cichości, uniżenia i pokory. Można się teraz oburzyć: przecież o tym wszystkim mówił Chrystus, więc co złego jest w pokorze i uniżeniu? Oczywiście, nie ma w tym nic złego, jeśli właściwie wsłuchamy się i zrozumiemy, o czym naprawdę Jezus mówi. Kiedy myślimy: „pokora”, przed naszymi oczami często pojawia się obraz osoby, którą roboczo określam mianem „BMW” – bierny, mierny, ale wierny. A kiedy mówimy: „cichy”, myślimy: ktoś, kto nie ma własnego zdania, siedzi w kącie i się nie odzywa. Czy na pewno taki był Jezus? Czy taki jest papież Franciszek?


W taki razie zdefiniujmy: co to znaczy być pokornym?

To znaczy umieć korzystać ze swojej siły. Znać swoją wartość i mieć szacunek dla siebie i innych. Mówienie: „jestem beznadziejny, nic mi nie wychodzi” nie jest oznaką pokory, tylko kompleksów. Paradoksalnie, osoba zakompleksiona jest bardzo skupiona na sobie, na tym, czy inni ją lubią i akceptują. Dopiero przekonanie, że wszystko ze mną jest w porządku, pozwala odwrócić wzrok od siebie samego i skierować go na potrzeby innych. Podczas zajęć, które prowadzę w Szkole Liderów Wolontariatu na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie, poprosiłam studentów, by wypisali swoje mocne strony i opowiedzieli o nich osobie siedzącej obok. Okazało się, że jest to dla nich trudne. Gdybym poprosiła, by porozmawiali o tym, co chcą w sobie poprawić, prawdopodobnie przez godzinę usta by im się nie zamykały. Dlaczego kiedy ktoś nam mówi: „Masz ładną sukienkę”, odpowiadamy: „Ach, to stary ciuch, kupiony na wyprzedaży”. Dlaczego nieustannie potrzebujemy umniejszać siebie?


Może nauczono nas, że mówić o sobie dobrze to znaczy grzeszyć pychą?

Tylko że znać swoje mocne i słabe strony i akceptować je to nie to samo, co być zarozumiałym. Jeśli tak myślimy, jesteśmy w błędzie. Dlaczego po prostu nie przyjąć pochwały i nie odpowiedzieć: „Dziękuję”? Proszę zauważyć, że przyjąć pochwałę oznacza uznać siebie i to, co w nas dobre i piękne. A to też, moim zdaniem, jest przejaw pokory.


Ale właściwie dlaczego chrześcijanin ma przejmować się tym, czy dobrze się prezentuje? Przecież najważniejsze jest wnętrze.

Bo, jak naucza papież Franciszek w Evangelii gaudium, mamy być misyjni. Mamy iść na peryferie, by tam głosić Chrystusa. Na peryferie, czyli do korporacji, na uczelnię, do sąsiadki, której do kościoła jest nie po drodze.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter