W epoce tyranów parezjasta wypowiadał się w imieniu tych, którzy mówić nie mogą.
„Świętość jest też parezją” – pisze papież Franciszek w adhortacji apostolskiej Gaudete et exsultate (nr. 129–39). Warto sprawdzić, co kryje się za tym neologizmem o greckich korzeniach. W Nowym Testamencie termin ten pojawia się wiele razy; przekładany jest jako „śmiałość”, „entuzjazm” oraz „swobodne przemawianie z zapałem apostolskim”.
Greckie parrhesia (wszystko + mowa) znaczy dosłownie „mówić wszystko”; to wolna, otwarta, szczera i jasna wypowiedź. Wyrażenie siebie w jakimś konkretnym zakresie oraz okazanie przekonania o prawdziwości własnych słów lub wiary w to, co się mówi. Jest przeciwieństwem sztucznej retoryki.
Mowa parezjastyczna wyraża osobiste zaangażowanie mówcy. Znana była z greckiej agory i utrzymała swój demokratyczny prestiż niemal przez całe tysiąclecie, od V wieku przed Chrystusem po V wiek naszej ery. Do czasów Kartezjusza parezja była utożsamiana z prawdą. Potem przyjęty został nowy sposób uzgadniania przekonań na temat rzeczywistości przez przedstawienie przekonujących dla umysłu, jasnych dowodów, wywodzących się z bezpośredniego doświadczenia.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 36 (674), 9 września 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 21 września 2018 r.