28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Po co bronić Westerplatte?

Ocena: 0
1948
Odwzajemniona miłość daje szczęście. Z miłości można założyć rodzinę lub obrać inną drogę, jeżeli widzi się, że taka jest wola Boża. Małżeństwo lub celibat dla królestwa Bożego są przykładem trudnego dobra zdobywanego w czasie całego życia.
Ale skoro miłość jest dziś pojmowana jako uczucie, a te ze swej natury są zmienne, czy ma sens mówienie o wierności aż do śmierci? Jeżeli uczucia przeminą, trwanie w dokonanym wyborze prowadzi do nieszczęścia własnego i unieszczęśliwiania innych. A więc porzucenie powołania jest najrozsądniejszym wyborem.

Czy w trudnych sytuacjach wystarczy zacisnąć zęby i trwać aż do końca? Czy naleganie na umocnienie siły woli nie wpędza ludzi w poczucie winy? Czy w ogóle jest możliwe mówienie o wierności, gdy brak szerszych ram moralnych, które by uzasadniały cierpienie dla jakiegoś dobra wyższego? Gdy zanikło słownictwo trwałej moralności, jak można pomagać ludziom przechodzącym okres trudności i doradzać im wytrwałość na obranej drodze oraz dodawać im sił, aby doświadczyli radości i satysfakcji trwania w czymś trudnym?

Dla masowej kultury uczucia stanowią jedynie słuszny kierunek: być autentycznym, wyzwolić się od wszelkiego musu i przymusu. Dziś dobrem jest to, co ja sobie wybrałem i co obecnie sprawia mi frajdę, oczywiście pod warunkiem, że szanuję innych, nie przeszkadzając im w osiąganiu ich własnego szczęścia. Czy ludzie dziś są bardziej egoistami niż w innych czasach? Niekoniecznie, raczej zbladły ogólne ramy, to, co można by nazwać „ekologią moralności społecznej”. Nie ma punktu odniesienia dla budowania własnej osobowości: w imię czego mam umacniać wolę, podporządkować jej emocje i zmysły?

Stara tradycja realizmu moralnego uzasadniała wysiłek podejmowany w celu osiągnięcia wyższego dobra. Patrząc tak na sprawy, ludzie mieli motywację, aby umacniać charakter i wytrwać na obranej ścieżce trudnych ideałów: budować Kościół, rodzinę, uniwersytety, państwa… szukać wspólnego dobra.

Trzeba ponownie odzyskać zagubiony realizm moralny, który nauczał, że jesteśmy grzesznikami z kiepskiej gliny, ale zdolnymi do szlachetnych czynów. A skoro takie są ludzkie realia, nie ma innej drogi, jak walczyć ze słabościami – i to jest podstawowy dramat życia.

Przekonanie, że żyję nie dla szczęścia, ale dla świętości, daje siłę do walki i wytrwania w trudnych ideałach. A to daje radość, że się uczestniczy w czymś naprawdę wielkim. I tym samym osiąga się szczęście – kto straci swoje życie, ten je odnajdzie.

ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski
Autor jest duchownym Prałatury Opus Dei w Warszawie.
Prowadzi stronę www.ostatniaszuflada.pl

Idziemy nr 27 (510), 5 lipca 2015 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter