12 grudnia
czwartek
Dagmary, Aleksandra, Ady
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Portret Miłosiernego

Ocena: 0
289

Historia pierwszego obrazu Jezusa Miłosiernego, namalowanego według wskazówek s. Faustyny Kowalskiej, to gotowy scenariusz na film.

fot. xhz

Historia ta wiąże się z Wilnem, któremu patronuje obchodząca 16 listopada swe święto Matka Boża Miłosierdzia z Ostrej Bramy. Ale początki sięgają 1931 r., gdy 26-letnia Helena Kowalska przebywała w klasztorze w Płocku. – W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, 22 lutego, po całym dniu gotowania dla stu wychowanek i trzydziestu sióstr wróciła do swojej celi i zobaczyła Jezusa – opowiada s. Teresa Szałkowska ZSJM. – Kazał jej namalować siebie tak, jak Go widziała: ubrany w białą szatę, z jedną ręką wzniesioną do błogosławieństwa i drugą dotykającą serca, z którego wychodziły dwa wielkie promienie: czerwony i blady. Pod obrazem miała umieścić napis: „Jezu, ufam Tobie”.

 


SZALONA CZY POSŁUSZNA

Helena miała ukończone trzy klasy szkoły powszechnej, do której chodziła tylko zimą, gdy nie było prac polowych. – W życiu nie malowała – mówi s. Teresa. – Tymczasem matka przełożona, do której się zgłosiła, wręczyła jej płótno i pędzel. Przerażona podzieliła się tym ze spowiednikiem, który doradził, by „malowała obraz w duszy swojej”. Ale Jezus nie odpuszczał: ma być obraz, uroczyście poświęcony w Święto Miłosierdzia, które ma być ustanowione na pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

Próbuje malować. Prosi o pomoc siostry, jedna przynosi jej obrazek Jezusa. Ale to nie ta twarz, nie te oczy. Gdy się poddaje, słyszy, że jeśli obrazu nie namaluje, odpowie za wiele dusz. – W rozpaczy położyła głowę na tabernakulum – mówi s. Teresa – i wtedy usłyszała obietnicę „pomocy widzialnej na ziemi”, a w widzeniu zobaczyła kapłana.

Kiedy po ślubach wieczystych w 1933 r. przyjechała do Wilna, tegoż kapłana rozpoznała w ks. Michale Sopoćce, spowiedniku sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Gdy ten szacowny profesor usłyszał od zakonnicy, do jakiej misji został powołany, wziął ją za chorą psychicznie i odmówił spowiedzi. – Jednak sprawę rozeznawał. W Wilnie miał już do czynienia ze stygmatyczką Wandą Boniszewską i wizjonerką Heleną Majewską, wiedział, jak postępować z osobami mającymi objawienia, więc był ostrożny – mówi s. Teresa. – Psychiatrę poprosił o zbadanie s. Faustyny, jej matkę przełożoną spytał, czy jest posłuszna, a to, co zakonnica opowiadała, porównał z nauką Kościoła.

Wszystko przemawiało na korzyść s. Faustyny, ale jedno się ks. Michałowi nie zgadzało. Wiedział, że wszystkie przymioty Boga są najdoskonalsze, a tu niewykształcona siostra mówi, że jeden z nich jest największy. Szukał – i u ojców Kościoła, i u św. Tomasza, i u św. Augustyna – i znalazł: owszem, wsobne przymioty Boga wszystkie są największe, ale w relacji do człowieka największe jest miłosierdzie. – Tak to za sprawą prostej dziewczyny teolog zmienił swoje postrzeganie Bożego miłosierdzia – mówi s. Teresa. – To go napędziło do popularyzowania tej duchowości.

Dużo, ale i ostrożnie pisze i głosi na ten temat. Gdy pyta wizjonerkę, co z jej widzeń jest najbliższe woli Bożej, znów słyszy o obrazie. Postanawia doprowadzić do jego namalowania – bardziej z ciekawości niż pewności co do widzeń. Najpierw myślał o tym, by obraz malowała s. Franciszka Wierzbicka, ale Jezus wskazał mu kogoś „bardziej posłusznego”. Nie szukał daleko – uznany, 61-letni malarz Eugeniusz Kazimirowski mieszkał w tym samym domu.

 


MIŁOSIERDZIE PRZEZ MIKROFON

Malowanie Jezusa Miłosiernego trwało od stycznia do lipca 1934 r. – „portret pamięciowy Boga” powstawał według sugestii s. Faustyny, która odwiedzała go dwa razy w tygodniu – mówi s. Szałkowska. – Tu objawiła się wielkość malarza, który podporządkował się wskazówkom prostej zakonnicy.

– Na obrazie nie ma wyraźnych konturów – kontynuuje s. Teresa. – Brak odcięcia szaty od tła sprawia wrażenie, jakby Jezus wychodził z ciemności. Inicjatywa spotkania z człowiekiem wychodzi od samego Boga. Ciemne tło symbolizuje grzeszność świata. Kontrastuje z nim światło, które wypływa z serca Jezusa, a jednocześnie oświetla Go z zewnątrz. Ksiądz Sopoćko chciał obraz podpisać „Jezus Król Miłosierdzia”, ale Jezus sam wybrał zawołanie: „Jezu, ufam Tobie”. To obraz paschalny; uderzająca jest rana w sercu Chrystusa. Z taką raną nie da się żyć, a jednak On wciąż na nowo pokonuje śmierć, przekonując, że gotów jest dokonać tego w każdym z nas.

Zapłaciwszy Kazimirowskiemu za obraz, ks. Michał trzymał go w swoim mieszkaniu na Rossie, a potem w korytarzu klasztoru bernardynek. Na umieszczenie go w kościele trzeba było wtedy zgody kościelnej komisji artystycznej, dlatego ograniczał się do wystawiania go na Boże Ciało. Ale Jezus wciąż domagał się jego publicznego uczczenia. Ksiądz Sopoćko postanowił wystawić obraz w Ostrej Bramie podczas Jubileuszu Odkupienia Świata w 1935 r.

– Miał służyć jako ilustracja do jego kazania na temat miłosierdzia, które notabene głosił po raz pierwszy przez mikrofon – mówi s. Teresa. – Faustyna słuchała go, wpatrując się w obraz, który „przybrał żywą postać”. Widziała, jak promienie przenikają do serc zgromadzonych ludzi, choć w nierównym stopniu, i zrozumiała, że obraz to tylko pretekst do osobistego spotkania z Jezusem. Gdy wracała do klasztoru, na jej drodze stanęła gromada psów szczerzących kły. To były demony. Na pytanie zakonnicy, skąd pochodzą, wyznały, że z ludzkich serc. Dotarło do niej, że miłosierdzie to rdzeń Ewangelii. Jeśli ktoś je przyjmuje, Szatan nie ma nad nim mocy.

Po obchodach obraz wrócił do bernardynek, a potem ks. Sopoćko wystawiał go okazjonalnie w wileńskim kościele św. Michała, gdzie był rektorem. Po pozytywnym orzeczeniu kurialnej komisji rzeczoznawców 4 kwietnia 1937 r. uroczyście poświęcił obraz.

 


KONSPIRACJA I NOTYFIKACJA

Faustyny nie było już wtedy w Wilnie. – Gdy ks. Michał odwiedzał ją umierającą w szpitalu jesienią 1938 r., zrozumiał, że staje się spadkobiercą kultu Jezusa Miłosiernego – mówi s. Szałkowska. – Jego kazania o Bożym miłosierdziu w czasie wojny dawały ludziom nadzieję. Obrazki Jezusa Miłosiernego rozdawał, podpisując „Jezu, ufam Tobie” w językach polskim, litewskim, niemieckim. Reprodukcje wielkości 1 cm andersowcy wszywali w czapki i mundury i tak kult Bożego miłosierdzia rozszedł się z nimi po świecie. Czytałam o rodzinie, która modląc się przed obrazem, uniknęła śmierci od bomby, która uderzyła w kamienicę. Zachowała się tylko ściana, na której wisiał obraz, i podłoga, na której klęczeli. Więzień Pawiaka, wezwany na grupowe rozstrzelanie, cofnął się do celi po obrazek Jezusa Miłosiernego, a gdy wrócił, zobaczył odjeżdżającą więźniarkę i otwartą bramę.

Oryginał pozostał w Wilnie. Gdy komuniści, zamykając kościół św. Michała w 1948 r., likwidowali jego wyposażenie, znajoma ks. Sopoćki Janina Rodziewicz – wraz z Litwinką Bronisławą Miniotajte – wydobyła go, przekonawszy robotnika, że to kopia obrazu namalowana przez kogoś z rodziny, nic wartościowego. Zanim została zesłana na Syberię, m.in. za publiczne odmawianie Koronki do miłosierdzia Bożego, pieczę nad obrazem przekazała Litwince, która ukrywała go w różnych miejscach. Po czterech latach był w opłakanym stanie; odrestaurowała go pracująca w konspiracji konserwator sztuki. Janina, wyjeżdżając do Polski, oddała go swojemu spowiednikowi. Ten jednak nie przejął się obrazem. Wydobył go od niego przyjaciel ks. Sopoćki ks. Józef Grasewicz.

Tak obraz trafił do drewnianego kościółka w Nowej Rudzie (dziś Białoruś), gdzie ks. Grasewicz został proboszczem. – Po roku został jednak przeniesiony, komuniści zniszczyli kościół i wiernym został już tylko obraz – mówi s. Szałkowska. – Przetrwał tam czas notyfikacji Świętego Oficjum, które podważając prawdziwość objawień s. Faustyny, zalecało usuwać obrazy Jezusa Miłosiernego ze świątyń.

W 1985 r. ks. Grasewicz postanowił spełnić przedśmiertną prośbę ks. Sopoćki o przeniesieniu obrazu do Wilna. Podmieniono go na kopię. Zanim trafił do kościoła Świętego Ducha, transportujące go siostry trzy razy cudem uniknęły rewizji. Stamtąd, po renowacji w 2003 r., 28 września 2005 r. został przeniesiony do sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie, gdzie czczony jest do dziś.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na UW, dziennikarka, autorka książek o tematyce rodzinnej i historycznej


monika.odrobinska@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 12 grudnia

Czwartek, II tydzień adwentu
Dzień Powszedni albo wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Guadalupe
Niebiosa, spuśćcie Sprawiedliwego jak rosę, niech jak deszcz spłynie z obłoków,
niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 11, 11-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do Chórów Anielskich 10-18 XII

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter