25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pytania o spowiedź

Ocena: 4.69231
8467

I jeszcze inny problem – że nieraz musimy spowiadać się wciąż z tych samych grzechów i ogarnia nas niepokój, czy moje chodzenie do spowiedzi ma jeszcze sens. Otóż trzeba sobie wówczas postawić pytanie: czy ja naprawdę chcę i próbuję się poprawić? Jeżeli naprawdę chcę i nie bardzo mi się to udaje, pomyślmy o dziecku, które uczy się pisać, ogromnie zależy mu na tym, żeby pisać ładnie, a wciąż pisze koślawo. Nie ma wątpliwości, że ono rozwija się w dobrym kierunku. Warto wierzyć w sens postanowień poprawy, które wydają się nieskuteczne, jeśli tylko – powtórzę – podejmujemy je szczerze.
 

Dlaczego możliwość wystawienia się na wstyd wyznania grzechów jest dla nas błogosławieństwem?

Wstyd ten przyjmijmy jako pokutę za popełnione grzechy, ale jest on również przestrogą przed grzeszeniem w przyszłości. Na terapeutyczną wartość wstydu spowiedzi wskazywali już Ojcowie Kościoła. Ponad 1800 lat temu, w roku 203, Tertulian pisał: „Pamiętaj raczej o własnym zbawieniu, aniżeli o tym, że wstydzisz się grzech wyznać. Nie bądź podobny do tych, którzy nabawili się choroby na wstydliwych częściach ciała i wstydzą się lekarzy, i w ten sposób giną jako ofiary nierozumnej swej wstydliwości”.


Jak się uczulić, kiedy przestajemy odczuwać wstyd lub rozpoznawać nasze grzechy?

Pan ma rację: jest również coś takiego, jak bezwstyd, czyli brak wstydu wówczas, kiedy powinniśmy się wstydzić, a nawet jest chlubienie się czynionym złem. Ktoś kiedyś powiedział, że „największą pruderią współczesności jest wstydzenie się wstydu”. Jednak kiedy ktoś otwarcie i bezwstydnie przyznaje się do jakiegoś naprawdę wielkiego grzechu, to już nawet nie jest pruderia. Jednak wydaje się, że to jest zjawisko zbyt poważne, żeby się nad nim prześlizgnąć podczas rozmowy o spowiedzi.
 

Jeśli mamy obiekcje co do otrzymanej pokuty, że jest banalna lub trudna do wypełnienia, to czy przyjąć ją w posłuszeństwie, czy rozmawiać o niej ze spowiednikiem?

Przede wszystkim nie ma żadnej proporcji między naszym grzechem i jego skutkami a Bożym odpuszczeniem i tym, jak grzech odpokutujemy. Darowanie grzechu to zawsze wielka Boża wspaniałomyślność. Przed nakładaniem zbyt ciężkiej pokuty mądrze przestrzega spowiedników św. Tomasz z Akwinu: „Wydaje się czymś raczej słusznym, ażeby kapłan nie obciążał penitenta przytłaczającym ciężarem pokuty. Słaby ogień łatwo zgaśnie, jeśli nań położyć zbyt wiele drewna. Podobnie może się zdarzyć, że dopiero co wzniecony w człowieku pokutującym płomień żalu za grzechy zostanie zgaszony przez zbyt wielki ciężar zadośćuczynienia”.
 

Pozostał piąty warunek. Co zrobić w sytuacji, gdy spowodujemy czyjąś stratę, której nie jesteśmy w stanie uczynić zadość?

Sięgnijmy po Katechizm Kościoła Katolickiego: „Należy uczynić wszystko, co możliwe, aby szkodę naprawić (na przykład oddać rzeczy ukradzione, przywrócić dobrą sławę temu, kto został oczerniony, wynagrodzić krzywdy). Wymaga tego zwyczajna sprawiedliwość. Ponadto, grzech rani i osłabia samego grzesznika, a także jego relację z Bogiem i z drugim człowiekiem. Rozgrzeszenie usuwa grzech, ale nie usuwa wszelkiego nieporządku, jaki wprowadził grzech. Grzesznik podźwignięty z grzechu musi jeszcze odzyskać pełne zdrowie duchowe”. (KKK 1459).

Tak więc mamy moralny obowiązek zadośćuczynić, zarazem jednak nie dziwmy się temu, że na ogół nie jesteśmy zdolni zadośćuczynić w pełni. Kiedy król Jagiełło polecił zwrócić wieśniakom wszystko, co zrabowali im żołnierze, jego żona, św. Jadwiga, zauważyła smętnie: „Ale kto im łzy powróci?”.
 

I co się wtedy stanie? Czeka nas czyściec po śmierci?

Przede wszystkim miejmy świadomość, że grzesząc, szkodzimy naszym bliźnim, ale także sobie. Ponadto zadajemy ból Panu Bogu i zaciemniamy świadectwo Kościoła. Grzechów w ogóle należy unikać. Zwłaszcza że tylko część ich skutków da się później odwrócić.
 

Jak przygotować się do dobrej spowiedzi, a potem – już stojąc w kolejce do konfesjonału – dobrze się do niej usposobić?

Od czasów św. Ignacego Loyoli zachęca się w Kościele do codziennych rachunków sumienia. Jeśli komuś udaje się z tej rady korzystać, łatwiej mu przygotować się do dobrej spowiedzi. Kiedy komuś to raczej się nie udaje, wówczas radzę: próbuj, nawet codziennie, dziękować Panu Bogu za dobro, jakie czynisz i jakie cię spotyka. Na pewno w ten sposób człowiek pogłębia swoją znajomość samego siebie i później łatwiej mu przygotować się do dobrej spowiedzi.

I jeszcze druga rada praktyczna: w czasach, kiedy nawet ludzie pobożni przystępowali do spowiedzi raczej rzadko, było zwyczajem przyjętym powszechnie prosić, zwłaszcza domowników, o przebaczenie wyrządzonej przeze mnie krzywdy. Dzisiaj zwyczaj ten prawie już zaginął. Ale może warto próbować go ożywić? A może udałoby się nam pomyśleć o jakimś zwyczaju nowym, równie głęboko zakorzenionym w naszym życiu powszednim?

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter