23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Sens śmierci

Ocena: 4.86667
2294

Śmierć jest trudnym doświadczeniem w ludzkiej egzystencji. Dlaczego zatem chrześcijanie podchodzą do niej z nadzieją?

fot. xhz

W perspektywie naszej refleksji nad śmiercią – niezależnie jak niewiarygodnie to brzmi – przekaz biblijny o pierwotnej nieśmiertelności człowieka należy rozumieć dosłownie. Zarazem tradycja chrześcijańska starała się nie dopuścić do mitologicznych interpretacji tej pierwotnej nieśmiertelności.

Św. Teofil z Antiochii pisze już w połowie II w., że Adam „został stworzony ani śmiertelnym ani nieśmiertelnym”. Człowiek był według niego raczej wezwany do nieśmiertelności, niż nią obdarzony. Z kolei św. Augustyn wyjaśniał, że pierwsi rodzice cieszyli się nieśmiertelnością „negatywną” – mogli nie umierać. Natomiast nieśmiertelność życia wiecznego będzie nieśmiertelnością pozytywną – wewnętrzną niemożnością umierania.

 


SKUTEK GRZECHU

Grzech sprowadził na nas przekleństwo śmierci. Zauważmy najpierw, że nie ma nic przeklętego w tym, że śmierci podlegają zające czy wilki. I nie byłoby nic przeklętego w śmierci człowieka, gdyby podlegały jej tylko nasze ciała. Niestety, śmierć, której podlegają nasze ciała, jest konsekwencją i znakiem śmierci głębszej, którą sprowadzili na siebie i na nas nasi prarodzice. Mianowicie zerwali oni przyjaźń z Bogiem, zwątpili w Jego życzliwość względem siebie. Przestało im zależeć na łączności z Tym, który daje życie, toteż padli ofiarą śmierci w najgłębszym słowa znaczeniu, śmierci wiecznej, która polega na oddzieleniu człowieka od Boga. Zewnętrznym tego wyrazem jest śmierć ciała, która przychodzi wskutek jego oddzielenia od duszy.

Katechizm Kościoła katolickiego wielokrotnie posługuje się tą tradycyjną definicją śmierci: że jest ona rozdzieleniem duszy i ciała. Pierwotny bezsens śmierci da się opisać mniej więcej następująco: śmierć – rozłączenie duszy i ciała, które z natury są przecież jednością – jest skutkiem i znakiem odłączenia od Boga. Jest naocznym dowodem naszej zależności od szatana (por. Mdr 2, 24) – bo gdzie bardziej widać, że pełny powrót do Boga przekracza możliwości grzesznika? Śmierć, tak jak ją opisuje Pismo Święte, ma więc strukturę symboliczną: to, co się dokonuje na płaszczyźnie biologii, ujawnia i przypieczętowuje śmierć duchową. Śmierć jest więc – w swoim pierwotnym bezsensie – jakby antysakramentem, jakby sakramentem szatana.

Ojcowie Kościoła wielokrotnie podkreślali, że nawet wobec grzesznika, który w Niego zwątpił i nie chce być Jego przyjacielem, Bóg jest miłosierny. Św. Jan Złotousty wyjaśniał na przykład, że nawet nasze obecne podleganie śmierci jest znakiem Bożego miłosierdzia wobec nas. Bo cóż by to było, gdyby nasze oderwanie od Boga nie spowodowało żadnych dotkliwych dla nas konsekwencji? Aż strach pomyśleć: człowiek mógłby się wtedy przyzwyczaić do stanu nieprzyjaźni z Bogiem i już nie pragnąłby powrotu do utraconej bliskości ze swoim Stwórcą.

Śmiercią w pełnym tego słowa znaczeniu jest śmierć duchowa, a śmierć ciała jest „tylko” jej epifenomenem. To ze śmiercią duchową związane jest najgłębsze przekleństwo śmierci.

 


ODKUPIEŃCZA OFIARA

Przekleństwo śmierci – dla tych wszystkich, którzy nie chcą mu podlegać – zostało zdjęte, a znaczenie ludzkiej śmierci zostało gruntownie przewartościowane przez to, że śmierć zgodził się przyjąć na siebie Pan Jezus. On, Syn Boży, przyjął naszą ludzką naturę, stał się jednym z nas, ażeby nas wyzwolić z niewoli szatana, grzechu i śmierci i żeby rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno i pojednać je ze swoim Ojcem.

Przypatrzmy się zatem tajemnicy śmierci Chrystusa Pana. Zauważmy, że był On jedynym człowiekiem, który nie podlegał konieczności umierania. Jest on bowiem, również w swojej ludzkiej naturze, Synem Bożym, jest „jedno z Ojcem” (por. J 10, 30), toteż jest On jedynym człowiekiem, o którym można prawdziwie powiedzieć, że jest On „życiem i zmartwychwstaniem” (J 11, 25).

Nowy Testament wielokrotnie podkreśla, że Jezus nawet w swoim dobrowolnie przyjętym na siebie uniżeniu nie podlegał konieczności umierania. Śmierć przyjął na siebie w pełnej dobrowolności. Umarł nie dlatego, że musiał, ale dlatego, że chciał oddać za nas swoje życie. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). To prawda, że Pan Jezus stał się ofiarą ludzkiej nienawiści, ale to w tym sensie, że zgodził się na to, aby wymierzona przeciwko Niemu zła wola ludzi osiągnęła zamierzony skutek. Z własnej woli stał się Ofiarą za nasze grzechy, a decyzję tę podjął w ścisłej jedności z wolą swojego Ojca: „Ja życie moje oddaję za owce. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca” (J 10, 17n).

Śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu była przede wszystkim dziełem niepojętej, wprost szalonej miłości Boga do ludzi: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).

Chrystus Pan przeszedł przez niewyobrażalne dla nas ciemności wewnętrzne, z wnętrza których wyrwała się z Jego serca poruszająca skarga: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Owszem, musimy pamiętać, że jest to początek psalmu mesjańskiego, niemniej trudno mieć najmniejsze nawet wątpliwości co do tego, że skarga ta świadczy jednak o jakichś niepojętych ciemnościach, w których był On wówczas pogrążony. I ludzie, i szatan zrobili wtedy naprawdę wszystko, żeby tego Człowieka oderwać od Jego Przedwiecznego Ojca.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter