Przykład rodziny Ulmów pokazuje, że heroiczna wierność w codziennych drobnych rzeczach może prowadzić nas ku świętości.

„Życie oddane miłości nigdy się nie kończy”, napisała w książce „Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości” Maria Szulikowska, jedna z osób, której abp Adam Szal powierzył promowanie kultu rodziny Ulmów. To prawda: ich skromne, pracowite, pełne modlitwy i rodzinnej radości ziemskie życie dobiegło końca po ludzku o wiele za szybko. Można powiedzieć, że to, co hojnie siali każdego dnia, zostało potwierdzone pieczęcią ich niewinnej krwi, przelanej w imię przykazania miłości. Krew tylu niewinnych ofiar wpadła jak ziarno w ziemię, by w ciszy dojrzewać przez długich kilkadziesiąt lat. „Przez pół wieku wokół zbrodni z Markowej panowało milczenie. Nawet w kręgu najbliższej rodziny nie rozmawiano na ten «zbyt bolesny» temat” (M.S).
Wynosząc ich na ołtarze – „wynosząc”, czyli jakby podnosząc do góry tak, by oświetleni Bożą chwałą byli lepiej widoczni dla wszystkich – Kościół mówi każdemu z nas, że heroiczna wierność w codziennych drobnych rzeczach może krok po kroku prowadzić nas ku wyżynom świętości. „Ich małżeństwo było prawdziwym traktatem o codzienności, czyli radością ze zwykłego życia przeżytego w niezwykły sposób” – pisze o Ulmach A. Bugała w książce „Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni”. „Żyjąc w swoim małym domku niczym w Nazarecie, realizowali swoje powołanie do świętości tak cicho i zwyczajnie, że ludzie do dzisiaj się zastanawiają: jak to jest możliwe, żeby byli świętą rodziną? Jedyna odpowiedź na tego typu wątpliwości płynie z Ewangelii: świętą rodziną jest ta, która pełni wolę Bożą” (M.S., „Markowskie bociany”).
Ulmów postrzega się często przez pryzmat ich przeszywającego serce bólem męczeństwa. Ale warto pamiętać, że do tej chwili, tragicznej, lecz jednocześnie jaśniejącej niebiańską chwałą, nie doszłoby, gdyby wcześniej przez długie lata nie zaprawiali się do tej ostatecznej życiowej próby, żyjąc każdego dnia wiernie swoim powołaniem rodzinnym. „Głęboko zakorzenione zasady moralne pozwalały małżonkom tworzyć rodzinę na wzór tej z Nazaretu; pełną miłości, zaufania i otwartości na plany Boga. (…) Fundamentem tej rodziny były miłość, praca i wiara. To pozwalało małżonkom przyjmować z radością kolejne dzieci, wychowywać je w duchu chrześcijaństwa i być wzorem dla nich oraz znajomych” – pisze Ewa Nowak w opracowaniu „Rodzina Ulmów w literaturze”. A w rezultacie „Nie dali się zastraszyć złu, nie ugięli się pod presją i z odwagą opowiedzieli się po stronie dobra”.
„Kto w drobnej rzeczy jest wierny…” – beatyfikując Ulmów, Kościół, jak cierpliwa matka, po raz kolejny przypomina nam, że do wielkiego heroizmu dochodzi się przez heroiczne przeżywanie codzienności, a wielką świętość osiąga się, uświęcając swoje życie dzień po dniu i chwila po chwili.