– Cierpienia ani nie należy wynosić na piedestał, ani udawać, że go nie ma. Można je natomiast uświęcić – mówi Martial Codou
fot. Radek Molenda / IdziemyZ Martialem Codou, założycielem Niewidzialnego Klasztoru Jana Pawła II, rozmawia Radek Molenda
Czym jest Niewidzialny Klasztor Jana Pawła II?
To wspólnota osób, które z różnych powodów cierpią: są chore, samotne, niepełnosprawne, zamknięte we własnych mieszkaniach, szpitalach, więzieniach czy domach starości. Wraz z nimi tę wspólnotę tworzą ci, którzy im chcą towarzyszyć: opiekunowie, rodzice i dzieci osób chorych, także rodzice cierpiący po stracie dziecka. Wszystkich ich łączy – to wspólny cel – ofiarowanie swojego cierpienia, w zjednoczeniu z cierpiącym na krzyżu Chrystusem, w intencji Kościoła, grzeszników, innych cierpiących. Wierzymy, jak mówił św. Jan Paweł II, że chorzy, najsłabsi, są skarbem Kościoła, że ofiarowanie cierpienia i modlitwy za innych objawia ich powołanie i wielką godność.
Jak ten Klasztor powstał?
W dniu pogrzebu Jana Pawła II byłem już diakonem stałym w diecezji Fréjus-Tulon i podczas nocnej modlitwy z 8 na 9 kwietnia 2005 r. przed Najświętszym Sakramentem otrzymałem pełną detali wizję, która napełniła mnie radością i pokojem. Obrazowała wszystko, co jest powołaniem Niewidzialnego Klasztoru. To wyobrażenie ze wszystkimi szczegółami miałem ponownie w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 15 sierpnia 2007 r., i wtedy powstał narysowany przez mojego brata Krystiana obraz.
Co przedstawiał?
To była biegnąca poziomo nieskończonej długości belka, której końce symbolizowały litery Alfa i Omega, połączone tęczą, na której szczycie jest Duch Święty. Po belce szły wszystkie rodziny świata, znajdujące się we wszystkich sytuacjach życiowych.
Belkę podtrzymywał czubek kościoła, a pionowo przecinała ją druga belka, tworząc krzyż. Ale ponieważ czubek kościoła jest ostry – belka z ludzkością chwieje się, wielu ludzi z niej spada w przepaść. Jednak belkę z dwóch stron podpierają mocne filary. Lewy filar stanowiły niewinne dzieci, także te poddane aborcji – męczennicy, którzy swoim wstawiennictwem u Boga otwierają ludziom bramy nieba, stąd mają w ręku klucz. Prawy filar to także wstawiające się za ludźmi na belce osoby odrzucone, pozostające na marginesie: chorzy, niepełnosprawni, więźniowie modlący się na kolanach w więziennej celi itd.
Dzięki tym dwom podporom belka naszego życia doczesnego jest stabilna, a z kolei podpory te są podtrzymywane rękoma siedzącej na tronie Matki Bożej Królowej Wszechświata, która na kolanach trzyma Kościół. A wszystko to w okręgu symbolizującym Hostię. Tak więc my wszyscy, podtrzymywani modlitwą najsłabszych, cierpiących, osamotnionych, których – jak cały Kościół – podtrzymuje Maryja, wpisani w ofiarę Chrystusa, tworzymy wielki Niewidzialny Klasztor.
Skąd ta nazwa?
Poniekąd sformułował ją sam Jan Paweł II. W adhortacji apostolskiej Christifidelis laici o powołaniu i misji świeckich w Kościele pisał, że „człowiek, choć powołany do radości, w swoim codziennym życiu doświadcza cierpienia i bólu w najrozmaitszych formach”. I zaraz potem czytamy: „Wy wszyscy, opuszczeni i zepchnięci na margines naszego konsumpcyjnego społeczeństwa, chorzy, ułomni, głodni, emigranci, uchodźcy i więźniowie, bezrobotni, starcy, dzieci opuszczone i osoby samotne (...) Kościół uczestniczy w waszym cierpieniu prowadzącym do Pana (…) Liczymy na wasze świadectwa, aby uczyć świat, czym jest miłość. Zrobimy wszystko, co jest w naszej mocy, abyście znaleźli należne wam miejsce w Kościele i społeczeństwie” (Christofideles laici, 53).
We Francji osoby żyjące i modlące się w samotności, na marginesie życia, jak to jest w zakonach, są kojarzone ze słowem „klasztor”. Stąd uznaliśmy, że nazwanie tych wszystkich odrzuconych, „niewidzialnych”, którzy swoje cierpienia ofiarowują za innych, „niewidzialnym klasztorem” – będzie dobrą ideą.