Wróćmy jeszcze do zamachu. Co działo się w Fatimie w kolejnych godzinach po ataku na papieża? Jakie wiadomości docierały z Rzymu?
Wynikało z nich, że rokowania są złe, a papież może nie przeżyć. Nic nie wskazywało, że Ojciec Święty cudownie ocaleje, a rozszerzanie się przesłania fatimskiego, właśnie po tym wydarzeniu, nabierze niesamowitej dynamiki. Nikt wówczas nie przypuszczał, że za kilka lat skończy się komunizm, w dodatku w sposób pokojowy. W Polsce było to trudne do wyobrażenia, szczególnie po wprowadzeniu stanu wojennego. Pamiętam, że było to krótko po zamachu na papieża, a sytuacja w Polsce, którą w styczniu 1983 r. odwiedziłam po raz pierwszy, była mało ciekawa.
Co Pani zapamiętała?
Srogą zimę, kartki na żywność... To była podróż bliskich współpracowników ks. Kondora. Udaliśmy się wraz z nim do archidiecezji katowickiej. Zaprosiła nas mała parafia, usytuowana tuż przy granicy z ówczesną Czechosłowacją, do której wieźliśmy koronę do udekorowania figury Matki Bożej Fatimskiej. Lecieliśmy z Portugalii przez Szwajcarię, gdzie dołączyła do nas niemiecka lekarka. Wieźliśmy także odzież i żywność od kilku szwajcarskich rodzin. Wśród tych produktów było trochę kawy, towaru bardzo deficytowego wtedy w Polsce, a zarazem bardzo powszechnego w Portugalii. Największe wrażenie zrobiła na mnie informacja, że te kilka paczek kawy ma wartość tony węgla.
Coś jeszcze zapadło Pani szczególnie w pamięć?
Liczne procedury bezpieczeństwa. Ksiądz Kondor, jako Węgier, który podróżował często do państw bloku wschodniego i sam wywodził się z tej części Europy, był przyzwyczajony do specyfiki życia w demoludach. Mnie tymczasem dziwiło wiele rzeczy, w szczególności rozmaite kontrole i procedury. Jedna była wręcz popisowa. Podczas odprawy pasażerów na lotnisku pani oficer służby granicznej kazała mi się rozebrać, po czym centymetr po centymetrze i ścieg po ściegu obmacywała moją odzież w poszukiwaniu „czegoś”. Bardzo „oryginalna” była również podróż z Warszawy do Katowic. W niewielkim samolocie towarzyszyli nam żołnierze uzbrojeni w karabiny maszynowe. Po wylądowaniu żartowaliśmy, że właśnie z uwagi na ich obecność na pokładzie nie odmawialiśmy słodyczy, które podawano nam podczas lotu.
Co ciekawe, w ówczesnej Polsce panował duży kontrast. Odczuwało się autorytaryzm w przestrzeni publicznej, a z drugiej strony ogromną, jak na realia reżimu komunistycznego, wolność wewnątrz Kościoła.
Czym się ona przejawiała?
Na przykład bardzo swobodnymi rozmowami księży na tematy polityczne. Pamiętam, że w goszczącej nas parafii na wieść o przybyciu gości z Portugalii pojawiło się wielu kapłanów, którzy próbowali nam opisywać realia życia w państwie komunistycznym. Krytyki systemu i kierujących wówczas krajem oczywiście nie brakowało. Ksiądz Kondor uważał tego typu dyskusje za niemożliwe w warunkach węgierskiego komunizmu. Twierdził, że nawet wewnątrz Kościoła reżimowe służby mają swoich ludzi.
Była też ogromna wiara Polaków, przejawiająca się tłumami w kościołach i widoczną w świątyniach dużą liczbą młodzieży, zarówno świeckiej, jak i duchownej. Widok taki w Europie Zachodniej, nawet w Hiszpanii i Portugalii, należał wówczas do rzadkości. Szczególnie mocno utkwiły mi tłumy ludzi na nocnej procesji z figurą Matki Bożej Fatimskiej, a także widok czeskich wiernych, którzy ze świecami stali po drugiej stronie granicy. W tak symboliczny sposób towarzyszyli tej uroczystości.
Przed 30 laty blok komunistyczny zaczął się rozpadać. Symbolem stał się pękający mur w Berlinie, którego fragment znajduje się dziś na terenie sanktuarium fatimskiego. Jak wydarzenie to odbierał wicepostulator procesu beatyfikacyjnego rodzeństwa Marto?
Bardzo osobiście. Był przecież bezpośrednim świadkiem nawrócenia Rosji, o którym podczas objawień w Fatimie mówiła dzieciom Matka Boża. To przesłanie z 1917 r. zaczęło się wypełniać w życiu ks. Kondora, który musiał uciekać przed komunizmem z Węgier, a także na osobie Jana Pawła II, który również cierpiał ze strony reżimu. Być może z racji wspólnych doświadczeń i pochodzenia z tej kontrolowanej przez Rosję części Europy ks. Kondor i Jan Paweł II byli sobie tak bliscy. Jeśli chodzi o papieża, to zamach na niego miał też pośredni wpływ na rozszerzanie się przesłania fatimskiego w Polsce, gdzie powstało m.in. Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem. Po 1989 r. Fatima stała się celem pielgrzymek wielu Polaków. Do dziś są tu oni bardzo liczni.