25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Świętość w genach

Ocena: 0
1441

W dziejach Kościoła mamy małżeństwa z niewiarygodną wprost historią, zaprzeczającą poglądowi, że świętość jest nudna. Otóż potrafi być ona materiałem na sztukę teatralną wysokich lotów, tak jak losy Marii Zelii i Ludwika Martinów.

fot.wikipedia

Początkowo nic nie zapowiadało ich sakramentalnego związku. Wydawało się, że wiara poprowadzi oboje w stronę życia zakonnego – a przynajmniej tak rozumieli oni swoją drogę. Maria Zelia Guérin (ur. 1831 r.) chciała pójść w ślady swojej siostry Marie-Louise – wizytki. Jednakże w zakonie nie chciano Zelii. Według jednych relacji dyskwalifikował ją stan zdrowia, a według innych przełożona zakonu bez ogródek zakomunikowała Zelii, że nie ma powołania zakonnego. Paradoksalnie to właśnie owa bezpardonowa asertywność doświadczonej siostry zakonnej zapewniła młodej dziewczynie wyniesienie na ołtarze. Osąd siostry przełożonej, który mógł zostać odebrany jako wręcz krzywdzący, był w rzeczywistości zbawienny dla przyszłych jej losów. Pan Bóg najwidoczniej lubi nieoczywiste rozwiązania w naszym życiu. Zelia zmuszona była wymyślić sobie na nowo życie w stanie świeckim. Założyła więc firmę koronczarską i… odniosła tak duży sukces, że określiła siebie wręcz jako „niewolnicę ciągłych zamówień”.

Powołanie zakonne odczuwał też młody Ludwik Martin (ur. 1823). W każdym razie tak mu się wydawało. Postanowił wstąpić do zakonu augustianów, lecz ci go nie chcieli z powodu… nieznajomości łaciny i braków w wykształceniu. Spotkał go cios graniczący z kompromitacją, jak wówczas mogło się wydawać. Ludwik, identycznie jak Zelia, musiał więc wymyślić sobie życie na nowo. Poświęcił się zawodowi zegarmistrza i jubilera.

Kiedy poznał Zelię, oboje uznali, że muszą być razem. Ślub wzięli w tempie iście ekspresowym, bo po trzech miesiącach znajomości. Połączyło ich uczucie tak intensywne i tak niezwykle mocne, że zapragnęli zostać białym małżeństwem. Pomysł wybił im z głowy… spowiednik.

Małżonkowie doczekali się dziewięciorga dzieci, spośród których w dorosłość weszło tylko pięć córek. Wszystkie zostały siostrami zakonnymi. Najbardziej znana z nich to wyniesiona na ołtarze s. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza (1873-1897, kanonizowana w 1925 r.). Matki nie miała okazji dobrze zapamiętać, Maria Zelia zmarła bowiem w 1877 r., kiedy Teresa miała zaledwie cztery lata. Z kolei w lutym 2020 r. zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego s. Franciszki, czyli Leonii Martin (1863-1941), kolejnej z córek Zelii i Ludwika. Dla niej odkrycie powołania również było długą i niełatwą drogą. Najpierw wstąpiła do zakonu klarysek, lecz z niego wystąpiła. Potem dwukrotnie szukała szczęścia u wizytek, lecz i tu również bez powodzenia. Dopiero czwarta próba, znów u wizytek w Caen, zakończyła się powodzeniem i w 1900 r. Leonia złożyła śluby zakonne.

Przyszłe święte wychował ojciec, mający ponoć dosyć wybuchową naturę. Musiał zdawać sobie sprawę ze swojej słabości, usilnie bowiem nad charakterem pracował. Pod koniec życia zmagał się z cierpieniem fizycznym i psychicznym. Święta Teresa określiła go barwnie, ale niezwykle trafnie jako „Dziedzica i Władcę Senioratów Cierpienia i Upokorzenia”. Zmarł w 1894 r.

Czy Martinowie byli pobożni? Pytanie trochę nie na miejscu. Oczywiście, że tak, ale nie w takim stopniu, jakbyśmy mogli się spodziewać. Matkę z lekka irytował obyczaj jednej z córek, która o godzinie szóstej rano chciała codziennie chodzić na Mszę Świętą. Zelia i Ludwik pilnowali podstawowych zasad. Gospodyni domu szczególnie zwracała uwagę na świętość niedzieli, jednakże potrafiła przy tym przymknąć oko, uznając, że na kupienie w niedzielę bułki dziecku w zasadzie może jeszcze przyzwolić.

W tej historii wszystko jest na pozór nie tak: źle odczytane powołanie na początku dorosłej drogi, tragedia umierających dzieci i przedwczesna śmierć współmałżonka. Któż w takiej sytuacji nie zadawałby pytania: dlaczego? A jednak to właśnie z takiej rodziny wyszły św. Teresa oraz s. Franciszka z Caen.

I któż teraz powie, że Bóg krzywdzi nas, nie dając nam tego, czego się domagamy? Czasem stawia nam na drodze przeszkody nie do przejścia albo też nierozumiejących naszych dobrych chęci gburów. A niekiedy stają oni nam na drodze po to, aby najzwyczajniej w świecie ich ominąć i pójść całkowicie odmienną ścieżką, jeszcze bardziej fascynującą niż ta, którą sami chcielibyśmy po omacku obrać.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter