29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Syn organisty

Ocena: 4.5
5579

Wrociszew był kolejnym miejscem, po Zuzeli i Andrzejewie, gdzie osiedliła się rodzina Wyszyńskich. Ojciec Prymasa Tysiąclecia był tam przez 30 lat organistą.

fot. xhz

To jedna z większych i najstarszych wsi Ziemi Grójeckiej, położona ok. 70 km na południe od Warszawy, niedaleko Warki. Z neogotyckim kościołem św. Małgorzaty w centrum i przedwojennym budynkiem szkoły noszącej od 19 lat imię kard. Stefana Wyszyńskiego, tylko nielicznym Wrociszew znany jest jako miejsce „prymasowskie”. Wśród nich są pątnicy zmierzający z Warszawy na Jasną Górę – z Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej i konkatedry Matki Bożej Zwycięskiej na Kamionku. Co roku gościnni mieszkańcy przyjmują ich na odpoczynek i opowiadają o losach rodziny Wyszyńskich.

 


WIRTUOZ I KATECHETA

Rodzina Wyszyńskich przeprowadziła się tu z Andrzejewa jesienią 1918 r., kiedy 17-letni Stefan uczył się już we Włocławku. Był tam alumnem drugiej klasy Liceum im. Piusa X przy Wyższym Seminarium Duchownym, czyli niższego seminarium. We Wrociszewie Stanisław Wyszyński zamieszkał z drugą żoną Eugenią i rocznym Tadeuszem oraz dziećmi z pierwszego małżeństwa: Anastazją, Stanisławą, Janiną i Wacławem. Na cmentarzu w Andrzejewie został grób ich matki Julianny Wyszyńskiej, zmarłej 31 października 1910 r., i siostry Zofii.

Wyszyńscy wyjeżdżali z Andrzejewa z konieczności. Lokalne intrygi doprowadziły do nieporozumień pomiędzy tamtejszym proboszczem a organistą. Stanisław Wyszyński stracił posadę, chociaż był znakomitym muzykiem i organizatorem życia parafialnego. Prymas zapisał potem we wspomnieniach: „ojciec zlikwidował gospodarstwo w Andrzejewie i przeniósł się do Wrociszewa, gdzie ks. Feliks Sobolewski zaofiarował mu posadę organisty. (…) Rodzina przeżyła to boleśnie, ale spokojnie, a ojciec nigdy nie wypowiadał się na ten temat”.

Na pierwszej Mszy z udziałem nowego organisty obszerny kościół okazał się za ciasny. Ludzie przybyli licznie z odległych parafii, aby posłuchać jego gry. Wyszyńscy zamieszkali w organistówce, około 500 m od kościoła, w połowie drogi wiodącej na cmentarz, w gorszych warunkach niż w Andrzejewie. Drewniany dom dzielili z kościelnym. W podwórku znajdowały się pomieszczenia gospodarskie ze zwierzętami hodowlanymi. Wyszyńscy otrzymali kawałek ziemi z sadem.

Stanisław jako organista dobrze zapisał się w pamięci mieszkańców Wrociszewa. – Bardzo dbał o organizowanie różnych uroczystości, przygotowanie dekoracji. Ludzie wspominali go z wielkim szacunkiem – opowiada ks. kanonik Jan Stepaniuk, proboszcz we Wrociszewie w latach 1985-2006.

– Kiedy grał na organach, prosił, by ktoś wszedł na górę do kalikowania, czyli poruszania miechami. Kiedyś poprosił i mnie, „żeby nabożeństwo pięknie wyglądało” powiedział. Ledwo mogłem dosięgnąć drążka, ale jakoś szło – wspomina z uśmiechem ks. kanonik Jan Kaczmarczyk, pochodzący z Biskupic Starych w parafii Wrociszew. Ponadto organista prowadził chór parafialny. – Moja starsza siostra Anna śpiewała w tym chórze – dodaje ks. Kaczmarczyk.

Organista zajmował się też przygotowaniem dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. – Mnie także przygotowywał do przyjęcia Pana Jezusa po raz pierwszy – opowiada ks. Kaczmarczyk. – Spotkania odbywały się w kościele, na plebanii albo w organistówce – po prawej stronie była kuchnia, po lewej pomieszczenie, w którym przyjmowani byli goście. Pamiętam, jak chłopców uwrażliwiał, by przechodząc obok figury albo krzyża, zdejmowali czapkę, a dziewczynki by się przeżegnały.

Stanisława Wyszyńskiego zapamiętano jako człowieka rozmodlonego, często można było go spotkać z różańcem w ręku, w drugiej ręce trzymał czasem grudkę ziemi.

– Jestem mu bardzo wdzięczny, bo miał duży wkład w rozwój mojego powołania kapłańskiego, wymodlił mi je – podkreśla ks. Kaczmarczyk. – Zostałem ministrantem. Stanisław Wyszyński po Eucharystii często schodził do zakrystii. Kiedyś powiedział do mnie: „Widzę jak służysz do Mszy Świętej, jak przyjmujesz Komunię Świętą. Zostań księdzem, będę się o to modlił”. Dodał, że „w naszej parafii nie ma powołań kapłańskich”. Były to pierwsze lata powojenne, trwało zaprowadzanie ustroju komunistycznego w Polsce, dla Kościoła katolickiego miało nie być miejsca.

– Kiedy chodziłem do gimnazjum i liceum, interesował się, czym się zajmuję – wspomina ks. Kaczmarczyk, który kapłanem został 8 grudnia 1956 r. Święceń kapłańskich udzielił mu kard. Wyszyński. – Były to pierwsze święcenia, których udzielił Prymas po uwolnieniu z internowania. Przeczuwaliśmy, że ten moment może nastąpić, i czekaliśmy ze święceniami siedem miesięcy.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter