Przydałaby się nam odrobina tego lęku starożytnych chrześcijan, aby w naszym zarabianiu na chleb powszedni nie było żadnego grzechu. Ileż łatwiej byłoby wtedy człowiekowi szanować samego siebie.
„Ścięcie św. Pawła” – obraz w katedrze w Maladze
Opowiadał mi znajomy ksiądz, który jest duszpasterzem Polaków w jednym z krajów zachodnich, o swoim parafianinie, którego przyłapano na handlu narkotykami, a którego teraz odwiedza w więzieniu: „To dla mnie wielka tajemnica – mówił – jak to było możliwe, że ten dobry, poczciwy człowiek zajmował się czymś tak oczywiście i straszliwie złym”.
Taką samą tajemnicą było to, że tylu zwyczajnych, poczciwych ludzi zaangażowało się kiedyś do tak zwanej służby bezpieczeństwa i zajmowało się łamaniem sumień i szerzeniem strachu wśród swoich współobywateli. Żeby podjąć się takiej „pracy”, wystarczył zwyczajny brak wyobraźni moralnej – tej wyobraźni, która każe myśleć o dobru innych, a przynajmniej ostrzega przed zadawaniem im krzywdy. Brak tej wyobraźni wydaje się jednak czymś zwyczajnym u tych wszystkich, którzy własny interes uznali za dobro najwyższe.
Handel narkotykami czy zawodowe uprawianie przemocy to są już zbrodnie. Jednak my potrafimy również naszą pracę zasadniczo pożyteczną skazić różnymi niegodziwościami, których się dopuszczamy z myślą o większym zysku. W Księdze Ezechiela znajduje się zdanie idealnie odnoszące się zarówno do kelnera, który prowokuje do upijania się podatnych na to klientów, jak i do księgarza, który zajmuje się kolportażem druków satanistycznych czy pornograficznych: „Bezcześcicie Mnie przed ludem moim dla garści jęczmienia i kęsa chleba, zabijając dusze, które nie powinny umrzeć” (Ez 13, 19).
Lęk przed zyskiem pochodzącym z czyjejś krzywdy, czy w ogóle z łamania Bożych przykazań, stanowi ważny sprawdzian, czy my naprawdę wierzymy w Boga. „Pobiegnę za swymi kochankami – woła żona proroka Ozeasza, symbolizująca nasze odstępstwa od Boga – bo oni chleb mi dają i wodę, wełnę, len, oliwę i napój” (Oz 2, 7). Tę samą prawdę – że lepiej niczego się nie dorobić, ale za to wiernie trwać przy Bogu, niż niegodziwymi sposobami osiągnąć bogactwa – przypomina Księga Przysłów: „Lepiej mieć mało – z bojaźnią Pańską, niż z niepokojem wielkie bogactwo. Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nienawiścią” (Prz 15, 16n).
ZAKAZANE ZAWODY
Dzisiaj mało kto wie o tym, że Kościół starożytny sporządzał listy zawodów, których chrześcijanom nie wolno było podejmować ani uprawiać. Mianowicie zakazane były wszelkie zawody, które wiązały się z zadawaniem krzywdy, łamaniem Bożych przykazań albo obowiązkiem uczestnictwa w obrzędach bałwochwalczych. Z tego ostatniego powodu chrześcijanie musieli na przykład rezygnować z podejmowania wysokich urzędów publicznych, skądinąd przecież niezbędnych do normalnego funkcjonowania społeczeństwa.
Nie mogę się powstrzymać od powiedzenia na ten temat paru uwag bardziej szczegółowych. Otóż jedna z takich list znajduje się w pochodzącym z około 211 r. tekście pt. „Tradycja apostolska”. W rozdziale drugim autor – prawdopodobnie św. Hipolit Rzymski – opisuje procedurę przyjmowania kandydatów do chrztu, którzy zgłosili się na katechizację. Na samym początku wyraźnie informowano kandydata, czego oczekuje od niego Kościół w zakresie małżeństwa i życia seksualnego: „Jeśli ktoś żyje w związku małżeńskim, należy go pouczyć, że mąż powinien zadowolić się własną żoną, a żona własnym mężem. Jeśli ktoś nie jest żonaty, należy go przestrzec, że nie wolno mu popełniać cudzołóstwa, lecz musi albo zawrzeć prawne małżeństwo, albo zachować wstrzemięźliwość”.
„Należy ponadto zbadać – kontynuuje swoją instrukcję św. Hipolit – jakie rzemiosło lub zawód uprawiają przyprowadzeni na katechizację. Jeśli ktoś prowadzi dom publiczny i utrzymuje prostytutki, musi z tego zrezygnować albo odejść. Jeśli jest malarzem lub rzeźbiarzem, należy mu zwrócić uwagę, że nie wolno mu sporządzać wizerunków bóstw, a gdyby nie zechciał tego zaprzestać, trzeba go odprawić. Jeśli jest aktorem lub występuje w teatrze, ma tego zaprzestać lub odejść. (…) Woźnica cyrkowy, zawodnik publiczny, gladiator, łapacz zwierząt w cyrku, posługacz publiczny przy walkach gladiatorów muszą albo porzucić zawód, albo odejść. Jeśli ktoś jest kapłanem lub stróżem bóstw pogańskich, musi zrezygnować albo odejść. Żołnierzowi w służbie gubernatorskiej należy zwrócić uwagę, że nie wolno mu zabijać ludzi (wykonywać wyroków śmierci), nawet gdyby otrzymał taki rozkaz; o ile nie chciałby się na to zgodzić, trzeba go odesłać z powrotem. Dostojnik posiadający prawo miecza lub wysoki urzędnik miejski uprawniony do noszenia purpury, mają albo zrezygnować z godności, albo odejść. (…) Guślarz, astrolog, wróżbita, wykładacz snów, kuglarz, wytwórca amuletów muszą albo zaprzestać swych zajęć, albo odejść” („Tradycja apostolska” 2, 2).