21 stycznia
wtorek
Agnieszki, Jarosława
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Szczęść Boże, tu ksiądz

Ocena: 4.92222
673

Niektórzy wieszczą wizycie kolędowej smutną przyszłość. Ale wciąż dla księdza pozostaje ona doskonałą okazją do poznania parafian, a także przeżycia chwil zapadających głęboko w pamięć.

fot. Magdalena Prokop-Duchnowska

Coroczna kolęda nie jest fanaberią. Do odbycia wizyty duszpasterskiej w domu parafian ksiądz zobligowany jest przez Kodeks Prawa Kanonicznego. Spotkania z ludźmi, czasami pokazanie się w tych rewirach, gdzie nie myśli się specjalnie o Bogu czy Kościele, to wielkie wyzwanie duszpasterskie, które warto podjąć.

 


CICHO. NIE OTWIERAJ

Obecnie z zasady księża wyruszają do rodzin i osób, które mają założone karty kolędowe w kancelarii parafialnej. Od pandemii COVID-19 coraz więcej parafii organizuje wizyty na zaproszenia. Choć w dalszym ciągu są parafie, gdzie księża po prostu pukają od drzwi do drzwi. O wiele częściej zdarza się to w mniejszych miejscowościach. W miastach, takich jak Warszawa, kolęda zaczyna być wydarzeniem społecznie marginalnym – na przyjście księdza czekają zasadniczo osoby, które chodzą do kościoła parafialnego i znają harmonogram wizyt. Pozostali mieszkańcy w większości udają zdziwienie, gdy usłyszą dzwonek. Wtedy zza drzwi dochodzą głosy konsternacji: „Słuchaj, ksiądz przyszedł. Cicho. Nie otwieraj” albo podobne. Zdarzają się też osoby, które otwierają drzwi i w sposób wysoce ugrzeczniony i uteatralizowany wypowiadają słowa zdziwienia: „Ojej, to ksiądz dzisiaj u nas chodzi. Nie jesteśmy przygotowani. Może innym razem. Dziękujemy”.

Zresztą możliwości powiedzenia „nie” jest więcej. Jeden z księży, chodząc od domu do domu, zauważył, jak sąsiad, u którego jeszcze przed chwilą paliło się światło w prawie całym domu, gorączkowo je gasi i zasłania rolety. Pech chciał, że nie zdążył, i ostatnią musiał zasłaniać na oczach nadchodzącego księdza. Potem oczywiście, kiedy ten zadzwonił do furtki, panowało już zaciemnienie niczym w czasie wojny, a z głośniczka domofonu można było usłyszeć dobywającą się melodyjkę dzwonka, który mógłby grać i grać w nieskończoność… Inny z kapłanów wspominał o podobnej sytuacji, która różniła się jednak tym, że rozbawiona właścicielka domu albo jej córka (osoba w ciemności pokoju wyglądała na dość młodą) nagrywała księdza stojącego pod furtką, by zapewne wrzucić na swoje media społecznościowe wzmiankę o zabawnym gościu.

Choć są to zazwyczaj jednostkowe przypadki. Tak samo jak sytuacje, gdy ksiądz w odpowiedzi na pytanie o wizytę słyszy agresywne tyrady pod swoim adresem. W ostatnich latach atmosfera wokół Kościoła wykreowana w dużej mierze przez media jest taka, jaka jest. Gdy więc pojawi się okazja do bezpośredniego spotkania, to niektórym wtedy rozwiązuje się język. Jak często są to kalki z medialnej narracji o Kościele, niech świadczy dialog jednego z wikariuszy praskiej parafii: – Czy Państwo przyjmują księdza po kolędzie? – Nie. Nie jesteśmy z PiS-u. Na co zdziwiony ksiądz zdążył tylko odpowiedzieć: – Ja też. Po czym usłyszał dźwięk odłożonej z hukiem słuchawki domofonu.

 


OKAZJA DO ROZMOWY

Stara szkoła savoir-vivre’u kolędowego uczy, że księdza powinno się przyjąć przy stole w głównym pokoju, gdzie gromadzą się wszyscy domownicy. Oczywiście stół powinien być przykryty białym obrusem, na środku krzyż, koło niego dwie zapalone świece. Obok Biblia albo inne ważne przedmioty religijne. Na stole nie może zabraknąć domowego kropidełka oraz wody święconej. Są to wszystko atrybuty związane z duchowym wymiarem i świadczą o powadze spotkania, które nie jest spotkaniem towarzyskim. Istotą kolędy jest błogosławieństwo mieszkańców i domu przez kapłana w imieniu Jezusa Chrystusa. A jak jest w praktyce?

W wielu domach miejsce kolędowego spotkania mogłoby być przygotowane lepiej. Brak krzyża czy wody święconej na stole to niestety w coraz większej liczbie domów norma. W wielu na ścianach widać wszystko, ale nie znaki religijne. Tym, co może najbardziej smucić, jest jednak nieobecność wielu domowników. Niektórzy akurat wyszli do sklepu, innym wypadła pilna sprawa na mieście. Niekiedy zdarzają się zabawne sytuacje, jak w wypadku pewnego wikariusza, którego właścicielka mieszkania i mama dwudziestoletniego syna zapewniała, że ten jest na ważnym spotkaniu w pracy. To spotkanie musiało odbywać się w pokoju obok, bo syn – niespecjalnie przejmując się gościem – przeszedł przez pokój gościnny do kuchni, by po chwili wrócić do swojego „biura” z zestawem śniadaniowym.

Dla księdza najtrudniejsze pozostają spotkania, w których wyraźnie brakuje szczerości. Ileż to rodzice czy małżonkowie potrafią mówić o tym, jak się im dobrze żyje, jak wspaniali są ich bliscy i jak bardzo pragną pochwalić swoją parafię czy Kościół w ogóle! Słowa wypowiadane z prędkością karabinu maszynowego przez chcących dobrze wypaść parafian są tylko świadectwem tego, ile w rzeczywistości zamierzają ukryć i jak bardzo zagadać księdza. Oby tylko nie zadał niewygodnego pytania…

Choć rolą księdza nie jest zawstydzanie gospodarzy, to warto sobie uświadomić, że kolęda może być doskonałą okazją do szczerej rozmowy o sobie, o rodzinie, parafii czy Kościele. Rozmowa taka, choć ze względu na czas (kwadrans to już dużo w jednym domu), nie może przerodzić się w dyskusję, to może dać impuls do dalszej wymiany zdań w innych okolicznościach w terminie pokolędowym. Dlatego niech nas nie dziwi, gdy ksiądz jednak stara się zadać jakieś osobiste pytanie dotyczące wiary, sakramentów czy wykonywanej przez nas pracy.

 


A CO KSIĄDZ SĄDZI O…

Klasycznym sposobem „obezwładnienia” księdza pozostaje jak zwykle odwołanie do bieżącej polityki albo do spraw szeroko dotykających sytuacji Kościoła. Pytania typu: „Co ksiądz sądzi o tej partii?” albo „Niech ksiądz zobaczy, co oni wyprawiają z Polską!” nie pozostawiają wątpliwości, czym żyją mieszkańcy danego domu.

A jeśli nie polityka, to Kościół przez duże „K”. Tutaj królują pytania typu: „Co ksiądz sądzi o arcybiskupie X”, „Co sądzi o biskupie Y?” albo „Co ksiądz powie o rozwodach kościelnych” albo „Czy według księdza religia powinna pozostać w szkole”?

Przykłady takich pytań można mnożyć. Problematyczne pozostają motywy ich postawienia. Jest to odczucie wielu duszpasterzy, że w takich pytaniach zbyt często chodzi o sensację, a nie prawdę, o temat zastępczy, zamiast tematu zasadniczego. O krok wtedy od wywołania nieporozumienia lub sporu.

Jeden z księży wspominał następujący dialog ze swoją parafianką: – Jak nasza parafia walczy z problemem pedofilii w Kościele? Na co zdziwiony, a przy okazji krewki ksiądz odpowiedział: – Kupuje broń i strzela do pedofilów. – Chyba ksiądz żartuje – usłyszał. – Pani też – odpowiedział. Takie i podobne dialogi przytaczane z dystansu, choć dotykają poważnych problemów, pokazują, jak trudno rozmawiać na kolędzie o ważnych sprawach.

Ideałem byłoby, gdybyśmy rzeczywiście rozmawiali o nas, starając się przyjmować księdza w życzliwości i prawdzie. Niekoniecznie trzeba opowiedzieć o wszystkich aktywnościach i zainteresowaniach swoich dzieci i wnuków, zwłaszcza gdy jakimś dziwnym trafem nie ma ich w tym czasie w domu. Można za to powiedzieć o swojej modlitwie, o swoich radościach albo wątpliwościach związanych z wiarą, podzielić się sobą, bo o to też chodzi w wizycie duszpasterskiej.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Wikariusz parafii św. Wacława na Gocławku w Warszawie, absolwent filologii polskiej i teologii


redakcja@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 21 stycznia

Wtorek, II Tydzień zwykły
Wspomnienie św. Agnieszki, dziewicy i męczennicy
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 2, 23-28
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do św. Wincentego Pallottiego - 13-21 stycznia

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter