Chodzi o wybór Chrystusa, o przylgnięcie do Niego z miłością. Wtedy następuje przejście od obowiązku do wyboru, od przykazania do pragnienia, od przyzwyczajenia do zawierzenia siebie. Chrzest to najważniejszy punkt na mapie naszej wiary. Czy pamiętasz datę Twojego sakramentu? Czy odwiedzasz kościół, w którym zostałeś ochrzczony? Czy modlisz się za kapłana, który Cię ochrzcił?
Niestety, wielu traktuje chrzest jako spełnienie obowiązku. Albo swoisty akces: chcą mieć udział w tym, w czym ma większość w Polsce. Zapis do organizacji, z którą się na co dzień nie utożsamiam, ale z którą lepiej żyć w zgodzie, dla „świętego spokoju”. A przecież chodzi o wybór Chrystusa.
Chrzest nie jest szczepionką gwarantującą zbawienie. Można być ochrzczonym ateistą. Chrzest jest jak bilet na podróż – może zostać niewykorzystany. Jeżeli zabraknie rozwoju wiary, będzie kulturalne pogaństwo. Jeżeli zabraknie wiedzy o wierze, pojawi się mitologia. Jeżeli zabraknie pielęgnacji wiary, pozostaną pobożne rekwizyty w szufladach.
W tym sakramencie nie chodzi o wybór większości czy ideologii, ale o wybór Osoby, z którą chcę związać swoje życie aż do końca. Paradoksem jest to, że coraz częściej ludzie wybierają sakramenty, ale nie Chrystusa. Sakramenty w oderwaniu od Niego stają się jakąś lojalnością wobec rodziny lub wiązanką sentymentów.
Takie podejście owocuje tym, że wielu ma „kościelne papiery” w porządku. No i co z tego? Jeszcze nie wybrałeś Chrystusa na poważnie. Gdy w czasach Jana Chrzciciela „cały lud przystępował do chrztu”, towarzyszyło mu pragnienie przemiany. Pytali proroka: co mamy robić, gdy będziemy już ochrzczeni? Dziś wielu uważa, że po chrzcie wszystko jest załatwione. Można zauważyć zdziwienie, że sakramenty do czegoś zobowiązują. Chrzest nie jest elementem dekoracji dzieciństwa. Zobowiązuje do zafascynowania dziecka wiarą.
ks. Jan Sawicki |