Dla chrześcijan krzyż jest świętością. Dla niewierzących – znakiem męki i końca. Tak dramatyczny rozdźwięk był widoczny od samego początku.
fot. xhzSprawiedliwy został powieszony na krzyżu jak złoczyńca. Ten paradoks zmienił nasze spojrzenie na krzyż. Dziś, kiedy obecność krzyża w świecie zachodnim bywa często odrzucana, tym bardziej trzeba ukazywać jego sens.
ZNAK WYWYŻSZENIA
Święty Jan notuje, że pod krzyżem Jezusa stały „Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena”, a także „umiłowany uczeń”, którego utożsamiamy z autorem czwartej ewangelii. Poza tym byli tam oskarżyciele, oprawcy i gapie. Grupa przeciwników upajających się polityczno-religijną zemstą, widokiem krwi i cierpienia skazanego Jezusa. Być może do dziś jest to najliczniejsza grupa ludzi patrzących na krzyż. Dla nich był on tylko środkiem do zniszczenia „uzurpatora”, za którego uważano Nauczyciela z Nazaretu. Dla najbliższych Jezusowi krzyż stał się przestrzenią adoracji, która rozpoczęła się na Golgocie i dzięki Tradycji trwa w Kościele do dziś.
Ewangelista Jan był bezpośrednim świadkiem. Razem z uczniami dziwił się gestowi obmycia nóg na rozpoczęcie ostatniej wieczerzy, w czasie której spoczywał przy boku Chrystusa. Może słyszał nie tylko słowa modlitwy ofiarowania zanoszone przez Jezusa, ale także bicie Jego serca? Widział pojmanie, w czasie którego kohorta Rzymian upadła na dźwięk słów „Ja jestem”. Przyglądał się drodze krzyżowej. Wytrzymał przy Maryi godziny konania Jezusa. Wreszcie pobiegł z Piotrem do grobu, by zdziwić się po raz kolejny w tych dniach. Dożył późnej starości i miał dużo czasu, by dzięki Duchowi Świętemu zrozumieć to, w czym uczestniczył.
Zrozumiał, że na krzyż należy patrzeć jak na narzędzie zbawienia, a nie hańby. Po latach przytoczył szczegóły nocnej rozmowy Jezusa z Nikodemem: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14n). To wywyższenie dokonało się na Golgocie. Jan wraz z uczniami, którzy w momencie samego ukrzyżowania okazali lęk, poszli za krzyżem Chrystusowym, przyjmując swoje życie apostolskie i oddając je w imię Jezusa. Tak samo ludzie wszystkich czasów, patrzący na krzyż i przyjmujący jego znaczenie w swoim życiu, wchodzą również na drogę wywyższenia krzyża, które jest początkiem zbawienia. Święty Paweł w Liście do Galatów pisał nawet o tym, że chlubi się tylko z krzyża Chrystusa (por. Ga 6, 14).
WYWYŻSZENIE KONSTANTYŃSKIE
Chrześcijanom pierwszych wieków nie brakowało okazji do życia i umierania w duchu krzyża. Przedmiotem dyskusji historyków pozostaje natomiast to, na ile krzyż funkcjonował jako znak wywoławczy wyznawców Chrystusa. Przyjmuje się, że nie był powszechnie używanym symbolem. Starożytni chrześcijanie nie mogli brać na sztandar znaku krzyża, który kojarzył się z haniebną śmiercią. Znali krzyż jako narzędzie tortur, budzące odrazę. Sytuacja zmieniła się wyraźnie w IV w., kiedy do władzy doszedł Konstantyn Wielki.
Euzebiusz z Cezarei w dziele opisującym życie cesarza pozostawił relację o wizji, jakiej doznał Konstantyn w czasie wędrówki na Rzym w 312 r. Przyszły władca imperium rywalizował wtedy o panowanie z Maksencjuszem; 28 marca 312 r. rozegrała się zwycięska dla niego bitwa, po której wkroczył do Wiecznego Miasta. Euzebiusz wspomina, że dzień przed starciem Konstantyn w czasie wędrówki ujrzał na niebie świetlisty krzyż i napis: „Pod tym znakiem zwyciężysz”. W nocy zaś, podczas snu, sam Chrystus miał nakazać Konstantynowi użycie znaku krzyża, znanego jako Chi Rho, na sztandarach legionów. Od tego czasu znak krzyża miał zyskać miejsce w oficjalnej ikonografii. Konstantyn rok później wydał w Mediolanie edykt, który zezwalał chrześcijanom na swobodne praktykowanie swojej religii. Rozpoczęła się epoka konstantyńska – czas, w którym chrześcijaństwo stało się dominującym przekazicielem treści religijnych i kulturowych dla Europy.
Podwaliny pod rozwój epoki konstantyńskiej położyła też matka cesarza, Helena. Będąc już leciwą kobietą, wyruszyła w 326 r. w pielgrzymkę do Palestyny. O powodach tego wyjazdu dyskutują historycy, gdyż odbył się on bezpośrednio po dramatycznych wydarzeniach, w wyniku których syn Konstantyna z innego związku i jego aktualna żona ponieśli śmierć. Cesarzowa Helena dotarła do Ziemi Świętej, gdzie odnalazła i otoczyła opieką najważniejsze miejsca chrześcijaństwa. W czasie pobytu w Jerozolimie matka Konstantyna odnalazła miejsce śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Wracając, zabrała ze sobą liczne relikwie, w tym relikwie krzyża świętego. Dzięki tej wyprawie w Rzymie powstała bazylika Santa Croce in Gerusalemme (Świętego Krzyża z Jerozolimy). Chrześcijaństwo zachodnie zyskało miejsce, w którym można było fizycznie oddawać cześć pozostałościom świętego krzyża. Z czasem fragmenty relikwii trafiły do wielu miejsc w Europie, decydując o umocnieniu roli krzyża, będącego odtąd nie tylko wyznacznikiem duchowej drogi chrześcijan, ale także oficjalnym znakiem ich wiary. Znak krzyża spajał ideologicznie cały świat Zachodu. Aż do współczesności, w której nastąpił zwrot, a może nawet upadek potęgi znaku krzyża jako symbolu populacji europejskiej.
POSZUKIWANIA WSPÓŁCZESNOŚCI
Epoka współczesna, od czasów oświeceniowych, chlubi się swoją autonomią wobec chrześcijaństwa. Krzyż, ponownie jak w czasach św. Pawła, stał się dla wielu znakiem hańbiącym i odrażającym. Ludzie postoświeceniowi w dużej mierze uważają krzyż i wiarę w jego moc za przejaw irracjonalizmu i zabobonu. Wydaje się, że do tej sytuacji pasuje Pawłowe określenie „głupstwo dla pogan”. Jednak i dziś możemy zaobserwować przejawy zainteresowania krzyżem. Od ponad stu lat naukowców różnych dziedzin interesuje Całun Turyński, który jest swoistą „fotografią” człowieka umęczonego na krzyżu. Chrześcijanie żywią przekonanie, że jest to pośmiertny wizerunek ciała Chrystusa.
Ostatnio zrobiło się głośno o kolejnych badaniach włókien materiału, z którego wykonany jest Całun. Przeprowadził je zespół prof. De Caro z Instytutu Krystalografii w Bari, poddając próbki materiału badaniom metodą szerokokątnego rozpraszania promieni rentgenowskich (wide-angle X-ray scattering). Wyniki wskazują wiek płótna na 2 tys. lat. Są kolejnym mocnym głosem świata nauki za autentycznością płótna przechowywanego w Turynie.
Wizerunek człowieka z Całunu jest dokumentem ukrzyżowania. Nestor polskich badaczy tego płótna dr Stanisław Waliszewski w jednej z analiz opisał zmasakrowane ciało Chrystusa okiem lekarza. Rany i ślady cierpienia zadanego w czasie biczowania, drogi krzyżowej, przybijania do krzyża i agonii dają możliwość wskazania tego, w jakiej pozycji wisiał ukrzyżowany, gdzie został przybity do belki, z jakiej odległości rzymski żołnierz wbił dzidę w bok Chrystusa. Te i inne cechy męki są świadectwem cierpienia Zbawiciela, które staje się nieomal dotykalne dzięki różnorodnym opisom przybliżającym nam fenomen śmierci krzyżowej. Wskazują one nade wszystko na realność ukrzyżowania Chrystusa, które musiało wyglądać tak jak na ciele człowieka z Całunu. Uwiarygodniają też to, co o momencie śmierci Jezusa przekazali ewangeliści.
Krzyż pozostaje dla ludzi tajemnicą do odkrycia. Wiara Maryi, apostołów, Heleny, a po nich pokoleń gorliwych chrześcijan ukazuje jego moc. Krzyż dla wielu jest nie tylko znakiem wiary, ale także źródłem duchowej mocy i przemiany. Nawet jeśli wywyższenie znaku krzyża właściwe dla epoki konstantyńskiej nie wróci, to znaczenie duchowe znaku krzyża pozostaje aktualne. Trzeba je tylko ciągle odkrywać.