„Wszyscy Cię szukają”. To słowa apostołów skierowane do Jezusa, kiedy wyszedł osobno, by się modlić. Wcześniej uzdrawiał chorych i uwalniał opętanych, był blisko człowieka i jego codziennych trosk.
fot. pixabay.comCzy jednak potrzeby ludzkie i ich pragnienia, chęć spotkania z Uzdrowicielem nie mogły w tym momencie stać się czwartą pokusą skierowaną w stronę Jezusa, już poza pustynią? Przecież rozmawiał z Ojcem, był sam z Tym, którego wolę realizował w swojej misji. Sądzę, że Jezus, odwrotnie niż ja, potrafił zostawić wszystko i wszystkich, by być z Bogiem, bo to było dla Niego najważniejsze spotkanie.
Nawet dobro może być wrogiem lepszego. Przywołajmy znów słowa apostołów, które zaskakują swą radykalnością. Wszyscy Go szukali, przecież całe miasto zgromadziło się przed miejscem, w którym znajdował się Jezus. Myślę teraz o tych, którzy czytają to rozważanie i stawiam pytanie: czy Ty szukasz Jezusa, czy potrafisz pójść tam, gdzie On jest? A jeśli Go szukasz, to dlaczego? Jaka jest Twoja intencja, motywacja, jaka choroba lub zniewolenie, co przynosisz na spotkanie z Nim? Zapewne jest dużo miejsc w naszym sercu, które znamy i wiemy, że potrzebują Bożej interwencji. Widzimy potrzebę zbliżania się do Jezusa, bo dostrzegamy swoje braki. Ale czy tylko dlatego?
Szukać Jezusa... Co znaczy szukać Jezusa? To znaczy w gruncie rzeczy dać się znaleźć, nie ukrywać się przed nim. W tym szukaniu chodzi o to, by poznać Jego miłość i plan, który ma wobec mnie. Ale poznanie to jeszcze nie wszystko. Złe duchy, które wypędzał, dobrze wiedziały kim jest Jezus, a nie chodziły Bożymi drogami. Wiedza to za mało; trzeba zrobić krok, podjąć decyzję, może właśnie teraz, gdy czytasz ten tekst. Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się, by ktoś tak bezpośrednio poprosił mnie, bym z nim pobył i pomilczał, bo do tego stopnia ceni sobie przebywanie ze mną i tak dużo mu to daje. Ale nie tak jest u Boga, którego, gdy poznaję, uczę się kochać. Chcę z Nim być, zostawić wszystko i wszystkich, by być uzdrowionym i wolnym.