Różaniec przeżywa w Polsce renesans. Nie tylko dlatego, że można się nim modlić wszędzie: w domu, podczas spaceru, przejażdżki rowerowej, prowadząc samochód czy w komunikacji publicznej. Jest modlitwą dla każdego, niezależnie od duchowego rozwoju i wykształcenia. Powstał jako „brewiarz dla ludu”, w którym 150 psalmom odpowiadało tyleż samo powtórzeń „Pozdrowienia Anielskiego” w trzech częściach Różańca – zanim św. Jan Paweł II dodał Tajemnice Światła. Kolejne dziesiątki Różańca można odmawiać o różnych porach jako modlitwę uświęcenia czasu.
Jeszcze przed 40 laty, kiedy polecałem w ramach zadośćuczynienia po spowiedzi odmówić Różaniec, często spotykałem się z prośbą o zmianę „pokuty”, bo penitent nie znał tej modlitwy. Dotyczyło to głównie mężczyzn. Dzisiaj problem ten praktycznie nie występuje. Co więcej, rośnie popularność Różańca, zwłaszcza wśród mężczyzn, o czym świadczą męskie koła różańcowe, a jeszcze bardziej nowe ruchy gromadzące dziesiątki tysięcy mężczyzn codziennie odmawiających Różaniec. Sztandarowym przykładem mogą być opisywani w tym numerze „Idziemy” (s. 12) Wojownicy Maryi. Wspólnoty modlących się mężczyzn niezmiennie wywołują szatańską furię.
W swojej istocie Różaniec jest modlitwą wspólnotową. Chociaż nie zawsze uczestniczymy w niej w większej grupie, to zgodnie z tradycją potwierdzoną w liście apostolskim św. Jana Pawła II Rosarium Virginis Mariae w kolejne dni tygodnia wierni na całym świecie rozważają te same tajemnice. Ale na tym nie koniec. W tradycji żydowskiej do odprawienia wspólnotowych modlitw potrzeba było tzw. minjanu, czyli co najmniej dziesięciu mężczyzn. Taka liczba zapewnia obecność Najwyższego. Pan Jezus tymczasem zapewniał: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,19–20). W przypadku Różańca, choćby odmawianego indywidualnie, tą „Drugą” doproszoną do modlitwy jest zawsze Matka Boża! Różaniec jest bowiem modlitwą z Maryją, a nie do Maryi, zgodnie ze słowami: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami”. Szerzej tłumaczy to o. Jacek Salij na s. 10.
Na koniec krótka retrospekcja. Przed tygodniem podjęliśmy temat kondycji szkolnictwa wyższego w Polsce i jego reformy. Zaprezentowaliśmy dwugłos prof. Kazimierza Dadaka i prof. Michała Seweryńskiego. Pierwszy to profesor ekonomii, emerytowany wykładowca na jednym z uniwersytetów w USA. Drugi to profesor prawa, były rektor Uniwersytetu Łódzkiego oraz były minister nauki i szkolnictwa wyższego, aktualnie senator. Dało to dwa odmienne punkty widzenia. Zadaniem redaktora naczelnego, podobnie jak prowadzącego każdą debatę, jest jej moderowanie i przedstawienie wniosków. Robię to po czasie. Ten z naszych ekspertów, który podważa znaczenie publikacji naukowych w zagranicznych periodykach, ma rację w tym, co odnosi się do badań z zakresu np. języka polskiego. Ale już w tym, co dotyczy nauk ścisłych i technicznych rację ma ten, który wskazuje na mizerię publikacji polskich naukowców. To samo dotyczy liczby patentów zgłaszanych przez polskie ośrodki badawcze.
Trudno również zaprzeczyć, że mamy w Konstytucji zapis o bezpłatnej edukacji w Polsce. Tyle tylko, że w znacznej części jest to zapis pusty. Bo co mamy powiedzieć tym, którzy za studia w Polsce muszą płacić? Dotyczy to ok. połowy studiujących. Nie dla wszystkich starcza miejsc na państwowych uczelniach. A i na państwowych część studiujących płaci. Kolejna sprawa to rosnąca skala rezygnacji ze studiów przed ich ukończeniem. Dotyczy to już 40 proc. studentów! Niektórzy z nich nawet nie podejmują nauki na uczelni, na którą zostali przyjęci. Odnosi się to głównie do szczęśliwców na studiach darmowych.
Problem ze szkolnictwem wyższym w Polsce realnie istnieje i wszyscy za to jakoś płacimy.

Co? Gdzie? Kiedy?



