Opada powyborczy kurz. Ulice przestają być areną politycznych debat, plakaty blakną na słupach, chociaż powinny być posprzątane, a komentarze na Facebooku tracą impet. Polska właśnie wybrała prezydenta. Choć nie da się ukryć, że wielu z nas nie głosowało za kimś, ale przeciwko komuś. Emocje buzowały, argumenty momentami przypominały raczej okrzyki bojowe niż refleksję obywatelską. Kłóciliśmy się. Ostro, często brutalnie. W domach, w pracy, nawet pod kościołem.
Czy brakuje nam prawdziwych liderów? Takich, na których nie znajdą się haki, których nie da się złapać za słówko ani pociągnąć do odpowiedzialności za brak działań i kompetencji? Zakończona kampania prezydencka była jak teatr emocji: gniewu, frustracji, złośliwości. Dobre słowo? Rzadkość. Szacunek dla innego zdania? Prawie nieobecny. A w zamian za to: złośliwość, przerzucanie się oszczerstwami, wyciąganie trupów z szafy i oczywiście obietnice, jak to teraz będzie pięknie. Czy naprawdę tego chcemy? Czy nasza demokracja ma być wiecznym polem bitwy, a nie działań?
I w tym właśnie momencie w kalendarzu pojawia się wspomnienie pewnej wyjątkowej postaci. Świętej Jadwigi Królowej. Kobiety młodej, a o sercu większym niż cały Wawel. Władczyni, która nie tylko rządziła, ale prowadziła. Nie przez złudzenia czy emocje, ale przez wiarę. Nie przez obietnice, ale przez ofiarę. Nie kalkulowała, kogo obrazić, komu ulec, z kim wejść w sojusz, by zyskać poparcie tłumu, i czy jej się to opłaci. Podejmowała decyzje, które nie zawsze były popularne, ale oparte na sumieniu i pragnieniu dobra wspólnego. Tego prawdziwego, nie propagandowego.
Kiedy 8 czerwca wspominamy św. Jadwigę Królową, łatwo zapomnieć, że miała zaledwie 12 lat, gdy została koronowana na króla Polski. Nie królową – króla. Niedługo potem decyzją polityczną została wydana za mąż za wielkiego księcia litewskiego Jagiełłę. On – poganin, starszy o ponad 20 lat. Ona – delikatna, wykształcona, wychowana w duchu zachodnioeuropejskim. To nie był romans, to była ofiara. Ale Jadwiga wiedziała, że to nie jej szczęście osobiste jest najważniejsze, lecz dobro państwa, że władza nie jest po to, by rządzić, ale by służyć. To właśnie dzięki niej Litwa przyjęła chrzest. Unia z Jagiełłą dała Polsce nowe siły, które zaważyły na historii całego regionu. Jadwiga fundowała szpitale, klasztory, szkoły, opiekowała się ubogimi.
Ta historia brzmi trochę jak bajka w porównaniu ze współczesną polityką. Czym musiała się wyróżniać Jadwiga, że nie bano się powierzyć jej zadania bycia królem Polski? Czy ona sama zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka? Czy współczesne dwunastolatki potrafiłyby sobie wyobrazić taką odpowiedzialność?
Jedno trzeba przyznać nam, Polakom: że po kilkuset latach wciąż charakteryzujemy się wielką wiarą. Może nawet większą niż za czasów Jagiellonów. Ile trzeba mieć wiary, aby uwierzyć w te wszystkie obietnice polityków, nie wierzyć w oszczerstwa, ale zaufać, że od teraz każdy z kandydatów zajmie się wyłącznie ofiarną pracą na rzecz ojczyzny?