Wymagania seminaryjne mieniły się, ale się nie zmniejszyły, i trzeba uważać, by tak się nie stało. Nie zmierzamy w kierunku bylejakości. - mówi bp. Tomasz Sztajerwald w rozmowie z Ireną Świerdzewską

Czego oczekują dziś wierni od kapłana?
Po pierwsze, dyspozycyjności: chcą, by był dla nich dostępny. Bywa, że ksiądz jest widoczny przy ołtarzu, ale kiedy wierni idą do zakrystii, żeby o coś zapytać, poprosić, to księdza już tam nie ma. Po drugie, postawy oddania się innym. Ludzie chcą wiedzieć, że jeżeli ksiądz poświęca im czas, to nie z obowiązku, ale z miłości pasterskiej; chcą czuć, że są dla niego ważni.
Dziś w coraz większym stopniu oczekuje się, żeby każdy był kompetentny w swojej dziedzinie. Coraz więcej wiernych ma wiedzę teologiczną; ci oczekują od księdza, że wyjaśni im zagadnienia, na które nie znają odpowiedzi.
Dlaczego zmniejsza się liczba kandydatów do kapłaństwa?
W dorosłość wchodzą pokolenia niżu demograficznego; młody człowiek ma tylko brata albo siostrę, a często jest jedynakiem. Mamy też w Polsce bardzo niski przyrost naturalny. Poza czynnikami socjologicznymi kolejny powód wiąże się z wykreowaną niesprzyjającą atmosferą wokół kapłaństwa czy w ogóle wokół powołań. Znam sytuacje, kiedy ci, którzy chcieli przyjść do seminarium, byli szantażowani przez swoich rodziców: co konkretnie rodzice mogą zrobić w odwecie. To także pokazuje, z jakimi dramatycznymi wyborami muszą zmagać się powołani.
Trzecim czynnikiem są szeroko pojęte zmiany społeczno-kulturowe, co przekłada się na słabą kondycję rodzin. Coraz więcej ludzi ma problem z podejmowaniem wiążących decyzji, czy to dotyczących kapłaństwa, czy małżeństwa. Niektórzy nawet twierdzą, że być może wymagania seminaryjne są zbyt wysokie, co też nie przekłada się na wzrost powołań. Ja uważam, że nie są one za duże. Zmieniły się w związku z mniejszą liczbą kleryków, ale nie zmniejszyły się – i trzeba uważać, by tak się nie stało. Obyśmy nie zmierzali w kierunku bylejakości.
Jak zmieniły się te wymagania?
Przestrzenie wymagające zmiany były dostrzegane od lat, na co położyła nacisk watykańska Kongregacja ds. Duchowieństwa w ratio studiorum przyjętym przez polski episkopat w 2009 r. Wprowadzenie roku propedeutycznego jako obowiązkowego dla wszystkich seminariów w Polsce jest odpowiedzią na te zmiany. W czasie tych 12 miesięcy przed pierwszym rokiem właściwej formacji w seminarium kładziemy nacisk na większą pracę od strony dojrzałości osobowej oraz w przestrzeni pracy duchowej. Każde seminarium w swoim zakresie dobiera metody: jest to współpraca z psychologami, z domami opieki, hospicjami czy organizacjami, przez które klerycy, pomagając chorym, bezdomnym, ubogim, kształtują swój charakter.
Jakie nowości zostały wprowadzone w formacji w seminarium warszawsko-praskim?
Jako prefekt podjąłem decyzję, że chcę pracować z klerykami bardziej indywidualnie. Spotkania z nimi i rozmowy zaowocowały, jak to nazywam, pedagogiką pozytywną. Dostrzegając nieprawidłowości, starałem się dotrzeć do ich korzeni. Uleczyć sytuację czy rozwiązać problem przez trwałą zmianę postaw. Nie zawsze to wychodziło, ale takie było założenie pracy indywidualnej. Jako rektor kontynuowałem tę linię. Moi współpracownicy w formacji skupiali się na tym, by łączyła się z towarzyszeniem alumnom, często podejmowali z nimi rozmowy indywidualne.
Plany naszych kolejnych inicjatyw zmieniliśmy na rzecz wprowadzania zasad nowego ratio studiorum, które zakładało pracę indywidualną i pracę nad formacją ludzką. W seminariach w Polsce wprowadzono np. warsztaty psychologiczne. Po pięciu latach jesteśmy na etapie analizowania doświadczeń i ewentualnego zrewidowania ratio studiorum.
Czy przeszłość, uwarunkowania psychiczne, cechy osobowości, skłonności mogą wykluczać z przyjęcia do seminarium?
Każdy młody mężczyzna ma prawo zgłosić się do seminarium, także ten, który ma pewne problemy. Każdego traktujemy indywidualnie, zastanawiamy się, co możemy w danej sytuacji zrobić. Jeżeli są to sprawy wykluczające z przyjęcia do seminarium, uczciwie mówimy o tym na początku rekrutacji.
Istnieją choroby, które wykluczają kandydata czasowo, bo formacja seminaryjna mogłaby utrudnić kontynuację leczenia. Zachęcamy wtedy do zgłoszenia się po ukończeniu terapii.
Kodeks Prawa Kanonicznego wskazuje, że nie można przyjmować do seminarium kandydata, który jest neofitą. Jeśli przez lata był daleko od Kościoła i np. w wieku 30 lat nawraca się, a za miesiąc zgłasza się do seminarium, nie może być przyjęty. Nie wiemy wtedy, na ile decyzja została podjęta na bazie emocji. Istotna jest trwałość nawrócenia; zaleca się przynajmniej kilka lat od tego momentu, by można było weryfikować powołanie.
Nie mogą być natomiast przyjęte do seminarium osoby, u których występują choroby psychiczne, jak schizofrenia. Tym, co także zupełnie wyklucza z przyjęcia do seminarium, jest duża niedojrzałość emocjonalna oraz skłonności homoseksualne. Kapłan ma być przecież ojcem i pasterzem.
Mówi się, że młodym ludziom brakuje empatii, postawy poświęcenia, wyrzeczenia. Jak mają stawać się kapłanami na wzór Jezusa?
Formacja wymaga planowania praktyk pasterskich kleryków w kierunku tego, co powinni robić na rzecz innych. Klerycy uczestniczą w seminarium w przygotowaniu kursów i rekolekcji dla lektorów, dni otwartych i dni skupienia dla kandydatów czy we wspólnym pielgrzymowaniu do miejsc świętych. Mają organizowane zajęcia w hospicjach, w szpitalach, gdzie trzeba zapomnieć o sobie i wyjść do drugiego człowieka. W seminarium warszawsko-praskim klerycy na pierwszym roku cyklicznie jeżdżą do osób chorych i bezdomnych.
Inną kwestią jest, czy ja sam, jako kandydat do kapłaństwa, staram się pielęgnować w sobie postawę poświęcenia, bo przecież ona powinna wynikać z mojego nawrócenia. Czy walczę ze swoim egoizmem, z tym, co mnie zamyka na innych?
W jaki sposób klerycy uczą się głosić słowo Boże?
Posługa Słowa, która jest jednym z głównych zadań księdza, zajmuje dość ważne miejsce w kształceniu seminaryjnym, głównie podczas zajęć z homiletyki. Już na pierwszych latach podczas warsztatów autoprezentacji klerycy pracują nad tym, jak przedstawiać siebie innym, jak operować słowem. Pisząc rozważania do nabożeństw majowych, czerwcowych, październikowych, pracują też nad wyrażaniem samych siebie, swoich myśli, co przygotowuje ich także do głoszenia słowa. Osoby mające trudności z wymową, mogą skorzystać z pomocy logopedy.
Klerycy z III roku seminarium wystawiają sztukę teatralną, pracując pod okiem aktorów i reżyserów. Poza aspektem artystycznym bardzo ważnym elementem jest zdobycie umiejętności pokonania tremy związanej z wyjściem do większej publiczności, co jest istotne podczas głoszenia kazań.
Czy należy łączyć seminaria, w których jest mało alumnów?
Dykasteria ds. Duchowieństwa określiła, że należy łączyć seminaria, w których jest mniej niż 30 kleryków, co nie jest ścisłym nakazem, ale zaleceniem. Wiąże się to z dynamiką pracy, bo inaczej organizuje się formację dla 30 kleryków, a inaczej dla pięciu. Każda sytuacja wymaga rozważenia.
Rozwiązania są różne, np. niektóre seminaria łączą się całkowicie, inne prowadzą tylko wspólny rok propedeutyczny, jeszcze inne decydują się na to, by alumni dojeżdżali na zajęcia do innego seminarium czy na wydział teologiczny. Wtedy tam, gdzie liczba alumnów jest mniejsza, można zapewnić dobrą jakość wykładów, a jednocześnie kontynuować formację we wspólnocie. Oczywiście może nadejść moment, w którym należy jednak podjąć decyzję o połączeniu się z innym seminarium. Chociaż istnienie seminarium w diecezji uzasadnia fakt, że poza formacją do kapłaństwa ma ono zadania kulturotwórcze i powołaniowe.
Na czym powinno nam bardziej zależeć: aby było jak najwięcej powołań czy mniej powołań, ale dobrych?
Kiedy pytam: „Kiedy ostatni raz modliłeś się o powołania? Czy modlisz się o to systematycznie?”, to często brak odpowiedzi. Dobrze, by urodziło się w nas pragnienie, abyśmy mieli jak najwięcej powołań, ale jednocześnie dobrych powołań. Wiele zależy od naszej modlitwy. Zachęcam do tej intencji.