23 czerwca
poniedziałek
Wandy, Zenona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Śmierć w obronie prawdy

Ocena: 5
210

„Jeden, dwa, trzy trupy ludzkie robią już ciężkie i przygniatające wrażenie. Proszę sobie wyobrazić ich tysiące, tysiące, i wszystkie w mundurach oficerów polskich… Kwiat inteligencji, rycerstwo Narodu!”.

fot. Maciej Miezian/Wikipedia/domena publiczna

Te słowa pisał Józef Mackiewicz, znalazłszy się w Katyniu tuż po odkryciu dołów śmierci, do których wiosną 1940 r. zbrodniarze z NKWD wrzucali ciała polskich jeńców zamordowanych strzałem w tył głowy. „Tworzą warstwy w głąb, warstwy ciał ludzkich jedne na drugich. W tej okropnej chwili przychodzi mi straszliwe porównanie ich do wielkiej skrzyni sardynek. Ułożone są jak sardynki, przekładane nawzajem to nogami, to głową, sprasowane, spłaszczone w trupim soku, który na dnie niektórych dołów ustaje się nieraz w postaci zielonej, martwej cieczy, nieodbijającej ani wierzchołków drzew, ani obłoków na niebie” – relacjonował.

 


ZMOWA MILCZENIA

Kiedy w kwietniu 1943 r. Niemcy ogłosili, że odkryli w Lesie Katyńskim pod Smoleńskiem masowe groby oficerów polskich zamordowanych przez Sowietów trzy lata wcześniej, Rosjanie uruchomili to, co mieli zawsze opanowane do perfekcji: agenturę wpływu i propagandę. O dokonanie zbrodni oskarżyli Niemców, skutecznie blokując działania Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, do którego premier gen. Władysław Sikorski zwrócił się z wnioskiem o bezstronne zbadanie sprawy. Przy okazji Stalin zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem polskim, które były już dla niego obciążeniem, gdyż miał gotowy plan na powojenną Polskę.

Dla Wielkiej Brytanii i USA sprawa katyńska stała się egzaminem sprawdzającym lojalność wobec Polski i Polaków. Niestety, egzaminu tego przywódcy obu państw nie zdali. Winston Churchill w rozmowie z gen. Sikorskim stwierdzał cynicznie: „Są rzeczy, które choć wiarygodne, nie nadają się, aby mówić o nich publicznie”. Trzy miesiące po tej rozmowie polski premier zginął w niewyjaśnionej do dziś katastrofie lotniczej w Gibraltarze. Podobną postawę przyjął Franklin D. Roosevelt, który delegatom polskiego rządu mówił: „To tylko niemiecka propaganda i spisek. Jestem absolutnie pewien, że Rosjanie tego nie zrobili”.

Katyń na długie lata stał się tematem drażliwym, niewygodnym, przemilczanym. „Gdy już cały świat wiedział, kto popełnił tę zbrodnię, najwyższy Trybunał tego świata – nie wiedział. To znaczy, mówiąc językiem prostym: nie chciał wiedzieć” – pisał z goryczą Mackiewicz w przetłumaczonej na osiem języków pracy „Sprawa mordu katyńskiego”. Pisał w chwili, gdy w czasie kryzysu koreańskiego w 1951 r. w USA powołano specjalną Komisję Śledczą Kongresu Stanów Zjednoczonych do Zbadania Faktów, Dowodów i Okoliczności Zbrodni Katyńskiej. Komisja pod kierownictwem prawnika i kongresmena Raya Johna Maddena przesłuchała ponad 300 świadków i zapoznała się z dostępnymi dokumentami. Raport końcowy nie pozostawiał wątpliwości, kto był sprawcą mordu, a konkluzja była jasna: społeczność międzynarodowa musi sprawców postawić przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości jako winnych ludobójstwa dokonanego z „pogwałceniem podstawowych zasad praw uznanych przez cywilizowane narody”. Tak się jednak nigdy nie stało.

 


DLACZEGO ZAKŁAMANIE?

Publikacje obnażające lansowane przez Sowietów „kłamstwo katyńskie” były w PRL na indeksie. Za przywożenie ich zza granicy, kolportowanie czy powielanie groziły surowe kary. Mówienie prawdy o Katyniu traktowane było w powojennym prawodawstwie jako „godzenie w sojusz z ZSRR”. Obowiązywać miała sowiecka wersja, że mordu na polskich oficerach dokonali Niemcy w 1941 r. Kto twierdził inaczej, stawał się przeciwnikiem Polski Ludowej.

Lektura książek poświęconych zbrodni katyńskiej sprowadzanych zza żelaznej kurtyny była największą pasją Walentego Badylaka. Był przedwojennym piekarzem i gorącym patriotą, czemu dał wyraz, wstępując do Armii Krajowej. Życie go nie oszczędzało: w czasie okupacji pochodząca ze Śląska żona podpisała volkslistę, a młodocianemu synowi kazała wstąpić do Hitlerjugend. Po wojnie syn, chcąc zrzucić z siebie to odium, stał się żarliwym komunistą, wstąpił do PZPR i został funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa w Gliwicach. Rozgoryczony Badylak osiedlił się w Mrowinach nieopodal Świdnika, gdzie prowadził niewielką piekarnię. Ale i tu nie miał lekko. Jako byłego żołnierza AK gnębiono go domiarami podatkowymi, kontrolami, aż wreszcie zabrano mu piekarnię stanowiącą jedyne źródło dochodów.

Postanowił rozpocząć nowe życie. Ożenił się z Ireną Sławikowską, wdową po kapitanie 6 pułku artylerii z Włodzimierza Wołyńskiego Eugeniuszu Sławikowskim, więźniu Kozielska zamordowanym w Katyniu. Zamieszkał ponownie w Krakowie, gdzie dostał skromną posadę w Zarządzie Zieleni Miejskiej. Pod wpływem żony zaczął zgłębiać dzieje zbrodni katyńskiej. Czytał i nie rozumiał, dlaczego wokół tej sprawy panuje takie zakłamanie. Zgłębianie historii zbrodni katyńskiej stało się jedynym celem jego życia, zwłaszcza że po tragicznej śmierci pasierba i żony w 1975 r. pozostał sam.

 


KRZYK PROTESTU

Postanowił wstrząsnąć sumieniem świata. 21 marca 1980 r. wyszedł o świcie z domu i udał się na krakowski rynek. Przykuł się do zabytkowego hydrantu, oblał benzyną i podpalił. Na tabliczce zawieszonej na szyi informował, dlaczego to robi. Protestował wobec zmowy milczenia wokół zbrodni katyńskiej, ale także przeciwko demoralizacji młodzieży przez komunistów, bo to było, według niego, powodem wyboru drogi życiowej syna. Śmiertelnie poparzony, skonał w karetce pogotowia, która wiozła go do szpitala. Nazajutrz w lokalnej prasie ukazała się krótka notatka, że aktu samospalenia dokonał człowiek chory psychicznie, choć jak świadczą zachowane dokumenty i relacje, nigdy nie leczył się i nie cierpiał na jakiekolwiek zaburzenia.

Przy studzience ludzie zaczęli palić znicze i składać kwiaty, które w nocy zabierała bezpieka. „W ludziach była cisza i skupienie, stali w niemym hołdzie” – wspominał działacz opozycji antykomunistycznej Stanisław Markowski. Wiadomość o tragicznej śmierci Badylaka rozchodziła się po Polsce lotem błyskawicy, także za sprawą komunikatów w Radiu Wolna Europa. Tym samym odżywała pamięć o zbrodni katyńskiej, a to przecież było celem zdeterminowanego starszego człowieka, który postanowił w tak tragiczny sposób zawalczyć o prawdę.

Kiedy na progu III Rzeczypospolitej z inicjatywy Instytutu Katyńskiego w miejscu, gdzie zginął Walenty Badylak odsłaniano pamiątkową tablicę, znalazły się na niej znamienne słowa: „Nie mógł żyć w kłamstwie, zginął za prawdę”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Historyk, doradca prezesa IPN, w latach 2016–2024 był szefem Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych


redakcja@idziemy.com.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 czerwca

Poniedziałek, XII Tydzień zwykły
Dzień powszedni
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): 
Mt 7, 1-5

+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter