W ostatnich latach w Hollywood realizuje się coraz więcej nowych wersji i kontynuacji lubianych przez widzów hitów ekranowych z gatunków popularnych.
Mamy więc kolejne fabularne i animowane obrazy przygodowe, fantastyczne, szpiegowskie i sensacyjne z udziałem starzejących się gwiazd. Do kin powracają rozmaite spidermany, transformersi itd. W kontekście tego szaleństwa na ekrany weszła piąta z kolei odsłona przygód Indiany Jonesa, który zjawił się po raz pierwszy w 1981 r. w filmie „Poszukiwacze zaginionej arki” Stevena Spielberga. Grający w tym cyklu główną rolę Harrison Ford występował przez lata w filmach wielu gatunków, ale widzom kojarzy się najbardziej z rolą profesora archeologii Jonesa.
Akcja piątej części serii rozgrywa się w 1969 r., kiedy to profesor Jones wybiera się na emeryturę i żegna się ze współpracownikami na uczelni. Nagle wracają upiory z przeszłości, pojawia się bowiem hitlerowski uczony dr Voller, który w czasie wojny walczył z Indianą Jonesem o tajemniczy talizman z czasów starożytnego Egiptu. Po wojnie naukowiec przeszedł, jak wielu nazistów, na stronę Amerykanów i w Stanach pracował nad programem nuklearnym – jak w realu inni niemieccy zbrodniarze wojenni! W momencie lądowania człowieka na Księżycu w lipcu 1969 r. Voller ze swoimi zbirami napada na uniwersyteckie pomieszczenia, gdzie pracował Jones, w celu zrabowania brakującej części talizmanu. Stary Indiana, chcąc nie chcąc, musi więc stawić mu czoło. Autorzy filmu na początku w dwudziestominutowej wstawce przypominają emocjonujące wojenne zmagania Indiany Jonesa z hitlerowcami, po czym rozpoczyna się właściwa współczesna akcja.
Oglądamy szaleńczą podróż Indiany po świecie i jego zmagania z upiornym dr. Vollerem. Należy podziwiać 80-letniego Harrisona Forda, który zgodził się zagrać w tym filmie, pokonując w pewnym sensie barierę wieku. Emerytowany Indiana nie emanuje już wdziękiem młodego bohatera „Zaginionej arki”, lecz podczas kolejnych starć i pogoni, w kultowym kapeluszu na głowie, stara się robić fajne miny. Wraz z towarzyszącą mu córką dawnego współpracownika wędruje w czasie, trafia nawet do sycylijskich Syrakuz w trakcie wojny z Rzymianami i rozmawia z samym Archimedesem. Nie zdradzę, kto i jak ratuje bohatera z opresji i sprowadza go do domu, jak to ma miejsce w hollywoodzkiej mitologii!
Nasuwa się jednak pytanie, po co właściwie zrealizowany został ten film, nakręcony znakomicie pod względem technicznym i trzymający widzów w nieustannym napięciu. Czy producentom chodziło tylko o zarobienie pieniędzy na kolejnym przeboju ekranowym, czy także o podtrzymanie jednego z największych mitów kina hollywoodzkiego? Myślę, że chodzi tu o oba wymienione powody.
„Indiana Jones i artefakt przeznaczenia” („Indiana Jones and the Dial of Destiny”). USA, 2023. Reżyseria – James Mangold. Wykonawcy: Harrison Ford, Toby Jones, Phoebe Waller-Bridge, Antonio Banderas, Mads Mikkelsen i inni. Dystrybucja – Disney Poland