Tym, którzy dobrze znają Italię, Mantua kojarzy się najczęściej z Wergiliuszem, Mantegną i rodziną Gonzagów.

Wergiliusz, autor „Eneidy”, jeden z największych twórców literatury światowej, przyszedł na świat w niewielkiej miejscowości położonej blisko Mantui i tutaj spędził swoją młodość. Słynne epitafium na jego grobie w Neapolu rozpoczyna się od słów Mantua me genuit, czyli „Mantua mnie zrodziła”. Andrea Mantegna, wybitny malarz XV w., którego prace były wzorem dla Albrechta Dürera, spędził w Mantui znaczącą część życia i tu został pochowany. Gonzagowie, wielki ród arystokratyczny, panowali w księstwie Mantui niemal 400 lat, od roku 1328 aż do 1708. Dzięki nim miasto stało się jedną ze stolic włoskiego renesansu. Z tej rodziny pochodził św. Alojzy Gonzaga, jezuita, kanonizowany w Rzymie razem z naszym św. Stanisławem Kostką 31 grudnia 1726 r. Księżniczką mantuańską była Ludwika Maria Gonzaga de Nevers, królowa Polski, żona dwóch naszych królów: Władysława IV i Jana Kazimierza II.
O tym wszystkim czytaliśmy w drodze do Mantui, przygotowując się do solidnego wykorzystania dwóch wolnych dni. Na szczęście – myśleliśmy – nie jest to wielkie miasto, ok. 50 tys. mieszkańców, i ten czas powinien nam wystarczyć...
O poranku odprawiamy Mszę św. w tutejszej katedrze św. Piotra. Celebrze przewodniczy mój włoski kolega. Po Mszy zaczyna opowiadać o Mantui, swoim ukochanym mieście, o katedrze i jej zabytkach. Wspomina wizytę św. Jana Pawła II w 1991 r., o czym mówi łacińska inskrypcja na marmurowej tablicy umieszczonej na ścianie po prawej stronie zaraz po wejściu do kościoła. Dodaje w pewnej chwili, ku naszemu zaskoczeniu, że w Mantui jest jeszcze „ważniejszy” od katedry kościół, z którym wiążą się mocno losy tego miasta. Chodzi o konkatedrę św. Andrzeja z relikwiami Najdroższej Krwi Jezusa. Postanawiamy zatem, mocno przez niego zachęceni, udać się do tej świątyni, aby dokładniej zaznajomić się z jej historią, poznać ją od strony architektury i roli, jaką odegrała w życiu duchowym mieszkańców Mantui i nie tylko.
Z GÓRY NA MIASTO
Zaraz po wejściu do bazyliki patrzymy na marmurową tablicę upamiętniającą wizytę św. Jana Pawła II 22 czerwca 1991 r. Kierujemy się do pierwszej kaplicy z lewej, dedykowanej św. Janowi Chrzcicielowi, gdzie znajduje się grób Andrei Mantegni. Zdobią ją obrazy różnych artystów związanych z mistrzem, ukazujące niektóre wydarzenia z życia proroka przełomu testamentów. Są też freski wyrażające syntezę życia aktywnego i kontemplacyjnego, drogę duszy ku zbawieniu. Odnosi się wrażenie, jakby kaplica stanowiła oddzielny świat, była niewielkim kościołem w wielkiej świątyni.
Dołączamy do grupy oprowadzanej przez przewodnika. Tłumaczy on, że kościół stanowi arcydzieło architekta Leona Battisty Albertiego, powstałe w XV w. w tak ogromnych rozmiarach, aby pomieścić masowo przybywających pielgrzymów pragnących oddać cześć jednej z najważniejszych relikwii chrześcijaństwa, czyli garstki ziemi z Kalwarii, przesiąkniętej Krwią Chrystusa.
Na ołtarzach i w kaplicach podziwiamy dzieła Mantegni, Correggia, Giulia Romana, następnie wspinamy się na kopułę – jedną z największych we Włoszech – zbudowaną według projektu Filippa Juvarry w XVIII w. Patrzymy z góry na niewielkie, bogate w historię i zabytki miasto, odznaczające się jakąś szczególną godnością i pokojem, otoczone rzeką. Przewodnik mówi o najważniejszych budowlach, przedstawia historię wydarzeń, jakie miały miejsce w bazylice, i przygotowuje nas do najważniejszego momentu, czyli zbliżenia się do relikwii. A ponieważ znajdują się one w krypcie, trzeba zejść z wysokiej kopuły do podziemia świątyni.
SPOTKANIE Z LONGINEM
Tu słuchamy opowieści o św. Longinie, żołnierzu rzymskim, który był obecny przy ukrzyżowaniu Chrystusa. To właśnie on włócznią przebił na Golgocie bok Chrystusa i spowodował wypłynięcie wody i krwi. Ten akt rozpoczął w nim głębokie duchowe zmiany: przeżył nawrócenie i uwierzył w Tego, który w jego obecności dokończył żywota ziemskiego, a który okazał się Zbawicielem. Zebrał wtedy grudki ziemi nasączonej krwią Chrystusa i po jakimś czasie zawiózł je do Mantui. Ale w Cesarstwie Rzymskim nie można było wtedy przyznawać się do chrześcijaństwa. Z obawy zatem przed profanacją ukrył relikwie w ołowianej kasetce i zakopał je w miejscu, gdzie dzisiaj mieści się bazylika, a które wtedy znajdowało się poza murami miasta. Niedługo potem poniósł męczeńską śmierć i został pochowany w pobliżu relikwii.
Z biegiem czasu zapomniano o cennych grudkach ziemi, aż je odnaleziono w 804 r. Papież Leon III przybył do Mantui na zaproszenie cesarza Karola Wielkiego i stwierdził autentyczność relikwii. To wtedy wykonano pierwszy relikwiarz do ich przechowywania. W 923 r., w obliczu niebezpieczeństwa najazdu nieprzyjaciół, relikwie ponownie ukryto. Ich drugie odnalezienie nastąpiło w 1048 r. Wtedy określono także miejsce spoczynku ciała św. Longina i urny zawierającej drogocenną pamiątkę męki Pańskiej.
W 1472 r. położono pierwszy kamień pod budowę nowej świątyni. Jedną z jej bocznych kaplic poświęcono św. Longinowi. W niej spoczywają jego relikwie, a freski ścienne ukazują scenę ukrzyżowania Chrystusa z Longinem na klęczkach, zbierającym Krew Zbawiciela do kielicha, oraz epizod drugiego odnalezienia.
RAZ W ROKU
Schodzimy do krypty. Przewodnik podkreśla, że relikwie można oglądać jedynie w Wielki Piątek. W inne dni roku są zamknięte w urnie, chronione wyszukanym systemem wielu kluczy, posiadanych przez głównych przedstawicieli religijnych i świeckich władz miasta. Ale my mamy wyjątkowe szczęście: trwa Rok Jubileuszowy i relikwie są wystawione przez wszystkie jego dni.
Mamy świadomość, że dołączamy do tysięcy wiernych, którzy od wieków pielgrzymują do tego miejsca, aby pokłonić się świętym relikwiom i otrzymać odpust zupełny. Kiedyś wzdłuż dróg, które prowadziły do świątyni, budowano kościoły i zajazdy dla lepszego przyjęcia pątników i zorganizowania odpowiedniej opieki duchowej. Relikwie stały się symbolem Mantui. Nic dziwnego, że jeden ze znamienitych przedstawicieli rodu Gonzagów wybił srebrną monetę z napisem: „Mantuo, zostałaś wywyższona przez Najdroższą Krew”.
Jesteśmy wreszcie przed relikwiami, które przechowywane były od XVI w. w dwóch złotych relikwiarzach. W 1848 r., podczas zamieszek i działań wojennych, żołnierze austriaccy ukradli je i rozproszyli ich zawartość. Jednak wcześniej zdołano relikwie podzielić na cząstki i zabezpieczyć. Obecnie używane relikwiarze zostały wykonane przez mediolańskiego złotnika Giovanniego Bellezzę i sfinansowane – w ramach rekompensaty – przez cesarza Franciszka Józefa Habsburga. Przypominają kształtem te z XVI w., z dodatkiem statuetek Chrystusa Zmartwychwstałego, św. Longina i św. Andrzeja Apostoła. Podobno są odlane z litego złota i wzbogacane kamieniami szlachetnymi. Ale to przecież wszystko dodatek, ważne jest to, co znajduje się w ich wnętrzu…
Wychodzimy z bazyliki, bo trzeba jeszcze zobaczyć inne obiekty Mantui. Ale nie mamy wątpliwości, że najważniejszy już odwiedziliśmy. I to on pozostanie nam najdłużej w pamięci.