Zamysł Boga, który ogólnie objawił nam dzisiejszy Psalm, a konkretnie pierwsze czytanie, choć chwalebny, niekoniecznie realizuje się prosto, gładko i przyjemnie.

Dwudziesta Ósma Niedziela zwykła
komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: ks. dr Błażej Węgrzyn
Pierwsze czytanie: 2 Krl 5, 14-17
W zwyczajnych okolicznościach, odmowa wyrażenia wdzięczności za wykonaną przysługę byłaby nietaktem, fałszywą pokorą i wręcz niesprawiedliwością, trzeba zaś pozwolić beneficjentowi docenić taki czy inny dar. „Do wdzięczności bowiem należy: uznać doznane dobrodziejstwo, podziękować za nie i starać się odwdzięczyć” (J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, Lublin 2013, tom III, § 77, 3). Lecz dzisiejszy epizod opowiada nie o ludzkiej „przysłudze”, tylko o Bożym uzdrowieniu – i to dokonanym na poganinie. Postawa Elizeusza („męża Bożego”) nie jest więc upartą nieuprzejmością, lecz nadprzyrodzoną roztropnością: mimo roli, którą odegrał, chce pozostać w cieniu, całą chwałę pozostawiając Bogu; bo to On się właśnie objawił! Odmowa wyrażenia wdzięczności Naamanowi jest zatem aktem kolejnej „przysługi”: jak wcześniej Elizeusz przysłużył się jego ciału, tak teraz przysługuje się jego duchowi – uzdrowienie z trądu (płytsze, choć boleśniejsze) ustępuje miejsca uzdrowieniu z niewiary (głębszemu, choć cichszemu); odzyskane zdrowie nie jest celem samym w sobie, tylko środkiem do nieskrępowanego sprawowania kultu wobec prawdziwego Boga („Nie ma Boga poza Izraelem!”) i we właściwy sposób („Odtąd [na tej izraelskiej ziemi] twój sługa nie będzie składał ofiary innym bogom, jak tylko Panu!”).
Psalm responsoryjny: Ps 98 (97), 1bcde. 2-3b. 3c-4
Dzisiejszy Psalm dookreśla posługę Elizeusza wobec Naamana z pierwszego czytania: choć wydaje się ona ewenementem (Żyd – a tak naprawdę Bóg Żyda – wspomaga poganina!), w istocie obrazuje rolę narodu wybranego wobec narodów ościennych. „Pan… na oczach pogan objawił swą sprawiedliwość! Wspomniał na dobroć i na wierność swoją dla domu Izraela!” Taki jest właśnie zamysł i pragnienie Boga, ostatecznie objawiony przez Chrystusa, „by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4). A w tym Jego zamyśle mamy wobec siebie nawzajem współpracować.
Drugie czytanie: 2 Tm 2, 8-13
Zamysł Boga, który ogólnie objawił nam dzisiejszy Psalm, a konkretnie pierwsze czytanie, choć chwalebny, niekoniecznie realizuje się prosto, gładko i przyjemnie. Uzmysławia nam to obecnie św. Paweł, gdy opisując swe aktualne cierpienie, wyjaśnia, że nie chodzi w nim jedynie o koszt przyznawania się do prawdy Ewangelii, lecz także o coś, co w innym miejscu nazwał „bólami rodzenia” nowych chrześcijan (por. Ga 4, 19): „Znoszę [to] wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie, wraz z wieczną chwałą”. W tym momencie dokonał się już postęp objawienia: mowa nie o cierpieniu „prywatnym”, którym posługujemy na rzecz innych (jak niewyspanie przyjaciela, który spędził noc na pocieszaniu drugiego), lecz o cierpieniu „wspólnym”, naszym i Jezusa, w którym mistycznie, dzięki chrztowi „podłączamy się” do Jego krzyża. „Dokonując Odkupienia przez cierpienie, Chrystus wyniósł zarazem ludzkie cierpienie na poziom Odkupienia. Przeto też w swoim ludzkim cierpieniu każdy człowiek może stać się uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa. (…) Jeżeli człowiek staje się uczestnikiem cierpień Chrystusa – to dlatego, że Chrystus otworzył swe cierpienia dla człowieka, że On sam stał się w swoim odkupieńczym cierpieniu poniekąd uczestnikiem wszystkich ludzkich cierpień. Człowiek odkrywając przez wiarę odkupieńcze cierpienie Chrystusa, odkrywa zarazem w nim swoje własne cierpienia, odnajduje je przez wiarę na nowo, nasycone nową treścią i nowym znaczeniem” (św. Jan Paweł II, Salvifici doloris [1984], 19 i 20).
Ewangelia: Łk 17,11-19
Dzisiejszy epizod może nas przyprawić o konsternację co do intencji Jezusa, co można by ująć mniej więcej w następującej modlitwie: „Panie Jezu! Skoro tym dziesięciu trędowatym nieszczęśnikom dałeś wyraźne polecenie: ‘Idźcie, pokażcie się kapłanom!’, to dlaczego masz teraz pretensję, że tylko Samarytanin zawrócił z drogi, by znów spotkać się z Tobą? Dlaczego ganisz pozostałych dziewięciu, że posłusznie wykonują Twoje wskazanie? A może później jeszcze wrócą do Ciebie…”. Taką lub podobną modlitwę moglibyśmy zasadnie nazwać modlitwą „mocowania się ze Słowem”. To bardzo dobra praktyka, świadcząca o tym, że w Boże Słowo „wgryzamy się” sercem, a nie tylko „przelatujemy” je wzrokiem; nie warto skąpić sobie czasu na trwanie w takim „zwarciu” – niczym Jakub walczący z aniołem (zob. Rdz 32, 25nn) – i przedwcześnie „wywoływać porodu” intelektualnymi machinacjami. Jak przekonamy się jeszcze w tym tygodniu, Jezus „wiedział, co w człowieku się kryje” (por. J 2, 25): znał zatem różnicę serc Samarytanina i dziewięciu pozostałych (podobnie jak niegdyś różnicę serc Maryi i Zachariasza, podczas zwiastowania zadających pozornie jednakowe pytania); prośmy Go dziś pokornie, by i przed nami tę różnicę w odpowiednim czasie odkrył… „Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana?” (Mdr 9, 13).


Co? Gdzie? Kiedy?



