Moralność ma wypływać z wiary człowieka. A nie – o zgrozo! – z nacisku duchownych.

fot. Kaboompics.com | pexels.com
Nie uznaję antykoncepcji za grzech. Naturalnych metod absolutnie nie da się zastosować w moim cyklu. W dodatku dla męża to jest totalna głupota. Będę się upierać i co, wyjdzie rozwód?
Wiem, że problem antykoncepcji wymaga nierzadko indywidualnego podejścia. Dlatego jestem otwarty na dyskusję, na wszystkie kontrargumenty. Wymagam jednak otwartości z drugiej strony. Jeśli ktoś chce mi jedynie powiedzieć, że nauki Bożej nauczanej w Kościele absolutnie nie da się zachować, to trudno mi rozmawiać. Niełatwo celibatariuszowi zachęcać do naturalnych metod. Wiem tylko, że nie mamy alternatywy, skoro antykoncepcja jest złem.
Wierzę, że z powołaniem do małżeństwa przychodzi łaska Boża. Pomaga zwyciężyć trudności. Moralność ma wypływać z wiary człowieka. A nie – o zgrozo! – z nacisku duchownych. Jako ksiądz służę jedynie pomocą małżonkom zastanawiającym się, jak zbliżyć się do nauki Bożej dotyczącej seksu w małżeństwie. Z otwartą i uczciwą parą małżeńską czy pojedynczym uczciwym małżonkiem będę rozmawiał, czy i na ile w określonej sytuacji małżeństwa można zachować godność pożycia, na ile sensowne i możliwe są kompromisy, co można zrobić, żeby powoli dojść do tego, co jest wolą Bożą.
Nie chodzi o to, żeby w konfesjonale Pani przekonała jakiegoś kapłana do antykoncepcji, bo i tak nie „zbajeruje” Pani Boga i swojego sumienia. Nie chodzi też o to, żebym ja w konfesjonale wymusił na Pani jakieś obietnice, bo wróci Pani do życia i zrobi swoje. Dobrym miejscem na szczegółowe pytania jest albo parafialna poradnia rodzinna, albo konfesjonał. Cenię zwłaszcza relację stałego spowiednictwa, kiedy mogę spotkać się z penitentem wiele razy. Ten sam grzech leczy się inaczej, kiedy człowiek się nawraca i kiedy się stacza, kiedy jest w depresji i kiedy jest wypoczęty, w czasie lepszym w małżeństwie i w czasie destrukcji rodziny.
Potrzeba nieraz lat, żeby ktoś ustabilizował się psychicznie, żeby wyszedł ze swoich lęków, żeby odnowił swoją relację z Bogiem i komunikację w małżeństwie. Potrzeba czasu, żeby żona naprawdę nauczyła się naturalnych metod rozpoznawania płodności; zobaczyła, że jest w tym mistrzem, że potrafi bezbłędnie określić swój czas płodny i niepłodny. Wtedy dopiero może przekonać do metod męża.
Dlatego odsyłam Panią do konfesjonału i do poradni życia rodzinnego. Tak jak poważny lekarz nie poprowadzi diagnozy i terapii przez telefon, tak i ja nie odpowiem listownie na Pani wątpliwości. Proszę poszukać w swoim otoczeniu kapłanów szanujących naukę Bożą, a jednocześnie mądrych i cierpliwych. Serce i rozum pomogą Pani ich znaleźć.

Co? Gdzie? Kiedy?


