Chłopcy, którzy w swoim otoczeniu nie widzą czytających mężczyzn, sami też nie interesują się książkami. Tymczasem czytanie dziecku to najlepsza inwestycja w jego przyszłość i relacje. Zwłaszcza wtedy, gdy czyta tata.

W rodzinie Michała i Magdaleny Wilków zdarzało się odpuścić wieczorną kąpiel dzieci, ale wspólnego czytania – nigdy. Praktykują je codziennie od przeszło ośmiu lat. Zaczęło się od kołysanek taty. Kiedy zabrakło pomysłów na dokładanie kolejnych zwrotek, Michał sięgnął po pierwszą wspólną lekturę. Padło na „Koziołka Matołka”, którego dziś zna już niemal na pamięć.
Obecnie u Wilków dzieci jest czworo. Synom czyta mama, a córkom tata. Michał kładzie się między dziewczynkami i wtuleni w siebie, najpierw krótko się modlą, a potem otwierają kolejną wspólną lekturę. Na koncie mają zarówno dzieła literatury dziecięcej, jak i proste, mniej wymagające opowiastki. – Książka, niczym stara szafa u C.S. Lewisa, przenosi nas do innego świata – mówi Michał.
– Wspólne lektury dają przestrzeń do tłumaczenia dziecku nie tylko poszczególnych słów, ale i świata – zaznacza Michał. Jego dzieci śledziły zza ramienia czytany tekst, przez co każde z nich w wieku pięciu lat potrafiło już w pełni samodzielnie czytać. Owocem tego sposobu spędzania razem czasu jest nie tylko bliska więź z ojcem, ale także miłość do książek jego córek. – Dziewczyny czytają w domu, w samochodzie, podczas przerw w szkole. Młodszej zdarza się pochłaniać sto stron dziennie, musimy ją czasem wręcz stopować – opowiada Michał, który swoją książkową pasję przekuł w prowadzenie bloga (tataczyta.com), na którym od trzech lat aktywnie promuje dziecięcą literaturę i wspólne czytanie.
PODANIE I ODBICIE
„Masz supermoc, o której być może nie wiesz. Jesteś dla dziecka ważnym źródłem postaw, zachowań i nawyków. Także, a może przede wszystkim, czytelniczych” – zwracają się do mężczyzn twórcy akcji #TataTeżCzyta. Apel powstał w odpowiedzi na wyniki badania przeprowadzonego w ramach tejże kampanii dla Fundacji Powszechnego Czytania. Okazało się bowiem, że choć „ponad 74 proc. ojców w Polsce (w większości do 40. roku życia) deklaruje, że czyta swoim dzieciom regularnie – codziennie (31,5 proc.) lub kilka razy w tygodniu (42,8 proc.) – to nadal istnieją panowie (12 proc.), którzy czytanie postrzegają jako uciążliwy obowiązek lub, jak zadeklarował co dziesiąty badany, po lekturę z dzieckiem nie sięgają wcale.
Tymczasem mózg człowieka najlepiej rozwija się w kontakcie z drugim człowiekiem, a książka jest doskonałym pretekstem do zainicjowania kontaktu. Fachowo określa się to nawiązywaniem relacji przez podanie i odbicie. Czytając, „podajemy”, czyli nawiązujemy z dzieckiem interakcję: zadajemy pytania, pokazujemy palcem, uśmiechamy się, potakujemy, a jednocześnie dajemy czas i przestrzeń na udzielenie odpowiedzi, czyli „odbicie” naszego podania. To moment, w którym dziecko czuje się ważne, a jego emocje i pytania zostają wysłuchane. Prosta rzecz, a wzmacnia pewność siebie, stabilność emocjonalną, kompetencje społeczne i poznawcze. Czyli dzieje się wszystko to, czego dziecięcy mózg nie ma szansy doświadczyć w kontakcie ze smartfonem czy nawet zabawką.
Dzieci, którym rodzice regularnie czytają, już w wieku trzech lat rozumieją dwa razy więcej słów niż ich rówieśnicy. Czytanie uchodzi za czynność, która stymuluje życiowe sukcesy, pomaga zrozumieć siebie i innych, a nawet zdystansować się wobec trudów dorastania. Inną zaletą książek jest wyposażanie w wiedzę, która idzie w parze ze sprawczością.
NIE JEST ZA WCZEŚNIE
Na wspólną lekturę z dzieckiem nigdy nie jest za wcześnie. Wie o tym Łukasz Wachowski, mąż Agnieszki i tata Danusi (17 lat), Janka (15), Idy (11) i Tobiasza (7), który pierwszej córce zaczął czytać, gdy ta była jeszcze w brzuchu mamy. Danusia, która jest dziś prawdziwym książkowym molem, w samej tylko czwartej klasie podstawówki przeczytała ponad sto książek. Prowadziła też bloga czytelniczego, na którym recenzowała pozycje udostępniane jej przez różne wydawnictwa. – Starszemu synowi wydrukowaliśmy trzy tomy autorskich komiksów. Najmłodszego, który zapragnął pójść w ślady brata, ale nie umiał jeszcze pisać, nauczyliśmy obsługi asystenta głosowego. Z kolei druga córka próbuje swoich sił w pisaniu opowiadań – wymienia Łukasz, dodając, że z czasem starsze dzieci zaczęły czytać młodszemu rodzeństwu, co wpłynęło pozytywnie także na relacje między nimi.
Czytelniczo rodzina Wachowskich przerobiła już niemal wszystko – od klasyków Tuwima i Brzechwy poprzez pozycje znane i lubiane, jak „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren czy „Jeszcze pięć minut” Marty Altes (o relacji dziecka z tatą), aż po książki o świętych czy Biblię dla dzieci. – Książki – tłumaczy Łukasz – pomagają nam pełniej świętować okresy liturgiczne. Znacznie głębiej przeżywamy Adwent czy Wielki Post, gdy wchodzimy w nie z dobrą, pogłębiającą wiarę lekturą. Nie mówiąc już o tym, że czytanie ma funkcję terapeutyczną: tworzy przestrzeń do rozmowy i przepracowania emocji i problemów, przy okazji pokazując, że nie jesteśmy z naszymi bolączkami sami, że inni też podobne rzeczy przeżywają.
Zdaniem Łukasza wspólne czytanie, oprócz tego, że rozwija, zaszczepia pasje i pozwala ją rozwijać, ma moc wzmacniania więzi w rodzinie. To czas, w którym ojciec jest w pełni obecny, uważny i dostępny. – Czytając, chcąc nie chcąc, jesteśmy blisko siebie – mówi. – Tworzy się przestrzeń do kontaktu fizycznego, ale też wygłupów i żartów – dodaje, przyznając, że sam często je prowokuje, np. umyślnie przekręcając słowa.
TU I TERAZ
Z badań o stanie czytelnictwa w Polsce, przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową, wynika, że chłopcy i panowie czytają dużo mniej niż dziewczynki i kobiety. Wielu chłopców porzuca czytanie książek po ukończeniu 9. lub 10. roku życia. Pierwszym powodem jest fakt, że czytanie – w przeciwieństwie do sportu – w społeczeństwie postrzegane jest jako mało męskie. Drugi, chyba nawet ważniejszy, to brak męskiego czytającego wzorca.
– Czytanie jest dobre dla nas i dla dzieci, bo rozwija, pomaga zrozumieć świat i łączy, dlatego warto czytać wspólnie. Ja czytałem dziecku i nauczyłem je czytać. Dziś się z tego cieszę – na stronie akcji #TataTeżCzyta wypowiada się dziennikarz Wojciech Mann, jeden z jej ambasadorów. – Czytający ojciec to skarb. Nauczył mnie czytać, ale co ważniejsze, zbudował we mnie nawyk czytania, dzięki czemu obecność książek jest naturalna w moim życiu – dodaje jego syn Marcin Mann.
O sile ojcowskiego wzorca w książce „Wstańcie, chodźmy” wspomniał Jan Paweł II: „Ojciec siadał obok mnie i czytał mi całego Sienkiewicza i innych pisarzy polskich. Kiedy umarła matka, zostaliśmy we dwóch z ojcem. I on nie przestawał zachęcać mnie do poznawania najbardziej wartościowej literatury”. „Wielki czytelnik” – mówiły o papieżu Polaku bliskie mu osoby, wspominając jego zamiłowanie do literatury pięknej, którą czytał każdego dnia. Najczęściej sięgał po dzieła Norwida, Mickiewicza, Słowackiego, Fredry i Szekspira. Nigdy jednak nie przestał wracać do Sienkiewiczowskiej „Trylogii”.
To tylko kolejny dowód na to, że czytanie z ojcem zostawia w człowieku trwały ślad, czasem na całe życie. Podczas przeprowadzonego w ramach kampanii #TataTeżCzyta badania zadano tatom jeszcze jedno ważne pytanie: Czego potrzebują, by móc czytać dzieciom częściej? Na potrzebę spędzania większej ilości czasu tylko z dzieckiem, bez ekranów i innych rozpraszaczy, wskazało aż 44 proc. ojców. Być może właśnie od tego należałoby zacząć? Od bycia tylko z dzieckiem, tu i teraz, na sto procent? W końcu, jak mówi jedno z haseł kampanii: „Nie wielkie słowa czy perfekcyjna dykcja są tu najważniejsze, lecz obecność, ciepło i czas”.