Tylko dziadek Stasiek umiał obierać pomarańcze. Kładł owoc na dłoni i uśmiechał się do niego. Otwierał sekretarzyk, wyjmował scyzoryk wykładany wiśniową masą prawie perłową, rozkładał i próbował ostrza.

Obracał złocistą kulę w palcach, szukając miejsca, od którego by zacząć. Jego ruchy były precyzyjne i namaszczone. Nóż sunął na odpowiedniej głębokości, aby przeciąć skórkę, a nie naruszyć miąższu, znacząc osiem idealnie równych wycinków sfery. Delikatnie podważając łupinę, aby niczego nie naderwać, zgnieść czy upuścić kropli soku, dziadek rozchylał jeden po drugim pomarańczowo-białe płatki. Przez chwilę owoc przypominał egzotyczny kwiat. Teraz następował najtrudniejszy moment: należało wyciągnąć z wnętrza biegnący przez oś symetrii wątły biały rdzeń. Jeśli się to udało, dziadek z zadowoleniem odkładał ośmioramienną gwiazdę z pręcikiem, po czym powolutku oczyszczał powierzchnię z najdrobniejszych skrawków białej części naskórki i włókienek. Wreszcie soczysta treść owocu zamknięta w miękkich półksiężycach spoczywała wianuszkiem na talerzyku. Poznawszy w ten sposób owoc na wskroś, od porowatej skórki po żłobione nasienie, podziwiało się doskonałość jego struktury, różnorodność tworzącej go materii i nurzało się w będącym słodką zapowiedzią zapachu. Jeszcze chwila zwłoki, zanim przez szeroko otwarte podwoje wstępowało się w siódme niebo smaku. Smaku przeczuwanego, ale zawsze lepszego niż spodziewany. I chociaż czekanie na niego trwało wieki, nigdy nie prosiłam o obranie pomarańczy nikogo innego, tylko dziadka Staśka.
Przypomniałam sobie to wszystko, odpierając od połowy Adwentu zmasowany atak ze strony moich dzieci: Dlaczego jeszcze nie śpiewamy kolęd? Wszędzie dawno śpiewają! Dlaczego nie ubieramy choinki? W sklepie, szkole, przedszkolu i u Kuby już stoi! Wśród pokrzykiwań, nagabywań i zmarszczeń brwi czuję się zaiste jak trzeszczące w posadach przedmurze chrześcijaństwa. Proszę, nawet drugoklasista przebiera nogami w miejscu: – No, kiedy wreszcie… Ja już nie mogę się doczekać!!! Nagle staje jak wryty i zupełnie innym tonem mówi: – Ale to czekanie jest bardzo przyjemne.
Wyraźnie czuję woń pomarańczy, kiedy odpowiadam: – Więc czekajmy. Czekajmy ze wszystkich sił, póki jeszcze mamy czas.
***
Felietony publikowane w cyklu "Obrazki na Adwent" znajdziesz pod tagiem "Obrazki na Adwent" i na stronie głównej w sekcji "Rodzina i życie".