Coraz pilniejsza staje się potrzeba uchwalenia ustawy zakazującej tranzycji małoletnich. - mówi adwokat Nikodem Bernaciak, analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris, w rozmowie z Barbarą Stefańską

Jakie skutki będzie miała decyzja Sądu Najwyższego dotycząca płci wpisywanej w akcie urodzenia?
Zgodnie z uchwałą SN z 4 marca br. osoby cierpiące na transseksualne zaburzenia tożsamości płciowej i chcące zmienić płeć metrykalną nie będą musiały „pozywać swoich rodziców”. W miejsce dotychczasowej drogi procesowej wprowadzono obowiązek stosowania sprostowania aktu cywilnego w postępowaniu nieprocesowym. Obawiamy się, że taka decyzja będzie służyła normalizacji i ułatwianiu tzw. tranzycji, także u małoletnich.
Dlaczego?
Dotychczasowa procedura dawała gwarancję zaangażowania w nią żyjących rodziców. Sprawa dotyczy wyłącznie osób pełnoletnich, ale znamy przypadki, gdy osoby młodociane, osiemnasto- czy dwudziestokilkuletnie, ulegają ideologii i chcą dokonać tzw. zmiany płci. W takich sytuacjach, gdy rodzice zostali wezwani do sądu, mogli zaprzeczyć stwierdzeniom swojego dziecka. W tym momencie zostają oni wyjęci z postępowania.
Skąd się wzięła procedura pozywania rodziców w celu zmiany płci metrykalnej?
Zawsze niewielki promil społeczeństwa stanowiły osoby charakteryzujące się hermafrodytyzmem czy – jak się teraz mówi – interseksualnością. Płeć wpisana w momencie urodzenia w takim przypadku mogła nie odpowiadać płci biologicznej. Na ich potrzeby sądy w PRL opracowały doraźne rozwiązanie. Jeśli nie zgadzaliśmy się z płcią zadeklarowaną przez rodziców w akcie urodzenia, to musieliśmy ich pozwać. Bycie pozwanym kojarzy się negatywnie, ale w rzeczywistości chodziło o zupełną formalność. Te trzy osoby po prostu miały się razem stawić w sądzie, żeby zatwierdzić zmianę. Oczywiście trzeba było przedstawić dokumentację medyczną dotyczącą korekty cech płciowych.
Procedura, mająca charakter marginalny, została przechwycona przez ruchy LGBT+ w tym celu, żeby ci, którzy – mając prawidłowo określoną płeć biologiczną, ale ulegając ideologii – zaczęli deklarować się jako transseksualni, mogli masowo „zmieniać płeć” w akcie urodzenia.
Teraz będzie wystarczało sprostowanie. Dlaczego uważają państwo, że to błąd?
Instytucja sprostowania w prawie cywilnym miała służyć do czegoś zupełnie innego – dotyczy faktów, które od początku nie odpowiadały rzeczywistości. Stosuje się ją, gdy np. w akcie urodzenia znalazła się literówka. A w tym przypadku nie chodzi o błędne określenie płci biologicznej po urodzeniu, ale o późniejszą korektę cech płciowych.
Decyzja SN zapadła w odpowiedzi na zapytanie Zbigniewa Ziobry. Jak to się stało?
Sędziowie odpowiedzieli na pytanie, które nie zostało zadane. W 2022 r. ówczesny minister Zbigniew Ziobro pytał, kto może wystąpić po stronie pozwanej „obok” żyjących rodziców w sprawie o ustalenie lub zmianę płci przez osobę transseksualną – czyli rodzice na pewno i kto jeszcze. SN odpowiedział już na podobne pytanie 36 lat temu, ale w składzie siedmiu sędziów. Teraz zmienił decyzję i tym razem była to uchwała Izby Cywilnej w pełnym składzie. Tylko trzech sędziów zgłosiło zdanie odrębne.
Tę Izbę tworzą w większości sędziowie powołani po 2017 r., których obecny rząd nie uznaje.
Pojawiają się w przestrzeni publicznej teorie, że ta decyzja wynika z chęci zastosowania swoistego podstępu. Osoby będące u władzy, które „kibicują” ruchom LGBT+, a odmawiają uznania tzw. neosędziów, muszą dokonać wyboru. Albo uznają tę decyzję, a zatem i sędziów, albo konsekwentnie nie uznają sędziów, a więc też nie uznają decyzji, która odpowiada ich przekonaniom. Zobaczymy, co zrobi minister Adam Bodnar i Prokuratura Krajowa.
Zmiana w akcie urodzenia może nastąpić po zabiegach chirurgicznych czy podawaniu hormonów. A jak zatrzymać samą tranzycję?
Coraz pilniejsza staje się potrzeba uchwalenia ustawy jednoznacznie zakazującej tranzycji małoletnich. W 2015 r. prezydent Andrzej Duda zawetował projekt ustawy o uzgodnieniu płci, który miał charakter ideologiczny. Przebywający „na wygnaniu” poseł Marcin Romanowski zaprezentował swój projekt ustawy regulujący te kwestie, pozbawiony ideologicznych naleciałości.
My, jako Instytut Ordo Iuris, przedstawiliśmy projekt ustawy już w 2023 r. Został jednogłośnie zaaprobowany przez Komisję ds. petycji i skierowany do komisji merytorycznych. Wzywamy parlamentarzystów, by zajęli się tą sprawą.
Na Zachodzie odchodzi się od tego transseksualnego szaleństwa. Warto się uczyć także na cudzych błędach.