7 listopada
piątek
Antoniego, Zytomira, Ernesta
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pamiętam

Ocena: 0
261

Brakuje wokół mnie kilku ważnych osób. Od niedawna, a czuję, jakby minęły lata świetlne. Tym bardziej potrzebuję wspomnień.

fot. xhz

Co zostaje w naszej pamięci? Co wiemy o ludziach, którzy odeszli? Jakie mamy wspomnienia o nich? Pierwsze myśli, skojarzenia? Znów jest ten czas. Zatrzymania i zadumy. Dla mnie ostatnie dwa lata były niezwykle trudne. Brakuje wokół mnie kilku bliskich, ważnych osób. Od niedawna, a czuję, jakby minęły lata świetlne. Tym bardziej więc potrzebuję tego czasu. Dzięki niemu lepiej pielęgnuję wspomnienia.

Minione miesiące to pożegnania, które znów przyniosły smutek. Stanisław Soyka. Muzyk, ale przede wszystkim artysta. Mam w kolekcji prawie wszystkie jego płyty. Tworzył muzykę, której nie da się zaszufladkować. Być może dlatego po te nagrania nie sięgam często. Żeby słuchać Soyki, trzeba mieć czas, nastrój, znaleźć odpowiedni moment. Nie da się tego robić, prasując czy zmywając. To muzyka, która pozwala zatrzymać się w pędzie codzienności. Jednym z moich ulubionych utworów jest autorska wersja piosenki „Uciekaj, moje serce”. Takiego Stanisława Soykę uwielbiam. Jeśli ktoś z Państwa dawno jej nie słuchał – polecam. Z całego serca.

Maciej Petruczenko. Był mistrzem opowieści. Szanował słowo i język ojczysty. Legenda „Przeglądu Sportowego”, od 2021 r. jego honorowy redaktor naczelny. Polskie dziennikarstwo sportowe poniosło bolesną stratę. Niewiele osób w naszym kraju obdarowywało lekkoatletykę takimi uczuciami. Maciej Petruczenko ten sport kochał. Proszę mi wierzyć, nie jest to zbyt wielkie słowo. To była miłość. I te uczucia znali lekkoatleci. Dlatego nawet wielcy mistrzowie darzyli redaktora Petruczenkę wielką estymą. Był jednym z dziennikarzy, których podziwiałem. Najpierw jako czytelnik, a potem jako młodszy kolega z branży. To była zawsze przyjemność, gdy mogłem wysłuchać opowieści sprzed lat lub gdy Pan Maciej sprzedawał nam, młokosom, jakieś tajniki zawodu. I nie chodziło tutaj o smakowite wieści z szatni czy rozsiewanie plotek. Chodziło o to, byśmy uczyli się fachu.

Leo Beenhakker. Otaczała go aura. Taka bliżej nieokreślona. Mająca jednak swoją wagę i moc. Tak to odczuwałem jako dziennikarz, ale podobne opowieści snuli o nim także piłkarze. Holenderski trener, mający sukcesy nie tylko w ojczyźnie, z Ajaxem Amsterdam czy Feyenoordem Rotterdam, ale także święcący triumfy z legendarnym Realem Madryt. Być może tam narodziła się ta aura. Był to trener, który wiedział, czego chce, wiedział, co mówi. Na szacunek nie zapracował krzykiem, tylko swoją wiedzą. To on jako pierwszy w historii doprowadził reprezentację Polski do finałów mistrzostw Europy. Po drodze na ten turniej, w porywającym stylu, ograliśmy reprezentację Portugalii na Stadionie Śląskim. Holenderski trener zapisał się w historii polskiego futbolu. Zapisał się też w mojej pamięci… oraz na wspólnym zdjęciu, gdy odwiedził trening dziennikarskiej reprezentacji. Była okazja, by porozmawiać i pośmiać się. To chwile, które wciąż mam w pamięci. I zostaną w niej na zawsze.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz TVP Sport od 2008 r., wcześniej zaś Radia Warszawa, Radia Plus, TV Puls, TV 4 i Polsatu


redakcja@idziemy.com.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 6 listopada

Czwartek, XXXI Tydzień zwykły
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Łk 15, 1-10
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz

Pod koloratką - kanał na YouTube



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Najwyżej oceniane artykuły

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter