Przy grobie bł. ks. Jerzego Popiełuszki modliły się 23 mln pielgrzymów, w tym papieże, prezydenci i premierzy. Jego muzeum odwiedziło 450 tys. wiernych z blisko 80 krajów. Co sprawia, że o jego relikwie proszą wierni nawet z Wybrzeża Kości Słoniowej?

To, co się działo po uprowadzeniu ks. Jerzego 19 października 1984 r. – całodobowe, tłumne czuwania w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, spowiedzi i nawrócenia po latach – już można nazwać zaczątkami kultu. Ale te miały miejsce jeszcze za jego życia.
– Nagrania z jego kazaniami rozchodziły się po domach w tysiącach egzemplarzy, ludzie przekazywali sobie też obrazki z jego podpisem – mówi Paweł Kęska z Muzeum i Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu ks. Jerzego Popiełuszki. – Wybitne osobistości mówiły o „zaszczycie” spotkania z nim, a gdy podczas Mszy w styczniu 1984 r. w podkrakowskich Mistrzejowicach ks. Kazimierz Jancarz ogłosił, że w koncelebrze jest ks. Popiełuszko, gruchnęły oklaski. Był legendą za życia.
SANTO SUBITO
Po jego śmierci trzeba było pilnować mieszkania księdza przy ul. Chłodnej, bo ludzie wynosili stamtąd różne przedmioty, już wtedy traktowane jak relikwie. Zwiastunem kultu był też jego pogrzeb. – Przekroczył skalą pogrzeb marszałka Piłsudskiego czy kard. Wyszyńskiego – mówi Paweł Kęska. – Władze zatrzymywały autokary jadące w stronę stolicy, mimo to dotarło do niej co najmniej 600 tys. ludzi z całej Polski, w tym delegacje robotników z wielu zakładów pracy. Komuniści byli przygotowani na konfrontację, ale ludzie, odrobiwszy zadaną im przez ks. Jerzego lekcję Ewangelii, krzyczeli do funkcjonariuszy: „Rzućcie pały, przebaczamy”. Duży wkład w społeczną postawę miała Marianna Popiełuszko, która podczas nocnego czuwania przed pogrzebem powiedziała publicznie, że przebacza zabójcom.
Do kościoła św. Stanisława Kostki napływały rzesze pielgrzymów, 12 mln w pierwszej dekadzie po śmierci kapłana, oraz tysiące listów świadczących o jego kulcie. Panowało powszechne przekonanie, że powinien zostać wyniesiony na ołtarze. Pierwsza pisemna prośba o beatyfikację wpłynęła do kard. Józefa Glempa dwa dni po pogrzebie, 5 listopada 1984 r.
– Prymas Glemp traktował go bardziej jako postać o znaczeniu politycznym – przyznaje Paweł Kęska. – Powiedział wprost, że dokumenty do procesu beatyfikacyjnego można zacząć zbierać dopiero po jego śmierci. Watykan także był ostrożny. Zielonym światłem Stolicy Apostolskiej w tej sprawie była wizyta Jana Pawła II przy grobie męczennika w 1987 r. Papież długo przy nim klęczał i modlił się w kościele w obecności obrazu ks. Popiełuszki. Jednak już od śmierci męczennika listy z prośbą o beatyfikację zalały papieża, proboszcza u św. Stanisława i kurię warszawską. Nie dało się także przemilczeć milionowych pielgrzymek do grobu. Dokumentów ze świadectwami i wyrazami uznania były dziesiątki tysięcy, co trzeba pomnożyć przez tysiące sygnatariuszy, grupy pracowników, np. ze szpitala ginekologicznego w Warszawie, gdzie ks. Popiełuszko był kapelanem; ponad 450 podpisów złożyli studenci KUL. W rok po śmierci ks. Jerzego do Stolicy Apostolskiej napłynęło niemal 14 tys. imiennych próśb o beatyfikację od wiernych z 17 krajów. I tak w lutym 1997 r. ruszył proces, który 10 czerwca 2010 r. zakończył się wyniesieniem męczennika na ołtarze.
LUBILI GO CYTOWAĆ
Jak mówi Paweł Kęska, duży wkład w rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego miały służby informacyjne powołane przez proboszcza parafii św. Stanisława Kostki ks. Teofila Boguckiego. Zlecił on spisywanie świadectw pielgrzymów do grobu ks. Jerzego. A żeby pomodlić się przy tym grobie, przez kilkanaście miesięcy po śmierci kapłana trzeba było spędzić w kolejce nawet kilka godzin. Hołd oddawali mu tam: Jan Paweł II, kard. Joseph Ratzinger, George Bush, Margareth Thatcher, prezydenci Czech, Węgier, Gruzji, Łotwy, Rumunii, Bułgarii; premierzy Włoch, Węgier, Norwegii; ludzie kultury i nauki.
Był znany na całym świecie. – Kiedy komuniści nie dawali sobie z nim rady i wymyślili prowokację i proces, niechcący ubrali go w szaty męczennika – mówi Paweł Kęska. – W 1983 r. był już postacią medialną, ukazywaną w prasie, telewizji i radiostacjach w Niemczech Zachodnich, Wielkiej Brytanii, Francji, we Włoszech, w Japonii, USA, w Radiu Wolna Europa. Przedstawiano go jako ofiarę represji i symbol prześladowanej Solidarności.
Kiedy niedługo przed prowokacją na ul. Chłodnej w jednym z wywiadów belgijski dziennikarz powiedział ks. Jerzemu, że można go zobaczyć w tamtejszej telewizji, ten odparł: „Tak? A w polskiej nie widziałem”. – Podczas konferencji z pytaniami o niego zwracali się do rzecznika prasowego rządu Jerzego Urbana dziennikarze tego formatu, co Bernard Marguerite czy David Ensor – mówi Paweł Kęska. – Korespondenci lubili go cytować, bo mówił krótko, a jednocześnie głęboko. W dokumentacji Departamentu IV prowadzącego śledztwo przeciw ks. Popiełuszce można znaleźć niezliczone wyciągi z prasy zagranicznej, cytującej jego kazania z Mszy za ojczyznę. Do dziś, gdy zapytać starszych Niemców, Francuzów, Anglików czy Amerykanów, pamiętają wydarzenia z jego udziałem.
ŻYWY CZŁOWIEK
Paweł Kęska obserwuje, że miejsca kultu ks. Jerzego nawiedzają nie tylko osoby starsze, które mogą go jeszcze pamiętać. – Jest wielu gości indywidualnych w wieku 20–40 lat, całe rodziny czy grupy branżowe – mówi. – Katecheci przyprowadzają uczniów, ministrantów, a szczególnie chłonna na wiedzę o męczenniku jest młodzież ze szkół średnich. Kierowanej do niej narracji nie możemy wyprowadzać od opowieści o stanie wojennym, Solidarności i ojczyźnie. Oni poszukują w tej historii żywego człowieka, który był wierny wartościom, radził sobie z hejtem, lękiem i udowodnił swoją wiarę życiem. Dla młodych najważniejsze jest świadectwo życia, dlatego ks. Jerzy, nie posągowy, ale autentyczny, ich pociąga. Jak powiedział kiedyś bp Romuald Kamiński, ówcześnie sekretarz prymasa Glempa, widocznie taki człowiek był potrzebny na tamte czasy, ale i na przyszłe, bo ludzie wciąż za nim idą.
– Ksiądz Popiełuszko najczęściej mówił o prawdzie, która pozwala przezwyciężyć lęk i żyć w wolności – mówi Paweł Kęska. – Ludzi porywały słowa, że jak będą żyć prawdą, to staną się wewnętrznie wolni, a wtedy nadejście zewnętrznej wolności będzie kwestią czasu. Wolni od kłamstwa czasów PRL i od lęku, odzyskiwali godność i mogli nawet nie rozumieć, że to była czysta Ewangelia. Zachęta ks. Jerzego do modlitwy o to, „byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, żądzy odwetu i przemocy”, jest aktualna także dla nas, którym wolność odbierają lęk i żądze. Sam był wierny prawdzie i za nią zapłacił najwyższą cenę.
UZDROWICIEL
Właśnie tym, że wbrew zewnętrznej przemocy trwał przy wierze, wciąż przekonuje do siebie zwłaszcza chrześcijan dyskryminowanych i prześladowanych za wiarę. Prośby o jego relikwie napływają z całego świata. Trafiły do ponad 700 parafii w Polsce i 300 w krajach azjatyckich, afrykańskich i obu Ameryk. Przy nich wyproszono już wiele łask. Paweł Kęska wspomina księdza uzdrowionego z nowotworu czy skrzypaczkę, która po ciężkiej kontuzji nadgarstka mogącej przekreślić jej karierę wciąż koncertuje. – Pamiętam też Francuzkę, której umierający dziadek odzyskał przytomność mimo wyłączenia aparatury podtrzymującej funkcje życiowe – mówi.
Mimo że o ks. Jerzym powstało ponad 200 publikacji, to badania na temat jego życia i myśli społecznej dopiero przed nami. – Myślę, że zbliża się dobry czas – przyznaje Paweł Kęska. – Kościół św. Stanisława Kostki tętni życiem, planowanych jest tu wiele zmian, które rozwiną jeszcze znacznie ruch pielgrzymi. Fenomen ks. Popiełuszki nie skończył się wraz z odejściem pamiętającego go pokolenia. Ta pamięć trwa, bo przesłanie, które zostawił, jest ponadczasowe.

Co? Gdzie? Kiedy?



