W końcu stycznia, podczas uroczystości pogrzebowych ks. Ignacego Dziewiątkowskiego, proboszcza warszawskiej parafii św. Ojca Pio na Kabatach, wzruszające słowa wygłosiła jego mama, Julia. Swoje świadectwo przesłała także do tygodnika „Idziemy”.

Weszłam do kościoła. Na katafalku stała trumna z moim synem; obok, po prawej stronie – jego zdjęcie. Uderzyło mnie, że było tak wielu ludzi, tak wielu księży – pełen kościół. Rozpoczęła się Msza św., ale nie potrafiłam się modlić. Myślami byłam przy synu. Dlaczego tak się stało? To ty miałeś pochować mnie, tymczasem to ja stoję nad twoją trumną.
Cofnęłam się myślami o 63 lata. Byłam wtedy w wielkiej rozpaczy, bo zmarła moja siostra Jadzia. Kilka dni później okazało się, że jestem w ciąży. Starsza córka miała wtedy dziewięć miesięcy. Poszłam do ginekologa. Lekarka bez słowa wypisała skierowanie na aborcję. W szpitalu miałam stawić się nazajutrz. Załatwiłam wszystkie formalności, zorganizowałam opiekę dla Zosi. Do domu miałam wrócić kolejnego dnia. Byłam już gotowa do wyjścia, gdy w domu na siłę zatrzymał mnie mąż.
Nie chciałam tego dziecka. Nie chciałam ciebie, a teraz patrzę wokół na wszystkich tych ludzi, którzy przyszli cię pożegnać, i dziękuję Bogu, że pozwolił ci się urodzić. Przez 63 lata zrobiłeś tyle dobrego! Pomyślałam o dzieciach, które nie miały tyle szczęścia, co ty; które wciąż giną na skutek aborcji. Czy powinnam przyznać się do tego, że też chciałam jej dokonać? Uśmiechałeś się ze zdjęcia, jakbyś pytał, czy się na to odważę.
Po Mszy św. nastąpiły przemówienia. Z tego przejęcia nie pamiętam, kto mówił, ale padło wiele pięknych słów na twój temat. Podjęłam decyzję, że wyznam swoje zamiary. Poprosiłam o mikrofon i zaczęłam mówić:
„Chodzi o to, że mój Ignaś był skazany na zagładę przeze mnie. Tak los się potoczył, że Pan Bóg go ochronił i właśnie stworzył taką rodzinę, w której teraz ja żyję. A wtedy ja po prostu nieświadoma tego chciałam popełnić morderstwo.
Proszę przyjść i zobaczyć, co mój syn zrobił, jaką wybudował parafię, kościół, wspólnotę parafialną. Ilu jest ludzi, którzy się za niego modlą! Bóg zapłać za wszystko. Teraz właśnie siedzę i liczę, ilu ja tu mam synów, ile ja mam tu córek – a był tylko on jeden! Chwała Panu, dzięki za wszystko! Apel do wszystkich kobiet w Warszawie, w całej Polsce: nie zabijajcie dzieci. One są naszym szczęściem, naszym życiem”.
Raz jeszcze apeluję do wszystkich kobiet, które są w wieku moich wnuczek: nie zabijajcie swoich nienarodzonych dzieci. Nie wiecie, kim będą. Tylko Bóg zna plany wobec nich. One będą wam podporą na stare lata.
Mój syn miał piękne, ale trudne życie. W wieku 39 lat otrzymał nominację na budowniczego nowej parafii na warszawskich Kabatach. Przez 26 lat swojej posługi budował świątynię i wiarę w sercach ludzi. Kiedy szedł do seminarium, modliłam się tylko o jedno: by był dobrym kapłanem. W trudnych chwilach życiowych zwracałam się zawsze do św. Ojca Pio, także jemu polecałam swojego syna. Parafia, którą stworzył, jest pod wezwaniem tego stygmatyka.
Kiedy w czasie pogrzebu rozglądałam się po kościele, byłam wstrząśnięta widokiem zapłakanych tłumów. Ignaś nigdy nie chwalił się sukcesami, czasem tylko prosił o modlitwę. Patrzyłam na zebranych i nie mogłam się nadziwić, że od jednego syna mam całą parafię synów, córek, wnuków i prawnuków. Aż mi dech zaparło. Dzięki Ci, Boże, za tę rodzinę parafialną! A w imieniu ks. Ignacego Zygmunta Dziewiątkowskiego zapraszam wszystkich do parafii św. Ojca Pio na Kabatach w Warszawie. Niech Bóg błogosławi!
Patrzę wokół na wszystkich tych ludzi, którzy przyszli cię pożegnać, i dziękuję Bogu, że pozwolił ci się urodzić.