W rzetelnym dialogu dzielimy się naszymi odmiennymi punktami widzenia, tym samym wspólnie zbliżając się do pełnej prawdy. - mówi prof. Zbigniew Stawrowski, dyrektor Instytutu Myśli Józefa Tischnera, w rozmowie z Moniką Odrobińską

Ksiądz prof. Józef Tischner mówił, że po pierwsze jest człowiekiem, po drugie filozofem, a po trzecie dopiero księdzem. Jak rolę filozofa udawało mu się godzić z rolą duchownego?
Zbyt łatwo oddzielamy dziś wiarę od filozofii czy w ogóle myślenia. Człowiek to nie tylko homo sapiens, ale także homo religiosus. Nawet jeśli tego sobie w pełni nie uświadamia, to zawsze przeczuwa, że jest jakieś ostateczne źródło jego istnienia – to, co nazywamy Bogiem, absolutem, boskością. Takie postrzeganie świata, otwarte na to, co nas przekracza, poprzedza w wymiarze historycznym, ale i egzystencjalnym, to szczególne myślenie, które nazywamy filozoficznym, a które stawia pytania o to, co najważniejsze: kim jestem, skąd się wziąłem, dokąd zmierzam.
Odpowiedzi na takie pytania niektórzy próbowali odnaleźć za pomocą wyłącznie własnego rozumu. Można jednak, jeśli jest się nie tylko filozofem, ale również człowiekiem, który wyrasta w konkretnej wspólnocie religijnej, odwołać się do tego, co najważniejsze, ale co jest faktem, wydarzeniem założycielskim tej wspólnoty. Chodzi o to wszystko, co wiemy z Objawienia. W przypadku nas i Tischnera chodzi o Objawienie chrześcijańskie – to, które w pełni ukazało się w osobie Jezusa Chrystusa.
Tischner mówił, że „jeśli ktoś chce ufać na ślepo, to znaczy, że nie potrzebuje Objawienia”; ono jest adresowane do rozumu i go oświeca. Chrystusa nie można wymyśleć, On się nam objawił. Człowiek w obliczu objawienia uświadamia sobie, że jest przed nim coś, czego on sam nie wymyślił, ale co może pogłębić jego myślenie i rozumienie. Takie myślenie otwarte na Objawienie nazywał Tischner myśleniem religijnym i to ono było dla niego najgłębszą formą myślenia.
Jak połączenie tych dwóch perspektyw wpływa na nasze myślenie?
Mówiąc za św. Augustynem i późniejszymi myślicielami chrześcijańskimi, w tym Tischnerem, mamy tu do czynienia z wiarą szukającą rozumienia i rozumem szukającym wiary. Bóg objawia się nam po to, byśmy Go poznawali. Tak samo jest w relacjach międzyludzkich – jesteśmy od siebie oddzieleni i drugiego człowieka poznajemy na tyle, na ile sam nam się zechce objawić.
Człowiek znalazł się w centrum filozoficznego myślenia, począwszy od Sokratesa, który pytanie, na czym polega dobre życie, uznał za kwestię najistotniejszą. Tischner w swoim myśleniu idzie tym śladem, a będąc myślicielem religijnym, jako wzór naszego człowieczeństwa wskazuje Jezusa Chrystusa. W swoich wczesnych tekstach stawia pytanie, jaką świadomość samego siebie, swego człowieczeństwa i swej boskości miał Jezus, a źródłem wiedzy na ten temat może być tylko to, co znajdujemy na kartach Ewangelii.
Kim jest więc człowiek w filozofii Tischnera?
Już Platon wiedział, że „jesteśmy z boskiego rodu”, a człowiek jest koroną stworzenia. Co to jednak naprawdę oznacza, odsłania nam dopiero osoba Jezusa, dlatego by poznać siebie, Tischner proponował, byśmy przeglądali się w lustrze Ewangelii. To ona ukazuje pełnię człowieczeństwa, jego wielkość, ale i słabość i kruchość. Mając taki ewangeliczny obraz w głowie, Tischner przyglądał się uważnie temu, co mówią o człowieku różni myśliciele, nie tylko filozofowie, ale także pisarze. Przyglądał się i wchodził z nimi w dialog.
Kolejne słowo-klucz w filozofii Tischnera. Czym był dialog dla tego, który do oponentów zwracał się per „bracia-przeciwnicy”?
Tu znów musimy sięgnąć do myślenia religijnego. W religiach objawionych Bóg jest nie tylko stwórcą, On także do ludzi przemawia. Wiara i religia zaczynają się nie w raju, ale od słów obietnicy skierowanych przez Boga do Abrahama. Żywiołem naszej relacji z Bogiem jest więc słowo, a to z kolei otwiera przestrzeń wolności. Słowo to pomost, który szanuje naszą wolność. Czasem jest obietnicą, której zaufam, a czasem propozycją, którą odrzucę. W przestrzeni słowa niczego nie muszę, wszystko mogę.
U podstaw dialogu i słów, które do siebie kierujemy, leży wzajemne przekonanie o istnieniu prawdy, do której wspólnie zmierzamy. W rzetelnym dialogu dzielimy się naszymi odmiennymi punktami widzenia, tym samym wspólnie zbliżając się do pełnej prawdy.
Na czym polega ów rzetelny dialog?
Rzetelny dialog to dzielenie się świadectwem o tym, jak naprawdę postrzegamy jakiś element rzeczywistości; np. miłość – każdy z wnętrza własnego doświadczenia powie o niej coś innego. Dialog jest dialogiem, o ile rozgrywa się w przestrzeni prawdy. Dzieląc się tym, jak widzimy coś z naszej perspektywy, objawiamy drugiemu za pomocą słów to, co inaczej byłoby dla niego niedostępne.
Dla Tischnera dialog jest podstawową metodą poznania, na której opiera się cała humanistyka. Matematykowi w myśleniu nie jest potrzebny drugi człowiek, ale już humanista opiera się na wierze w świadectwa wiarygodnych poprzedników, którzy byli świadkami danego wydarzenia – tak jest z Ewangeliami czy przekazami historycznymi. Dialog nie jest więc zwykłą rozmową, ale poszukiwaniem i odkrywaniem istoty człowieczeństwa, wspólną drogą ku lepszemu rozumieniu świata.
Jako kapelan Solidarności Tischner mówił o solidarności czerpiącej z chrześcijaństwa, że nigdy nie jest przeciw komuś, ale zawsze dla kogoś. Czy jednak nie pogubił się w ocenie sytuacji, kiedy po 1989 r. okazało się, że to już nie solidarność, lecz liberalna demokracja ma być fundamentem nowej, wolnej Polski?
O ile w swojej „Etyce solidarności” na początku lat 80. Tischner przywoływał ewangeliczny wzorzec człowieczeństwa jako wspólnoty miłosiernych Samarytan, wrażliwych ludzi dobrej woli i prawego sumienia, o tyle rozczarowany postawą społeczeństwa po 1989 r., posłużył się pojęciem homo sovieticus. Terminem tym opisywał człowieka kolektywistycznego, roszczeniowego, „klienta komunistycznego straganu, przy którym nikt już nic nie oferuje”. Człowieka epoki transformacji postrzegał jako tego, który nie potrafi wziąć życia w swoje ręce, i pytał, czy z takimi ludźmi można budować liberalną demokrację. A kiedy część Polaków dała wyraz swojemu rozczarowaniu w pierwszych wyborach prezydenckich, głosując na Tymińskiego zamiast na Mazowieckiego, to tych właśnie wyborców określił mianem homo sovieticus.
Tischner stracił wówczas ostrość widzenia. Wcześniej pisał, że o jakości filozofowania decyduje jakość bólu ludzkiego, które to filozofowanie wyraża i któremu chce zaradzić. Teraz jakby nie dostrzegł autentycznego bólu, a dotyczył on nie tylko, jak wówczas myślał Tischner, kwestii budowania demokracji i gospodarki wolnorynkowej, ale przede wszystkim wartości etycznych: prawdy i sprawiedliwości. Kiedy nad zbrodniami komunistycznymi zapadła kurtyna milczenia, a III RP stopniowo przejmowali beneficjenci poprzedniego systemu, stało się to przy intelektualnym udziale Tischnera, który ostro przeciwstawiał się rozliczeniom. Choć trzeba też przyznać, że po dojściu postkomunistów do władzy w 1993 r. uświadomił sobie swój błąd.
A o co chodziło z „nieszczęsnym darem wolności”?
„Nieszczęsny dar wolności” to tytuł zbioru esejów Tischnera z 1993 r. To inne określenie tego, kim jest homo sovieticus i jak rozumie swoją wolność – właśnie jako nieszczęsny dar, którego chętnie by się pozbył. Tischner opisuje człowieka, który w wolnej Polsce nie potrafi być wolny, boi się wolności i od niej ucieka, a zwłaszcza od związanej z nią odpowiedzialności.
Szerzej rzecz ujmując, dla każdego wolność może jawić się jako ciężar, bo wolność wymaga czasem heroizmu. Tischner był miłośnikiem wolności, ale wolność można różnie rozumieć. Co więcej, od tego, jak ją rozumiemy, zależy to, w jaki sposób jesteśmy wolni. Wszyscy jesteśmy za wolnością, ale najistotniejsze jest przecież pytanie o jej właściwy kształt. Skoro od Chrystusa zaczęliśmy, to i parafrazą Jego słów zakończmy: „Nie każdy, kto woła «wolność, wolność», znajdzie się w królestwie wolności”. Wielu z tych, którzy mają wolność nieustannie na ustach, prowadzi nas raczej do krainy totalnego zniewolenia.
Ten epizod życia Tischnera – ważny, ale z pewnością nie najważniejszy – pokazuje, że każdy z nas, nawet najmądrzejszy, miewa chwile słabości, bo taki jest człowiek – ten, wokół którego wciąż krążyła jego myśl filozoficzna.