27 kwietnia
niedziela
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zwycięstwo w poprawczaku

Ocena: 4.9
159

Tylko Bóg kocha za nic. Ta Miłość daje moc pokonania beznadziei, to ona sprawia, że możemy wygrać życie. - mówi ks. Adam Anuszkiewicz, kapelan w białostockim zakładzie poprawczym, w rozmawowie z Moniką  Odrobińską

fot. arch. ks. Adama Anuszkiewicza

Czy w poprawczaku jest miejsce na nadzieję?

Bez nadziei zatracamy sens życia, stąd rosnąca liczba depresji czy prób samobójczych. Dlatego tak ważne jest jej podsycanie. Nie jest to łatwe wśród tych, w których nikt nie zaszczepił poczucia własnej wartości, pewności siebie, których rodzice się wyrzekli, którzy nie widzą dla siebie przyszłości. Nie tylko specyfika tego miejsca sprawia, że to trudne zadanie; przyczyną jest także wiek. Nastolatków żyjących na wolności równie ciężko skłonić do refleksji na temat sensu życia czy w ogóle duchowości. Jeden z wychowanków przyznał, że tak dużo gra na komputerze, bo wtedy nie myśli. Poprawczak rządzi się sztywnymi regułami, innymi niż świat zewnętrzny. Wychowankowie boją się często, że na zewnątrz sobie nie poradzą, nie mają więc siły walki, motywacji i chęci życia.

 

Od czego zacząć?

Od rozróżnienia nadziei chorej i ukierunkowanej w dobrą stronę. Przykładem tej pierwszej jest „nadzieja” na to, że się wyjdzie i zaćpa, i poimprezuje. Przykładem na tę drugą jest nadzieja na przepustkę, na poznanie wartościowej dziewczyny, na zdobycie wykształcenia, zawodu i statusu społecznego. Zaczynamy od nadziei krótkodystansowych. Dla wychowanków poprawczaka półroczna perspektywa jest abstrakcją. Dlatego wyznaczamy im cele tygodniowe, miesięczne. Często słyszę: „Księdzu, ja pewnie nie dożyję trzydziestki”. Ci ludzie mają między 15 a 21 lat i nie czują wagi upływającego czasu. Największym wyzwaniem jest tu przeprowadzić człowieka od pragnienia śmierci do pragnienia życia.

 

Jak Ksiądz to robi?

Podchodzę do takiego chłopaka i mówię: „Masz pozdrowienia”. „Tak? Od kogo?”. „Od Jezusa”. I choć krzywi się, mówiąc „łeee”, to z chęcią przyjmuje ode mnie cukierka. To głęboko zranieni ludzie, dzieci alkoholików i narkomanów, z rodzin dysfunkcyjnych, zaniedbane emocjonalnie. Prostymi gestami i oznakami dobroci, pochwałami – ubioru czy rzetelnej pracy na warsztatach – staram się podnieść ich samoocenę. Językiem, którym się posługuję, jest też hip-hop. W tym języku ich słucham i w nim do nich przemawiam.

Pytam ich o marzenia, o to, co im się w życiu podoba, co ich napędza. Gdy to sobie uświadomią, pomoże im to przejść przez trudny czas. Dotąd nic im w życiu nie wychodziło; krótkoterminowe cele, łatwe do osiągnięcia, mają zmienić ich nastawienie. Przede wszystkim jednak trzeba ich wydostać z poczucia beznadziei, którą często chce się utopić w nałogach czy internecie i grach. „Dzięki” nim mamy przestać myśleć o złych rzeczach, ale przy okazji nie myślimy też o dobrych. Zamiast konfrontować się z problemem, mamy od niego uciekać w coś, co jest tylko iluzją szczęścia.

 

To beznadzieja doprowadziła chłopaków do poprawczaka?

Od przyczyny, dla której tu są, ważniejsze są powody, dla których mają stąd wyjść. Niektórym się udaje – kogoś znajomy ściągnął do pracy za granicą, innego dziewczyna zmobilizowała do trzeźwienia, ktoś zaangażował się w sport, inny – w wiarę i zaczyna żyć sakramentami. W ciągu 12 lat pracy jako katecheta i kapelan w poprawczaku ochrzciłem dwie osoby, regularnie przygotowuję do bierzmowania. Jednego z wychowanków zaangażowanie we wspólnotę młodzieżową doprowadziło do franciszkanów. Był w zakonie trzy lata.

Takich przykładów jest niewiele, religijność w poprawczaku jest poniżej „średniej europejskiej”, która – jak wiemy – jest dramatycznie niska. O tym, ile osób przyjdzie na Mszę św., decyduje czasem obecność wolontariuszek z liceum. O, wtedy pobożność chłopców wzrasta! O przystąpieniu do bierzmowania przesądzają często wyłącznie względy praktyczne, bo może się przydać do bycia chrzestnym. Moją rolą jest ukierunkować ich w stronę duchowości.

Nie należy być przy tym naiwnym, ale nie można też nie wierzyć, że komuś się uda. Miałem wychowanka, który dużo krwi mi napsuł. Raz przyszedł do kaplicy i o dziwo, zgodził się przeczytać czytania. Na wysokości ambonki po przeciwległej stronie kaplicy wisi u nas duży obraz Jezusa Miłosiernego. Kiedy patrzyłem na tego chłopaka z miejsca przewodniczenia, zobaczyłem, że ręka Jezusa „spoczywa” na jego głowie. Pomyślałem wtedy: „Jezus go kocha, a ja?”.

 

I jaka jest odpowiedź?

Wniosek jest taki, że sam muszę walczyć o swoją wiarę. Statystycznie na prostą wychodzi 10–20 proc. podopiecznych poprawczaka, u wychowawców trzeba więc dużo wiary w to, co robią. Wiem, że jestem tam, bym się nawracał. Bym sobie i innym pracownikom stawiał pytania o nadzieję i wiarę w Boga po to, by przekonywać wychowanków do życia na wolności.

Nieobce są mi chwile zwątpienia. Raz, gdy odprawiałem w kaplicy Mszę św., na którą nikt nie przyszedł, pomyślałem: „I po co ja to robię? Nikogo to nie obchodzi”. Wtedy usłyszałem w sercu: „Ja przychodzę, to i ty przychodź”. Szczególnie zaś należy przychodzić właśnie do takich miejsc, tak jak Chrystus przychodził do celników i jawnogrzesznic.

Pan Bóg ciągle prowokuje mnie do przemyśleń, do wychodzenia z myślenia „po swojemu”, obnaża i oczyszcza moje intencje, otwiera na dostrzeganie Jego działania w drugim człowieku. Każda osoba jest tajemnicą, nie należy szufladkować ani ludzi, ani rzeczywistości, bo to oznaczałoby odbieranie Bogu wolnej ręki w działaniu.

 

Dał Ksiądz przykłady, że mimo fizycznego uwięzienia można zyskać duchową wolność. Jak konkretnie otwierać na nią wychowanków?

Trzeba dawać im nadzieję na wolność, uświadamiając, co im ją zabiera. Każdy z nas, nawet na wolności, żyje w jakiejś niewoli – nienawiści, chęci zemsty, przeszłości, lęku o przyszłość, nałogu. Formacja chrześcijańska, oprócz tego, że nastawiona jest na rozwój duchowy, poszerza także świadomość siebie samego. A lepsze rozumienie siebie sprawia, że lepiej funkcjonujemy w świecie.

 

Brzmi jak definicja resocjalizacji, właściwie: „autoresocjalizacji”…

Do tego potrzebny jest jednak impuls z zewnątrz. To są często świadectwa wolontariuszy, którzy nas odwiedzają i mówią o zwycięstwie dobra nad złem. Są też świadectwa trudne do udźwignięcia, jak opowieść mamy mówiącej o odchodzeniu 16-letniej córki chorej na raka. Wielu chłopców wyszło, nie dosłuchawszy jej do końca. Pytanie o cierpienie i życie wieczne przerasta nawet ludzi świadomie żyjących wiarą, co dopiero wychowanków poprawczaka. Ale takie bolesne doświadczenia uczą przekraczania siebie.

Są też świadectwa samych byłych wychowanków. Pamiętam chłopaka po ciężkich przejściach przed poprawczakiem i w trakcie resocjalizacji. Po wyjściu na wolność trafił na jakiś czas do aresztu. Kiedy wydawało się, że jest stracony, nagle zadzwonił do mnie i poprosił o pobłogosławienie ślubu. Dziś, po kilku latach, chociaż trafił znów na odwyk i miał trudności z prawem, wciąż jest z żoną, mają dwoje dzieci. Takich przypadków jest niewiele, są za to doskonałym przykładem na to, że może się udać i że trzeba wierzyć.

Kiedy przygotowujemy naszych podopiecznych do życia na wolności, najpierw na pierwsze przepustki są oni zabierani z wychowawcą, np. na zakupy. Potem, gdy są na to gotowi, idą na przepustkę samodzielną. Ostatnim etapem jest pozostanie na wolności i funkcjonowanie w niej tak, by nie krzywdzić siebie i innych. Do takiego korzystania z wolności przygotowujemy przecież nie tylko w zakładzie poprawczym.

 

Podsumowując: czy nadzieja w sensie religijnym może pełnić rolę resocjalizacyjną?

To jedyny skuteczny środek resocjalizacyjny. Lekarze leczą, ale to Bóg daje zdrowie. Jak po ludzku uleczyć chłopaka, którego jako niemowlę matka narkomanka zostawiła na śmietniku? Terapeuta może pracować nad budowaniem i umacnianiem jego poczucia wartości, ale od poczucia odrzucenia może uwolnić tylko poczucie bezinteresownej miłości i akceptacji. A taką może obdarzyć tylko Bóg. Wyłącznie w Jego oczach jesteśmy na tym świecie ważni nie dlatego, co robimy, ale dlatego, że jesteśmy. Tylko Bóg kocha za nic – ta Miłość daje moc pokonania beznadziei, to ona sprawia, że możemy wygrać życie. Ta myśl czyni z ludzi zwycięzców, a stąd już bliska droga do zwycięstwa ostatecznego – zbawienia.

Wiem, że jestem tam, bym się nawracał. Bym sobie i innym pracownikom stawiał pytania o nadzieję i wiarę w Boga po to, by przekonywać wychowanków do życia na wolności.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na UW, dziennikarka, autorka książek o tematyce rodzinnej i historycznej


monika.odrobinska@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Sobota w oktawie Wielkanocy
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 16,9-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
32. dzień nowenny za Ojczyznę
Nowenna przed Świętem Miłosierdzia Bożego

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz

- Reklama -


Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter