Zaczynam lectio divina od świadomości, że idę na spotkanie z Bogiem. - mówi o. dr. hab. Waldemar Linke CP w rozmowie z Patrykiem Lubryczyńskim
O. Waldemar Linke (ur. 1966) – kapłan z zakonu pasjonistów, biblista, członek zwyczajny Stowarzyszenia Biblistów Polskich, redaktor naczelny rocznika „Słowo Krzyża”, autor m.in. publikacji „Lectio divina. Czy drabina do raju jest tylko dla mnichów?”. Wykłada na UKSW i PWT w Warszawie.
Co oznacza wyrażenie lectio divina?
Gdy Orygenes użył jako pierwszy po grecku określenia, które znamy w wersji łacińskiej – lectio divina, czyli czytanie odnoszące się do Boga – miał na myśli taki sposób czytania, który jest związany z modlitewną relacją z Bogiem. Poprzez czytanie Pisma Świętego chrześcijanin chce zrozumieć, co Bóg mu mówi (objawia) o sobie, jak Bóg chce kształtować życie osoby podejmującej lekturę. Ostatecznie zaś chodzi w tej praktyce o przylgnięcie do Boga, zjednoczenie z Nim.
Jest to czytanie, które dokonuje się podczas modlitwy, i modlitwa, która wyraża się poprzez gorliwe i szukające zrozumienia czytanie. Tym różni się od czytania mającego na celu zaspokojenie naszych potrzeb poznawczych, przejrzenie się w tekście jak w lustrze czy też szukanie zrozumienia samego siebie. Lectio divina prowadzi nas do tego, byśmy lepiej rozumieli, co Bóg mówi do swego ludu i do każdego z nas.
Jak powstała praktyka takiego czytania?
Sięga ona przełomu II i III w. ery chrześcijańskiej, a więc czasów, w których piśmiennictwo chrześcijańskie nie było jeszcze zbyt obfite. Podstawowym zbiorem tekstów czytanych w Kościele była Biblia, czyli księgi Pisma Świętego. Musiały one odpowiedzieć na wiele potrzeb wspólnoty kościelnej: były tekstami modlitewnymi (funkcja książeczki do nabożeństwa czy modlitewnika), źródłem tekstów liturgicznych (mszał, lekcjonarz), a także źródłem wiedzy o tym, w co wierzy Kościół (katechizm, podręcznik teologii).
Jakie miejsce lectio divina zajmuje współcześnie w Kościele katolickim?
Przełomowym dokumentem pod tym względem jest instrukcja Papieskiej Komisji Biblijnej z 1993 r. o interpretacji Biblii w Kościele, gdzie nawiązuje się nie tylko do naukowych metod badania Pisma Świętego, ale także do modlitewnej lektury Biblii. W dokumencie tym znajdujemy, po kilkudziesięcioletniej przerwie, wyrażenie lectio divina. Jest to owoc odrodzenia życia mniszego i powstawania wspólnot neomonastycznych. Od czasów, kiedy br. Enzo Bianchi zaczął organizować wspólnotę w Bose, możemy mówić o wyraźnym renesansie lectio divina.
Drugim nurtem rozwoju boskiego czytania, była działalność wielkiego biblisty, profesora i rektora Papieskiego Instytutu Biblijnego, a później arcybiskupa Mediolanu, kard. Carla Marii Martiniego SJ. Z praktyki mniszej uczynił on formę duszpasterską. Gromadził w katedrze liczne grono słuchaczy na konferencjach, podczas których objaśniał fragment Pisma Świętego, a potem zachęcał do osobistej medytacji nad tym tekstem.
Jak przygotować się do właściwej praktyki lectio divina?
Zanim otworzę Pismo Święte, potrzebuję otworzyć moje serce, aby Bóg mógł wniknąć do środka. Ważne, aby stworzyć sobie takie warunki, żeby nic mnie nie odrywało od lektury i rozmyślania. Nie jest także obojętne, z jaką dyspozycją przystępuję do lektury. Lectio divina wymaga właściwej postawy wobec Boga. Przede wszystkim uświadomienia sobie: Co robię? Dla kogo to robię? Z kim będę rozmawiać? Jeżeli człowiek przystępuje do lektury w stanie rozdrażnienia, to będzie to miało wpływ na jego modlitwę. Dlatego aby Bóg do nas mówił, my musimy być przygotowani na przyjęcie słów miłości od Niego, na wyciszenie i wsłuchanie się w Jego słowo.
Ta praktyka modlitewna wychodzi od elementów pracy intelektualnej (czytanie ze zrozumieniem), a prowadzi do nawiązania kontaktu osobowego z Bogiem. Zwykle modlimy się na klęcząco, a przy biurku siedzimy. Jest jednak mebel zwany klękosiadem, który służy do pracy przy biurku, ale w pozycji klęczącej. Bardzo dobrze obrazuje on, czym jest lectio divina: połączeniem wysiłku naszego umysłu i adoracji Słowa Bożego.
Na czym polega pierwszy etap modlitwy – lectio?
Zaczynamy lekturę, która prowadzi nas do szeregu pytań, olśnień i wyzwań. Poznanie oraz rozumienie to ludzkie potrzeby, nie mniej istotne niż zaspokojenie głodu, potrzeba bezpieczeństwa czy rozrywki. Kiedy nie rozumiemy, odczuwamy dyskomfort, dlatego szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
Odnosi się to także do tekstu biblijnego. Pytania i szukanie odpowiedzi na nie to jest najistotniejsza część modlitwy, ale mogą stać się przeszkodą do osiągnięcia pokoju, jak odczuwanie głodu czy lęk o własne bezpieczeństwo, dlatego zaczynamy od nich.
Dzisiejsze moje pytania wobec jakiegoś tekstu biblijnego nie są jedynymi, jakie można postawić. Nawet ja sam w innej sytuacji będę pytał o coś innego. Nie chodzi więc o to, by skupić się na drążeniu wszystkiego, co nas w tekście ciekawi lub zastanawia. Dziś muszę odpowiedzieć na te pytania, które przeszkadzają mi pójść dalej w spotkaniu z Bogiem. Ale nie chodzi też o to, by lekceważyć zdolność naszego umysłu do poznania i lepszego rozumienia tego, co czytamy. Do tego będziemy potrzebować różnych pomocy: leksykonów, słowników, encyklopedii biblijnych, różnych opracowań (na poziomie przystępnym dla nas), atlasu biblijnego, mapy itd.