Koronawirus idzie przez świat i jest całkowicie ponad podziałami.
Koronawirus idzie przez świat i jest całkowicie ponad podziałami. Nie interesują „go” – biorę zaimek w cudzysłów, ponieważ nie chcę w żadnym razie personalizować wirusa – różnice polityczne, narodowe, kulturowe czy religijne. Nie liczą się dla wirusa żadne wielkie sprawy, żadne konferencje ani nawet odwieczne wydarzenia jak nadchodzące – dla wszystkich religii – wielkie święta.
Muzułmanie będą świętować pod koniec kwietnia, ale już „Najwyższe Kolegium Muzułmańskie MZR w RP uprzejmie przypomina o ograniczeniu modlitw piątkowych oraz modlitw zbiorowych w okresie od 12 marca do 14 kwietnia 2020 r. we wszystkich meczetach, centrach i domach modlitwy zarządzanych przez Muzułmański Związek Religijny w RP. Prosimy, abyście pozostali w domach i odprawiali modlitwy indywidualnie” – można przeczytać na stronie internetowej.
W tym tygodniu chrześcijanie i Żydzi mają – wprawdzie nie wspólne, ale jednak złączone niepojętą wciąż dla nas Bożą tajemnicą – święta Wielkiego Tygodnia i Wielkiej Nocy (to chrześcijanie) oraz – to wyznawcy judaizmu – święto Pesach (Paschy), jakże obecne w naszym chrześcijańskim świętowaniu. Jedni i drudzy zbierają się wtedy całymi rodzinami – jak się zebrać w tym roku? – i przeżywają na nowo największe wydarzenia swojej religii. Na stronie żydowskiej gminy wyznaniowej w Warszawie rabin Michael Schudrich zaprosił członków swojej gminy na interaktywne warsztaty, aby – napisał – „każdy z was mógł poprowadzić własny domowy seder 8 i 9 kwietnia”. Seder, czyli wielką, uroczystą wieczerzę z czytaniami z Biblii i czynnym udziałem w tym czytaniu uczestników wieczerzy, zwłaszcza dzieci – czytaniu, które i my, katolicy, mamy w naszej liturgii Wielkiej Soboty. I które nam przypomina, że Bóg wyprowadzi swój lud z domu niewoli.
W chrześcijańskim świecie też zrozumieliśmy już, że Wielki Tydzień i Wielkanoc nie odbędą się tak jak zawsze. W Polsce, w społeczności katolickiej, biskupi i księża troszczą się, aby każda wierząca rodzina mogła stać się prawdziwym Kościołem domowym, nie takim z oazowych – wszak nie wszyscy wiedzą co to znaczy – rekolekcji, ale Kościołem z liturgią, jakiej do tej pory nie było. To tata i mama będą po telewizyjnej czy internetowej transmisji prowadzić domową adorację Krzyża Świętego, będą błogosławić pokarmy i wyjaśniać dzieciom Pismo.
Nota bene, pamięć nasza jest krótka i zupełnie nie zastanawiamy się, co oznaczałoby „zawsze” dla naszych przodków zesłanych na Syberię w latach 40., dla naszych rodziców i dziadków zamkniętych w niemieckich obozach koncentracyjnych czy w oflagach i stalagach w latach 19939-1945 lub w hitlerowskich czy sowieckich więzieniach, do których z narażeniem życia jacyś dobrzy ludzie – wcale niebędący zatwierdzonymi przez biskupa nadzwyczajnymi szafarzami Komunii Świętej – nieśli, czy raczej przemycali, choćby maleńki kawałeczek Ciała Pańskiego. Z wiarą w zmartwychwstanie Pańskie.
Koronawirus idzie przez świat i atakuje człowieka. Nie Greka czy Żyda, czarnoskórego czy skośnookiego, ale człowieka. Jest w tym jakieś niezwykłe i niepojęte dla nas wyzwanie. Ale czy na pewno niepojęte? Przecież Syn Człowieczy już wtedy powiedział nam – i pokazał – co robić, kiedy brat twój potrzebuje pomocy. I z martwych powstał, żeby już zawsze być z nami.