27 lipca
sobota
Lilii, Julii, Natalii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Kiedy się modlić?

Ocena: 4.7
590

Powinność nie sprawdza się w relacji człowieka z Bogiem. Konieczny jest głębszy motyw: miłość i oddanie. - mówi Józef Augustyn SJ w rozmowie z Ireną Świerdzewską

fot. Dominik Nienartowicz

Zacznijmy od najprostszego pytania, które jeszcze nie padło w naszych rozmowach: Czym jest modlitwa?

Jest intymną więzią z Bogiem. Dla nas chrześcijan zawsze ma charakter osobowego spotkania, bezpośredniej więzi: trwania przed Nim w ciszy i milczeniu, rozmowy, słuchania Go, wypowiadania się przed Nim. W bogatej literaturze poświęconej życiu duchowemu mamy wiele określeń, „definicji” modlitwy. Wszystkie one oddają pewien aspekt więzi Stwórcy ze swoim stworzeniem; Wszechmogącego Pana ze swoim sługami; Ojca w niebie ze swoimi dziećmi.

Jezus prosi apostołów w Ogrójcu: „czuwajcie ze Mną”. Czuwanie z Jezusem przed obliczem Ojca oddaje samą istotę modlitwy chrześcijańskiej. Ewagriusz z Pontu, ojciec pustyni, podkreśla, że „modlitwa jest obcowaniem umysłu z Bogiem”. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus napisze: „Modlitwa jest wzniesieniem serca, prostym spojrzeniem ku Niebu, okrzykiem wdzięczności i miłości zarówno w cierpieniu, jak i radości”. A św. Karol de Foucauld powie: „Modlitwa jest rozmową między duszą a Bogiem, to stan duszy wpatrującej się w Boga bez słów, zajętej jedynie kontemplowaniem Go”.

 

Można powiedzieć, że to rodzaj dialogu z Bogiem?

Zastosowanie tego pojęcia do modlitwy może być nieco mylące, szczególnie dzisiaj, gdy zachodnia cywilizacja, odwołując się do antropologii marksistowskiej, lansuje równość społeczną we wszystkich sferach, także psychicznej i biologicznej. Skażeni „równościowym” postrzeganiem rzeczywistości ludzkiej, bywamy kuszeni, by traktować Boga jako naszego partnera, a nie jako Wszechmocnego Ojca i Pana. Takie właśnie traktowanie Boga staje się źródłem rewizjonistycznego podejścia do Bożych przykazań. Gdy nam one nie pasują, poprawiamy je, stosując „naukowe” kruczki lingwistyczne, psychologiczne i inne.

Byłem wychowany w prostej, tradycyjnej pobożności, odwołującej się nie tylko do Bożej miłości, ale także do bojaźni, stąd szokuje mnie lekki, zabarwiony cynizmem ton w podejściu do religii, moralności i duchowości. Ów lekki ton przydarza się niekiedy także w środowisku duchownych obytych ze świętościami. Ujawnia się to szczególnie przy okazji różnorakich skandali kościelnych. A iluż internautów, nakładając maski anonimowości, pozwala sobie na wulgaryzmy w traktowaniu największych religijnych świętości.

Oddanie, miłość i posłuszeństwo Bogu dokonuje się na Jego Boskich warunkach, a nie wedle naszych ludzkich założeń. Do Salomona Pan mówi: „Jeżeli będziesz (…) przestrzegał wszystkich moich poleceń, wypełnię na tobie moją obietnicę daną twemu ojcu Dawidowi” (1 Krl 6, 12), a Jezus: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami” (J 8, 31). Nie można być uczniem Jezusa na naszych warunkach. „Nie narzucajmy Bogu naszej woli, bo prawdziwa modlitwa jest wtedy, gdy człowiek oddaje (…) swój los w Jego ręce. Starajmy się (…) realizować sens naszej egzystencji poprzez walkę o naszą duszę” – pisze Søren Kierkegaard.

 

Ile czasu winniśmy poświęcić na modlitwę?

Zadane pytanie odwołuje się do poczucia obowiązku: „Ile naszego czasu winniśmy oddać Panu Bogu”. Powinność to niewątpliwie ważny motyw ludzkich zachowań, nie sprawdza się jednak w relacji człowieka z Bogiem. Więź małżeńska, która w Biblii jest analogią dla wzajemnej relacji człowieka z Bogiem, oparta jedynie na obowiązku, zwykle nie wytrzymuje próby czasu. Konieczny jest głębszy motyw: miłość i oddanie. Bóg, ofiarując nam siebie w miłości, żąda od nas wszystkiego, kim jesteśmy i co posiadamy. „Będziesz miłował całym sercem, całą duszą, całym umysłem i całą mocą” (Mk 12, 30). Przymiotnik jakościowy „całym”, „całą” powtarza się czterokrotnie.

Bóg żąda od nas także całego naszego czasu, ponieważ należy on do Niego. W liturgii Wielkiej Soboty kapłan, żłobiąc na świecy paschalnej pierwszą cyfrę bieżącego roku, mówi: „Do Niego należy czas”. „Jakiż to mógł istnieć czas, który by nie był stworzony przez Ciebie, [Panie]?” – modli się św. Augustyn. Postanawia więc: „Muszę rachować czas i gospodarować moim dniem dla największego pożytku duszy”. Czyż możemy lepiej gospodarować naszym czasem, niż poświęcić go na budowanie więzi z Bogiem? Gdy źle gospodarujemy czasem, marnujemy go na sprawy błahe i dlatego brakuje nam go na modlitwę.

 

Nawet wśród ludzi wierzących powtarza się to pytanie: Czy codzienna modlitwa jest konieczna?

Trzeba na nie odpowiadać z całym szacunkiem. Trzeba też doceniać i pochwalać modlitewne wysiłki wiernych, także te, które wydają się nam powierzchowne czy „niedojrzałe”. Jezusowe „nie sądźcie” odnosi się w sposób szczególny do spraw ludzkiej duszy. Nie mamy wglądu w modlące się serce. Jak matka cieszy się ze szczebiotu swojego niemowlęcia, choć go nie rozumie, tak Bóg cieszy się z każdego pragnienia, myśli i słowa skierowanego ku Niemu. Jeżeli nie pozostawia On bez nagrody kubka wody podanego bliźniemu, jak mógłby lekceważyć nasze modlitewne starania – słowa i pragnienia kierowane ku Niemu z całą szczerością?

Nam wierzącym modlitwa jest niezbędna. Wszystkim. Tym, którzy starają się bardzo kochać Boga i żyć dla Niego. Ale jeszcze bardziej tym, którzy ledwie Go dostrzegają w swoim życiu. Najbardziej jednak ludziom, którzy kuszeni są, aby Go zlekceważyć, oddalić się od Niego, porzucić Go. Szczera modlitwa karmi, ożywia i podtrzymuje naszą wiarę. „Modlitwa wypełnia naszą egzystencję, jest niezbędna do życia w łasce, (…) by każdego dnia coraz pełniej rosła w nas nasza wiara” (Søren Kierkegaard). W rachunku sumienia, tym codziennym i tym przed spowiedzią, winniśmy zadawać sobie pytanie: „Jakie jest miejsce modlitwy w moim codziennym życiu?”.

Od pytania, ile czasu winniśmy się modlić, ważniejsze jest to: Jakim duchem przeniknięta jest nasza modlitwa, co jest jej najgłębszą treścią, ile jest w niej zaufania, miłości, Bożej bojaźni? Nasza modlitwa rano i wieczór nie może być wypełnianiem obowiązku, formą religijnej kurtuazji. Im mniej mamy czasu na modlitwę, z tym większym zaangażowaniem, troską winniśmy ją odprawiać. Doświadczenie obecności Boga w naszym życiu jest sercem każdej naszej modlitwy.

 

Kładzie Ojciec nacisk na modlitwę poranną i wieczorną. Dlaczego?

Każdy dzień jest symbolem całego życia, ma swój początek i koniec. Modlitwa przypomina nam, że wyszliśmy od Boga i do Niego wracamy. Nie tylko całym naszym życiem, ale każdego dnia, codziennie. Ona przypomina nam też naszą odpowiedzialność za całe nasze życie i za każdy dzień oraz za bliskich, których Pan powierza naszej pieczy.

Jeżeli w naszych relacjach rodzinnych, wspólnotowych, sąsiedzkich jest często tyle gniewu, przemocy i krzywdy, to czyż nie dlatego, że lekceważymy Boga, modlitwę i głos sumienia? Czy mąż, ojciec, który z zaufaniem modliłby się codziennie, wracałby do domu pijany, upokarzał dzieci, stosował przemoc? Czy żona, matka, która rano powierzałaby Bogu życie własne i rodziny, wszczynałaby z byle powodu awantury? Szczera modlitwa chroni nas przed nieodpowiedzialnością za siebie i innych, przed krzywdzeniem bliźnich i samych siebie. Święty Augustyn powie, że sztylet wbijany w serce bliźniego przechodzi najpierw przez nasze własne serce.

 

Wystarczy pamiętać o modlitwie porannej i wieczornej?

Jesteśmy wezwani do modlitwy nieustannej. Modlitwa poranna jedynie rozpoczyna modlitwę całego dnia. „Módlcie się nieustannie” – pisze św. Paweł do Tesaloniczan. Wszystko, cokolwiek czynimy, winno być oddawaniem chwały Bogu. „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Święty Bazyli, komentując te słowa, pisze: „Gdy zasiadasz do stołu, pomódl się. Gdy bierzesz do ręki chleb, złóż Dawcy dziękczynienie. Kiedy słabe siły fizyczne wzmacniasz winem, wspomnij na tego, który dał ci dar przynoszący rozweselenie serca i ulgę w dolegliwościach”. Szczególną formą nieustannej modlitwy mogą być „akty strzeliste” zanoszone do Boskich Osób, Matki Jezusa, świętych, których świętość porusza nas i pobudza do pełniejszej wierności Bogu, bratniej miłości oraz prawości sumienia. Inną formą modlitwy nieustannej – dzisiaj nieco zaniedbanej – może być także komunia duchowa, która łączy nas z Jezusem w Eucharystii wtedy, gdy nie mamy możliwości bezpośredniego przyjmowania Komunii Świętej.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka tygodnika „Idziemy”, absolwentka ziołolecznictwa na SGGW i dziennikarstwa na UW, korespondentka Vatican News


irena.swierdzewska@idziemy.com.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 lipca

Piątek, XVI Tydzień zwykły
Wspomnienie św. Joachima i Anny, rodziców Najświętszej Maryi Panny
Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże
i wydają owoc dzięki swojej wytrwałości.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 13, 18-23
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

+ Nowenna do św. Szarbela 19-27 lipca



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter