29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Autostradą do piekła?

Ocena: 4
14446
Niepraktykowanie to stan tworzenia sobie pseudomikroreligii bez Boga – o tzw. wierzących i niepraktykujących z ks. dr. Sebastianem Kępą rozmawia Irena Świerdzewska
Z ks. dr. Sebastianem Kępą rozmawia Irena Świerdzewska


Jestem wierzący, ale niepraktykujący – można coraz częściej usłyszeć wśród katolików. Ksiądz skupia się w pracy na takich osobach. Czym się charakteryzują?

Takie osoby wiarą nazywają płytki tradycjonalizm religijny, czyli okazjonalne wypełnianie określonych praktyk religijnych. Ich zdaniem wiara pozostaje osobistym wewnętrznym aktem, który niczym nie musi objawiać się na zewnątrz. Uważają, że sama wiara, rozumiana jako uznanie istnienia Boga, wystarczy do zbawienia. Katolicy niepraktykujący mają własną wizję Boga i zbawienia wiecznego.

Cechą charakterystyczną niepraktykujących katolików są ich zapewnienia o… szczególnym przywiązaniu do Boga i miłości względem Niego, choć nie chodzą do kościoła, nie przyjmują sakramentów świętych i nie wypełniają w życiu nauki Chrystusa.


Jak odnoszą się do prawd wiary i jak stosują je na co dzień?

W ich postawie dominuje subiektywizm, relatywizm i selektywizm, czyli „przebieranie” prawd wiary i – przede wszystkim – samowola wyrażająca się w eufemistycznym sformułowaniu: „Jestem katolikiem, ale uważam, że…”. Mówiąc tak, czynią się wyrocznią w sprawach Bożych. Nie utożsamiają się z nauczaniem Chrystusa i Kościoła, a nawet je ostentacyjnie kontestują np. w kwestii rozwodów, związków partnerskich i homoseksualnych, aborcji, eutanazji, in vitro. Katolicy niepraktykujący – jak diabeł święconej wody – unikają tematu piekła, ponieważ wywołuje on u nich poważny dyskomfort psychiczny. „Czy Bóg, który jest dobry i miłosierny, mógłby skazać na potępienie wieczne za chwilę słabości, jeden tylko grzech ciężki?” – próbują się pocieszyć i podają w wątpliwość taką ewentualność. Mają oni wypaczone rozumienie miłosierdzia. Mylą miłosierdzie z pobłażliwością i zgodą na zło. W życiu społeczno-politycznym katolicy niepraktykujący bez skrupułów głosują na kandydatów zwalczających chrześcijański system wartości. Bezpardonowo krytykują Kościół, odrzucają jego istotną, niezastąpioną rolę na drodze do zbawienia. Nie tylko nie dają świadectwa wiary, ale nawet przyłączają się do grona szydzących z wiary, dając upust swojej nienawiści do Kościoła w mediach, w internecie. Dążenie do świętości i kierowanie się zasadami wiary uważają za przejaw fanatyzmu. Dlatego ich życie niewiele – najczęściej wcale – nie różni się od postępowania tych, którzy w Boga nie wierzą.


Co jest przyczyną takiej postawy?


Taka postawa jest wynikiem wypaczonego pojęcia wiary. Katolicy niepraktykujący mają niewystarczające, ograniczone poznanie Boga, w następstwie czego próbują tworzyć własną wizję zbawienia wiecznego. Największy dramat polega na tym, że ci ludzie nie widzą niczego złego w tej postawie.

Często wiarę sprowadzają do jakiegoś przeżycia, czyli wymiaru czysto emocjonalnego: „Nie idę do kościoła, nie korzystam z sakramentu pokuty, bo nie mam takiej potrzeby”. Szukają w kościele wyłącznie tego, co służy potrzebom natury psychologicznej i społecznej. Zatrzymują się na obrzędowości świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, a ta obrzędowość ma coraz bardziej laicki charakter – sprowadzony do czczego formalizmu: banalnych życzeń, prezentów i konsumpcji. Brakuje w niej sacrum i niemal wszystko jest trywializowane.

U osób deklarujących się jako wierzące pojawia się dychotomia: człowiek oddziela praktyki religijne od codzienności. Jest to rodzaj schizofrenii albo hipokryzji, bo wiara ma przecież przekładać się na życie. Bolączką jest także niskie, wręcz katastrofalne zaangażowanie ludzi w pogłębianie wiedzy religijnej. Mało osób korzysta z mediów katolickich, sięga po religijne książki, czyta Katechizm Kościoła Katolickiego. Smutne jest to, że nie wszystkich spośród regularnie przyjmujących Komunię Świętą można określić jako w pełni praktykujących. Dziś ludzie, nie mając wiedzy religijnej, nie realizują zasad wynikających z wiary. Stąd potem nietrudno o postawy bagatelizujące rozwój życia duchowego: „Skoro nie zabiłem i nie ukradłem, nie mam się z czego spowiadać, nie potrzebuję nawrócenia”. Tymczasem etos takich osób określany jest przez innych jako gorszący, także w wymiarze życia społecznego. Fakt, że dziś mają miejsce akty bluźnierstwa, wyszydzanie wiary, wprowadzanie destrukcyjnych trendów, to także skutek głosowania przez katolików na określonych polityków czy partie o charakterze liberalnym lub lewicowym. Nie do przyjęcia są takie wypowiedzi jak posła Andrzeja Halickiego (PO) o ministrze Michale Królikowskim, że poglądy można mieć, ale dla siebie i nie ma czego z nimi szukać w polityce, czy minister Ewy Kopacz (PO), że wiarę należy zostawiać przed salą sejmową jak garderobę w szatni.

Próby podważania autorytetu Kościoła sprawiają, że Kościół zaczyna być postrzegany jako zagrożenie dla ludzkiej wolności. Obecnie w sposób niezwykle precyzyjny niszczy się w katolikach wiarę przez relatywizację norm moralnych. Temu m.in. służy ideologia gender czy uderzanie w rodzinę przez promowanie homoseksualizmu.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter