Kilka dni po waszyngtońskim Marszu dla Życia, który zgromadził w stolicy USA ponad 300 tys. obrońców dzieci nienarodzonych, senat stanu Nowy Jork uchwalił ustawę proaborcyjną, która jest jedną z najbardziej liberalnych w całym kraju. Pozwala na zabicie dziecka w łonie matki do 24. tygodnia ciąży bez żadnych przeszkód, a w przypadku zagrożenia zdrowia matki lub kiedy dziecko jest bardzo chore – nawet w dziewiątym miesiącu ciąży, czyli do momentu narodzin. Dodatkowo ustawa zezwala na dokonywanie aborcji nie tylko przez lekarzy, ale również przez położne i pielęgniarki, przy czym personel medyczny nie będzie mógł odmówić, powołując się na klauzurę sumienia, gdyż będzie ryzykował utratę pracy. Na znak nowego, „postępowego” prawa wiele budynków w Nowym Jorku zostało oświetlonych na różowo.
Nic dziwnego, że ustawa została od razu okrzyknięta barbarzyńską, a w sieci pojawiło się mnóstwo zdjęć noworodków z podpisem, że takie dzieci można teraz legalnie zabijać. Dodatkowo szokujące jest to, że ustawę podpisał gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, który deklaruje się jako katolik i w swoich przemówieniach często powołuje na wyznawaną wiarę i nauczanie papieża Franciszka. Jeśli jednak chodzi o zasady moralne, to Cuomo stawia grubą kreskę między nimi a wyznawaną wiarą, czemu dał wyraz w ostatnim wywiadzie dla radia WAMC, w którym stwierdził: „Nie jestem tu po to, aby reprezentować religię”, „jestem tu, aby reprezentować wszystkich ludzi oraz prawa konstytucyjne i ograniczenia dla wszystkich ludzi, nie jako katolik”.
Kardynał Timothy Dolan skomentował tę wypowiedź, że nie trzeba być katolikiem, aby czuć odrazę do tak strasznych procedur aborcyjnych, jakie zawarte są w tej ustawie, a Cuomo dodatkowo się nimi chełpi. „To nie jest oświecona, postępowa postawa” – dodał kardynał. Andrew Cuomo zasadniczo rozdziela od wiary całe swoje postępowanie, tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Nie jest tajemnicą, że jako rozwodnik od kilku lat żyje w konkubinacie z prezenterką telewizyjną. Najwyraźniej również tej kwestii nie traktuje jako katolik. Wiele katolickich organizacji, intelektualistów i działaczy pro-life domaga się obłożenia gubernatora ekskomuniką. Na razie biskup Albany, stolicy stanu Nowy Jork, Edward Scharfenberger, który nazwał ustawę skandaliczną, uznaje ekskomunikę za „ostatnią opcję”. Stwierdza jednak, że „można się postawić w pozycji, kiedy moralnie nie można przystępować do Komunii Świętej przy ołtarzu. I myślę, że gubernator znajduje się właśnie w takiej sytuacji”.
W styczniu podobna sytuacja miała miejsce w Irlandii, gdzie proboszcz parafii św. Mikołaja w Multyfarnham odmówił udzielenia Komunii posłowi Robertowi Troyowi, który głosował w maju ubiegłego roku za usunięciem z irlandzkiej konstytucji poprawki chroniącej życie. Już wcześniej biskupi irlandzcy uznali, że politycy, którzy głosowali za liberalizacją aborcji, popełnili grzech ciężki, i to w dodatku publicznie. U gubernatora Cuoma przeraża jednak chełpienie się zwycięstwem kultury śmierci, którą on sam nazywa „historycznym zwycięstwem nowojorczyków i naszych progresywnych wartości”. O jakie wartości mu chodzi? I jaki z niego katolik?
Postawa Cuoma wpisuje się doskonale w schizofrenię naszych czasów. Dobrze, że są ludzie, którzy nie dają się wciągnąć w tę wypaczoną retorykę i nazywają rzeczy po imieniu: katolik zawsze broni życia, a wszelkie prawo przeciwko życiu jest zawsze regresem, a nie postępem.