Sąd uznał, że Kamiński zaplanował i zorganizował prowokację CBA, którą wszczęto bezpodstawnie. To o tyle zaskakujące, że w tej sprawie zapadały już wyroki i wówczas sądy nie dopatrywały się winy obecnego posła PiS. To zaskakujące także dlatego, że podstawy do akcji istniały (Biuro miało stosowne sygnały), każdy krok CBA miał sankcję sędziowską lub prokuratorską, a prowokacje korupcyjne to w świecie zachodnim właściwie standard.
Wyrok jest oczywistą ingerencją w kampanię wyborczą. Sprawa wlokąca się tyle lat mogła poczekać jeszcze kilka miesięcy. Byłoby to korzystne także dla wymiaru sprawiedliwości, który dziś musi mierzyć się z zasadnymi pytaniami o zaangażowanie polityczne. Ale to nie jedyny ważny kontekst. Bo przecież skazano człowieka, który jest symbolem walki z korupcją. Walki, której nie da się wygrać najlepszymi nawet ustawami; tu konieczni są ludzie bezkompromisowi i osobiście bezdyskusyjnie uczciwi. Tacy właśnie jak Kamiński.
Były szef CBA został potraktowany bardzo brutalnie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi o celowe uderzenie w symbol walki z korupcją. III RP zdaje się mówić: każdy, kto podniesie rękę na establishment (a Kamiński podniósł, wystarczy przypomnieć sprawy posłanki Sawickiej, pani Marczuk, willi małżeństwa Kwaśniewskich), poniesie ostatecznie karę. Pod takim albo pod innym pretekstem. III RP zdaje się też mówić opozycji, że wkraczamy w nowy etap – taki, w którym za opozycyjność można pójść do więzienia. Może Kamiński za kratki ostatecznie nie trafi, ale ten sygnał wielu zrozumie. I będzie wokół nas jeszcze więcej strachu.
Zdemoralizowana elita władzy nie umie już wskazać wiarygodnego celu pozostawania u władzy; zresztą, coraz mniej jej na tym zależy. Zebrała w swoim ręku tyle instrumentów władzy i takie zasoby, że może sięgać po instrumenty coraz mniej subtelne. I sięga. Zwróćmy uwagę: o ile w czasie poprzedniej kampanii opozycji urządzano jedynie „kilkudniówki wzmożenia”, podczas których kreowano atmosferę oburzenia na rzekome „zbrodnie” opozycji, to w tym roku mamy do czynienia z „kilkutygodniówkami”. Taki charakter ma nagonka na SKOK-i, popychana konsekwentnie do przodu pomimo wyjątkowej słabości materiału „dowodowego”.
Jak nazwać ten nowy etap? Z pewnością towarzyszy mu większa bezwzględność. Pokazała to nam prokuratura wojskowa, która też włączyła się w kampanię, próbując sprowokować opozycję agresywną konferencją prasową. Otóż prokuratorzy nie zawahali się przed ponownym podjęciem sprawy rzekomej obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie, którą to tezę obaliło już kilka ekspertyz. Ale kampania ma swoje prawa i panowie śledczy w mundurach zaczęli ni stąd ni zowąd rozważać, czy aby jednak generał nie stał za plecami załogi. Powołali się przy tym na „analizę częstotliwości głosów, zeznań jednego ze świadków, który znał pana generała, i kontekstu sytuacyjnego”. Nie mają więc w ręku nic konkretnego, a mimo to brną i znów szkalują dobre imię dowódcy sił powietrznych, który zginął na służbie. Dodajmy: chodzi o człowieka, w którego nieprzypadkowo uderzyli Rosjanie, kłamliwie sugerując, że był pijany. Generał Błasik był bowiem oficerem spoza układu, kształconym na Zachodzie, a nie w Moskwie – i dobrze rozumiejącym rację stanu.
Ta spirala przemocy będzie się nakręcała. Stałe łamanie zasad demokracji nie pozostawia rządzącym innego wyjścia. Wygrywać normalnie, uczciwie, zgodnie z regułami już nie umieją.
Od redakcji:
Mariusz Kamiński, b. szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, dziś wiceprezes PiS, został 30 marca skazany na trzy lata więzienia oraz zakaz zajmowania stanowisk publicznych przez dziesięć lat za nadużycia prawa przez CBA. To kara znacznie surowsza niż ta, której domagała się prokuratura – wyrok w zawieszeniu i cztery lata zakazu zajmowania stanowisk publicznych. Oskarżenie dotyczyło złamania przepisów dotyczących operacji specjalnych podczas dochodzenia CBA w sprawie afery gruntowej w 2007 r. Kamiński twierdzi, że wszystkie jego działania były realizowane za zgodą prokuratury.
Jacek Karnowski |