Nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak ukaże się książka Tomasza Terlikowskiego poświęcona abp. Markowi Jędraszewskiemu – miesiąc przed osiągnięciem wieku emerytalnego przez krakowskiego metropolitę. Hasło reklamujące to wydanie: „Kariera, władza, zmowa” wskazuje, że nie będzie to pożegnalna laurka. Terlikowski nie musi kontaktować się choćby z ks. Marcinem Węcławskim, jednym z zaangażowanych w sprawę abp. Juliusza Paetza, żeby uznać abp. Jędraszewskiego za jego przyjaciela i poplecznika. Nie przeszkadza mu nawet, że abp Jędraszewski wymownie nie zapraszał abp. Paetza na swój ingres ani do Łodzi, ani do Krakowa. Na coś takiego zdobyło się bardzo (!) wąskie grono w episkopacie. Ale Terlikowski wie lepiej. Arcybiskup Jędraszewski popełnił największą „zbrodnię”, mówiąc o „tęczowej zarazie”. Dlatego można bić w niego jak w bęben.
Drugim bezlitośnie atakowanym jest abp Tadeusz Wojda SAC, nowy przewodniczący KEP. Jego wyboru nie zatwierdził ani Terlikowski, ani konkurujący z nim w demaskatorskich zapędach Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź”. Tak się składa, że to Nosowski wiedzie dotąd prym w ujawnianiu skandali w Kościele. W mojej ocenie wyprzedza w tym nawet „Gazetę Wyborczą” i TVN. Tym razem stawia zarzuty metropolicie gdańskiemu o niewłaściwe podejście do sprawy księdza oskarżonego o nadużycia seksualne przez dwie kobiety, z których jedna była w tamtym czasie nieletnia. Sprawę tego księdza rozpatruje aktualnie na wniosek abp. Wojdy Stolica Apostolska – zgodnie z prawem i wskazaniami instrukcji VELM. Czemu więc służy stawianie zarzutów nowemu przewodniczącemu episkopatu?
Jak na zamówienie powracają także inne, nie dość, że odgrzewane, to jeszcze kłamliwe teksty, jak choćby te dotyczące „podwójnych” rzekomo emerytur dla duchownych. Jeden z największych portali znowu się rozpisuje, jak to księża i zakonnicy po ukończeniu 65., a siostry zakonne – 60. roku życia otrzymują emerytury z ZUS, natomiast po ukończeniu 75. roku życia dochodzi im emerytura z tzw. Funduszu Kościelnego. Fakty zaś są takie, że duchowni (z wyjątkiem biskupów) po osiągnięciu wieku emerytalnego otrzymują świadczenie tylko z ZUS. Fundusz Kościelny pokrywa jedynie część składek na ZUS – od najniższych wynagrodzeń – duchownym, którzy nie mają umowy o pracę. Czy dziennikarze nie znają prawdy, czy znać jej nie chcą?
Na to ostatnie wskazywać może historia naszego publicysty Krzysztofa Ziemca. Sfotografowano go przy malowaniu studia, w którym realizuje materiały dla swojego kanału „Otwarta konserwa” na platformie YouTube. Zdjęcie obiegło media z opisem, jakoby Ziemiec pracował w ekipie remontowej w Irlandii, bo w Polsce nikt nie chce go zatrudnić. Prawda jest inna. Ziemiec miał propozycje pracy w kilku prawicowych mediach, ale z nich nie skorzystał, bo ma już dość tańczenia do cudzej muzyki. Postanowił pracować na własny rachunek. Czy na nieagresywne i rzetelne dziennikarstwo Ziemca będzie zapotrzebowanie? Mam nadzieję, że Polacy będą mądrzejsi niż wielu „ekspertów”, którzy perorują, że bez kreowania sensacji oraz konfliktu w mediach nie da się osiągnąć sukcesu, i wróżą Ziemcowi klapę.
„Najgorsze było to, że nikt z powielających w dziesiątkach mediów kłamstwa o mnie nie zadał sobie trudu, żeby do mnie zadzwonić i zweryfikować te «sensacje»” – konstatuje Ziemiec.Prawda stała się nie tylko niepotrzebna, ale wręcz niechciana. Może tym, którzy jeszcze jej szukają i którym na niej zależy, trzeba by znowu przyznawać medale Sapere auso („Temu, który odważył się być mądrym”), jak w czasach Komisji Edukacji Narodowej. Kształcenie według projektu ministry Barbary Nowackiej mędrców nam raczej nie przysporzy. Smutna to konstatacja na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, który ma prowadzić nas do całej prawdy.