Jaka jest historia Ogólnopolskiego Seminarium dla Starszych Kandydatów do Święceń, które od pięciu lat działa w Krakowie?
Wniosek o jego powołanie złożyli do Konferencji Episkopatu Polski rektorzy Wyższych Seminariów Duchownych w Polsce dziewięć lat temu. Byłem wtedy przewodniczącym Konferencji Rektorów Seminariów w Polsce i na jednym ze spotkań rozważaliśmy dwa wiodące tematy. Pierwszym z nich był namysł nad nowym Ratio studiorum. Zastanawialiśmy się, w którym kierunku ma iść w ogóle kształcenie przyszłego księdza w Polsce: jak układać wykład teologii i jak się ma do tego wykład filozofii. Drugim tematem było seminarium dla spóźnionych – jak się czasem mówi pół żartem, pół serio – powołań. Powołania nigdy nie są spóźnione! No, ale utarła się taka nazwa… Wysłuchaliśmy wtedy relacji o funkcjonowaniu tego typu seminariów w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech, w Rzymie. Po długiej dyskusji rektorzy zdecydowali się sformułować postulat, by w Polsce też powstało takie seminarium, jedno dla całego kraju. Powodów było wiele. Po pierwsze dlatego, że każdego roku zgłaszają się kandydaci, którzy wiekiem odbiegają od większości chętnych. Wówczas pojawia się pytanie, czy ktoś, kto ma lat 40 czy 45, odnajdzie się w grupie dwudziestolatków. Dziś zmiany pokoleniowe odbywają się bardzo dynamicznie, chodziło zatem o stworzenie takiego miejsca, gdzie ta formacja będzie przebiegać jakoś łatwiej.
Od początku zasady były takie, że do tego Seminarium kierować będą biskupi diecezji, z których pochodzą kandydaci do kapłaństwa. Tylko pod takim warunkiem kandydat zostanie przyjęty. Żaden biskup nie jest do tego zmuszony, gdyż kandydat może odbyć studia także w swoim diecezjalnym seminarium. To propozycja, a nie obowiązek. Te postulaty rektorów musiały się trochę odleżeć. Mnie też było łatwiej wrócić do tematu – do propozycji rektorów – kiedy mogłem go zgłaszać już jako biskup pomocniczy, członek Konferencji Episkopatu Polski. Ostateczna decyzja o powstaniu seminarium zapadła dokładnie pięć lat temu. Najpierw zatwierdzono statut Seminarium ad experimentum, a następnie miało miejsce przedłużenie go na kolejne trzy lata. Teraz jest moment kluczowy, gdyż statut wygasa i należy go przedłużyć. W związku z tym pojawiły się nowe tematy, związane także ze zmianą lokalizacji.
Kto zatwierdza statut tego Seminarium?
Konferencja Episkopatu Polski jest podmiotem, który zakłada Seminarium, wyznacza biskupa, który za nie odpowiada, i zatwierdza rektora. Jeśli chodzi o statut, to przyjmuje go Stolica Apostolska – podobnie jak i w przypadku innych seminariów – gdyż wchodzi to w zakres kompetencji watykańskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa, która zatwierdza takie dokumenty.
Krakowskie Seminarium 35+ funkcjonowało razem z Krakowskim Seminarium Metropolitalnym?
Nie, to niezależna uczelnia. Ma swoje władze, swój adres, swoją pieczątkę, swój zarząd. Istnieje całkowicie oddzielnie od innych seminariów.
Jak długo trwa formacja?
Każdy z mężczyzn zgłaszających się do seminarium ma za sobą różną drogę życia. Stąd też formacja jest dość zindywidualizowana; może trwać krócej lub dłużej. Człowiek, który rozpoczyna studia, mając lat 50, a za sobą wyłącznie maturę, bo nigdy nie studiował, musi przejść całe studia teologiczne. Wtedy będzie to trwało sześć lat, albo i dłużej. Może jednak przyjść ktoś, kto ma np. doktorat z teologii, który zrobił jako człowiek świecki. Zawsze więc trzeba się przyjrzeć drodze edukacyjnej każdego kandydata i zwrócić uwagę na to, co jest konieczne w jego formacji do spełniania przyszłej misji kapłańskiej w Kościele.
Jak się wstępuje do Seminarium 35+?
Z reguły jest tak, że biskup wysyła kandydata do rektora swojego diecezjalnego seminarium, a dalej mogą mieć miejsce trzy możliwe warianty. Pierwszy: rektor kieruje kandydata na rok propedeutyczny we własnej diecezji i po tym roku podejmują razem decyzję, czy pójdzie do Seminarium 35+, czy zostanie w seminarium własnej diecezji. Drugi wariant: rektor rozeznaje, że kandydat od razu nadaje się do tego, by pójść do Seminarium 35+, bo nie wymaga żadnego przygotowania. Trzecim wariantem może być decyzja rektora czy biskupa, że na ten moment kandydat nie zostanie przyjęty, ale może próbować w przyszłości, lub też lepiej, żeby nie próbował, bo dostrzegają, że to nie jest jego droga. To są bardzo osobiste sprawy i każdy przypadek musi być rozważony indywidualnie.
Kandydaci zgłaszają się w różnym wieku i z różnym bagażem doświadczeń. Co się dzieje w wypadku, gdy kandydat jest wdowcem?
Formalnie do seminarium może wstąpić nie tylko mężczyzna, który jest wdowcem, ale także mężczyzna, w przypadku którego stwierdzono nieważność zawartego małżeństwa. W takiej sytuacji formalnie również nie ma przeszkód. To wymaga poważnego rozeznania, ale przeszkód nie ma!
A jeśli mężczyzna jest ojcem, którego dzieci są już pełnoletnie? Czy on też może zostać księdzem?
Oczywiście, że może! Liczy się jego pozytywna relacja z własnymi dziećmi. Ważne jest, by jego dzieci były nie tylko dorosłe, gdy chodzi o wiek, ale także by życie prywatne miały na tyle ustabilizowane, żeby nie wymagały szczególnej pomocy ze strony ojca. Ich wzajemna relacja jest niezwykle ważna. Znam jeden z takich przypadków, kiedy syn dość często odwiedzał swojego ojca w rozmównicy seminaryjnej. Z daleka było widać, że pomiędzy nimi jest sensowna i dobra relacja. Syn wcześniej przejął dużą firmę po ojcu, ale nadal mógł liczyć na wsparcie z jego strony.
Czy syn był na święceniach swojego taty?
W tym wypadku nie wiem, chyba nie było jeszcze święceń. Ale w Warszawie mamy seminarium Redemptoris Mater, gdzie wyświęcono człowieka, którego syn był już księdzem w archidiecezji warszawskiej, i to syn głosił swojemu tacie kazanie prymicyjne. Jeśli dobrze pamiętam, zaczynało się od słów: „Drogi księże prymicjancie, kochany tato”.
Jakie są granice wiekowe dla kandydatów do Seminarium 35+?
Sama nazwa wskazuje, że przyjmowani są kandydaci po 35. roku życia, natomiast przed 60. rokiem. Starsi już nie, dlatego że Polsce jest coraz więcej diecezji, gdzie 70. rok życia sprawia, iż księża przechodzą na emeryturę. Jednakże istnieje możliwość przejścia na emeryturę, gdy się ma nawet 65 lat, dlatego trudno przygotowywać do kapłaństwa kogoś, kto na drugi dzień po święceniach, lub dzień przed, przejdzie na emeryturę.
W Seminarium 35+ święcenia diakonatu i prezbiteratu odbywały się w Krakowie czy w diecezjach kandydatów?
Kleryk przyjmował święcenia w swojej własnej diecezji. To jest w ogóle bardzo istotny moment, bo klerycy Seminarium 35+ są w ciągłym kontakcie z rektorami swoich diecezjalnych seminariów. To właśnie tam bywają na dniach skupienia czy na rekolekcjach. Posługi (lektorat, akolitat) zwykle przyjmuje się w Seminarium 35+. Oczywiście może być też tak, że biskup zechce sam udzielić swojemu klerykowi tych posług. Ale z tego, co wiem, to w Krakowie te posługi były udzielane także przez różnych biskupów, nie tylko krakowskich. Natomiast święcenia każdy przyjmował w swojej diecezji.
Jak to się stało, że Seminarium z Krakowa przechodzi do Łodzi?
Nie o wszystkim chcę mówić, bo nie do końca czuję się kompetentny, żeby o tym informować. Od samego początku to Seminarium było pod opieką metropolitów krakowskich. Owszem, dopóki byłem biskupem pomocniczym krakowskim, kard. Stanisław Dziwisz zlecił mi szczególną opiekę nad tym Seminarium, stąd znam jego realia. Prawda jest też taka, że realia funkcjonowania tego Seminarium w Krakowie były bardzo trudne. Z jednej strony Kraków jest miejscem cudownym dla takiej instytucji z uwagi na wielotwarzowy i wielowątkowy świat akademicki, gdzie formacja teologiczna jest bardzo szeroka – to sprzyja. Władze Seminarium 35+ bilansowały plusy i minusy tej lokalizacji, ale warunki życiowe, mieszkaniowe były tam dosyć trudne. Decyzja o przeniesieniu Seminarium poprzedzona była długą refleksją rektora Seminarium, metropolity krakowskiego, abp. Stanisława Gądeckiego, który jest przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, i prymasa, który odpowiada za Komisję ds. Duchowieństwa w KEP. Zaczęto się rozglądać za inną możliwą lokalizacją. Łódź nie była pierwszą propozycją, były jeszcze inne, ale kiedy biskupi innych diecezji stwierdzili, że nie widzą możliwości, aby to Seminarium ulokować na ich terenie, wyszło, że będzie to Łódź.
Gdzie będzie siedziba?
Mamy dość duży gmach diecezjalnego seminarium. Można z niego wydzielić duży fragment dla Seminarium 35+, zachowując jego odrębność od seminarium diecezjalnego, z własną kaplicą, własnymi salami wykładowymi. Sprawia to, że cała ta instytucja trochę mniej kosztuje Lud Boży w Polsce, niż wtedy, kiedy to Seminarium od A do Z musi dbać o wszystkie swoje materialne potrzeby.
Jak na tę decyzję zareagowali arcybiskup senior, biskupi, rada kapłańska, księża?
Ja uważam, że samo to Seminarium jest wielkim dobrem dla Kościoła w Polsce. Jeśli my możemy posłużyć temu Seminarium jako diecezja, to tylko dobrze. To nie jest tak, że kształcenie kleryków dla innych diecezji coś nas kosztuje. Każdy z kleryków, przychodząc do Seminarium, przychodzi z opłatami, które jego własna diecezja uiszcza za kształcenie i pobyt. Z wielu powodów można wskazać tę łódzką lokalizację jako bardzo korzystną. Łódź jest w centrum Polski, jest łatwy kontakt z diecezjami, wygodny dojazd. No i może też łatwiej zafunkcjonuje ono w świadomości niektórych diecezji, będąc w Łodzi, a nie w Krakowie.
Jakie odczucia towarzyszą Księdzu Arcybiskupowi w związku z tą decyzją?
To jest przede wszystkim wielka odpowiedzialność. Nie uciekam od niej, bo byłem gdzieś u początku tego pomysłu (oczywiście nie sam, ale wraz z innymi rektorami), więc trudno, bym nie czuł się za nie odpowiedzialny. Czuję się także odpowiedzialny za tych ludzi, których tam poznałem, będąc jeszcze w Krakowie. Byli to poważni ludzie w wieku 40 lat i więcej, którzy odkrywali, że Pan ich wzywa do kapłaństwa. Myślę, że Pan Bóg ma takie prawo. Oni wnoszą do Kościoła, do prezbiterium, do którego wejdą, swoje ciekawe doświadczenia życiowe, inne niż ksiądz, który niegdyś przyszedł do seminarium zaraz po maturze. W tym widzę wielką wartość Seminarium 35+! My wszyscy, jako Kościół, powinniśmy się czuć odpowiedzialni za to Seminarium, za tych ludzi, bo jakżeby inaczej?
Czy jest już decyzja, kto będzie rektorem, kto ekonomem, kto ojcem duchownym?
Pewne decyzje wstępne już są, ale wymagają zatwierdzenia ze strony Konferencji Episkopatu Polski, więc się powstrzymam, by nie spalić kandydatów.