Liban jest ziemią, w której według legendy osiedlił się Adam po wygnaniu z raju. Symbolem tego niewielkiego górzystego kraju jest cedr, którego kształt można było dostrzec w relikwiarzu umieszczonym na licheńskim ołtarzu podczas wieczornej liturgii. W 1828 r. w Bqaakafra, najwyżej położonej wiosce w Libanie, na świat przyszedł Youssef Makhlouf. Urodził się jako najmłodszy z piątki rodzeństwa w rodzinie obrządku maronickiego. Z oddalonej o 140 km na północ od Bejrutu miejscowości rodzinnej Youssefa rozciągał się widok na Wadi Kadisha – dolinę, której groty zamieszkiwali mnisi i pustelnicy. Jako 23-latek uciekł z domu, by wstąpić do klasztoru, gdzie przyjął imię zakonne Szarbel. Cechowały go niezwykła asceza, pokora i posłuszeństwo oraz wyrzeczenie się dóbr materialnych. Obecnie święty otaczany jest coraz większym kultem na świecie i w Polsce, a za jego wstawiennictwem mają miejsce liczne uzdrowienia i nawrócenia.
JEDNOŚĆ W RÓŻNORODNOŚCI
Podczas sobotniego Dnia Skupienia odbyła się adoracja i czuwanie przed relikwiami św. Szarbela. Wysłuchano konferencji dotyczących zjednoczenia z Bogiem, liturgii i duchowości maronickiej oraz życia św. Szarbela. W łączności z papieżem i wszystkimi patriarchami katolickimi modlono się o pokój na Bliskim Wschodzie. – To spotkanie jest ważne dla naszego zrozumienia, że Kościół katolicki jest rzeczywiście od starożytności wielobarwny, że są różne ryty. To jest pamięć o pierwszych uczniach Pana Jezusa, o pierwszych wspólnotach, które zakładali apostołowie w krajach Bliskiego Wschodu. Liban, skąd przybyli nasi goście, to Ziemia Święta, którą uświęcały stopy Jezusa – wyjaśnia bp Andrzej Siemieniewski, ordynariusz diecezji legnickiej, jeden z organizatorów wydarzenia.
O. Charbel Beyrouthi OLM, mnich Zakonu Libańskich Maronitów, były przeor Klasztoru św. Marona w Annai – sanktuarium św. Szarbela w Libanie, zapytany o to, jaka pomoc jest najpotrzebniejsza w Libanie, wymienia leki i sprzęt potrzebny do podawania kroplówek. Potrzebujących można było wesprzeć także podczas dnia czuwania. Organizatorzy prosili o przekazanie szczególnie leków nasercowych i stosowanych w leczeniu nowotworów. Liban nadal boryka się ze skutkami wybuchu, do którego doszło w bejruckim porcie w sierpniu ubiegłego roku, gdy dachu nad głową zostało pozbawionych niemal 300 tys. osób. Wcześniej ten niewielki kraj przyjął 2 mln uchodźców z Syrii i 500 tys. z Palestyny. W pomoc humanitarną dla Libanu zaangażowany jest m.in. Polski Kontyngent Wojskowy UNIFIL, który przekazuje dary transportem lotniczym w ramach wolnej przestrzeni ładunkowej.
NIEZWYKŁA LITURGIA
Centralnym momentem czuwania była uroczysta Msza święta w obrządku maronickim odprawiona przez libańskich mnichów. Kościół maronicki to Kościół katolicki obrządku zachodnio-syryjskiego, jedyny z Kościołów wschodnich, który przez cały czas pozostaje w pełnej komunii z Rzymem. Maronici są jedną z najstarszych wspólnot w całym chrześcijaństwie. Ich językiem liturgicznym jest syriacki (syro-aramejski) i w takim właśnie języku była sprawowana liturgia w Licheniu.
Liturgię w bazylice rozpoczął ryt znaku pokoju. Świątynię wypełnił nie tylko niecodzienny śpiew w języku pokrewnym temu, którym posługiwał się Jezus, ale także dym kadzidła. Homilię wygłosił bp Andrzej Siemieniewski. – Niech nasze serca poszybują tam, gdzie dziś Pan Jezus żyje. Niech nasz wzrok zabłądzi bardzo wysoko, tak, byśmy zrozumieli, co znaczą słowa „W górę serca”. Dziś Pan Bóg daje nam piękną okazję, by nasze zrozumienie tajemnicy poszybowało wyżej, nie tylko na wysokość ludzkiego umysłu, ale tam, gdzie Boży Umysł objawia wielką tajemnicę wiary – mówił, podkreślając jedność liturgii ziemskiej z wieczną w niebie i z tą, która miała miejsce dwa tysiące lat temu w Wieczerniku.
Komentując maronicką modlitwę przeznaczoną na Komunię, bp Siemieniewski stwierdził: – Nasza ofiara włącza się w ofiarę nieskończenie większą. O tym nam mówią gesty okadzenia, modlitwy wszystkich wierzących z ziemi. W liturgii maronickiej przedziwne zdanie wypowiada lud: „Zastępy niebieskie otaczają nas przy ołtarzu, niosą w procesji świętą hostię ofiarowaną przed nami. Zbliżmy się zatem i spożyjmy ją”.