DYKTATURA PIENIĄDZA
Takie zjawisko jest szczególnie szkodliwe w dziedzinie finansów. Prywata i nadużycie władzy w tej sferze stanowi ogromne zagrożenie dla dobrobytu całych społeczeństw. Dokument watykański jednoznacznie piętnuje dążenie do osiągania zysków za wszelką cenę, oderwanie świata finansów od realnej gospodarki, zastosowanie kapitału finansowego do czystej spekulacji, zamiast do finansowania inwestycji. Przykładem takiej działalności jest inwestowanie w instrumenty finansowe o nadzwyczaj wysokim stopniu ryzyka czy też w „wirtualne bogactwo”.
Kryptowaluty nie są wymienione z nazwy, ale zapewne o nie też chodzi. Nie jest to czcza przestroga, bo na przykład rząd El Salwadoru, ubogiego państwa, uznał bitcoina za oficjalny środek płatniczy i nawet zainwestował sporą część swoich rezerw walutowych w ten wirtualny pieniądz. Biorąc pod uwagę, że wartość bitcoina wykazuje gwałtowne wahania, a w ostatnich czasach stracił on na wartości w stosunku do twardych walut, El Salwador przypuszczalnie stracił połowę środków zainwestowanych w tę walutę. To jest przestroga, którą każde państwo i każdy obywatel winni wziąć sobie do serca.
Uwadze kardynałów nie uszło także istnienie rajów podatkowych. Krytykują oni fakt czerpania finansowych korzyści z tego tytułu i podkreślają, że często mamy tu do czynienia z praniem brudnych pieniędzy. W tym niecnym procederze kluczową rolę odgrywają banki.
Dokument „Kwestie ekonomiczne i finansowe” przenosi do społecznej nauki Kościoła niesłychanie ważne pojęcie z zakresu teorii zarządzania, rozróżnienie pomiędzy szeroko i wąsko pojętymi udziałowcami. Angielskie słowo shareholder oznacza osobę i instytucję, która posiada w jakimś przedsiębiorstwie udział finansowy, natomiast termin stakeholder odnosi się do wszelkich podmiotów, na których dobro ma wpływ działalność jakiejś firmy. To drugie pojęcie jest bardzo rozległe i obejmuje nie tylko pracowników, ale także na przykład nabywców, dostawców, lokalne społeczności czy też instytucje rządowe. Autorzy podkreślają konieczność oceny działalności przedsiębiorstwa właśnie z punktu widzenia wszystkich udziałowców, a nie tylko tych, którzy zainwestowali w nie swe pieniądze.
Ogólnie rzecz biorąc, opracowanie to dobrze wpisuje się w całokształt społecznej nauki Kościoła. Daje do zrozumienia, że katolicyzm to nie jest zajęcie na 1 godzinę w ciągu całego tygodnia, ale – jak by powiedzieli Amerykanie – na 24/7. Zasady wiary obowiązują nie tylko podczas Mszy świętej, ale w każdej chwili życia, i decydenci gospodarczy, włącznie z przedsiębiorcami, winni się do nich zawsze stosować. Zdanie „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26) odnosi się także do ludzi interesów.
PRAKTYCZNE ROZWIĄZANIA
Autorzy „Kwestii ekonomicznych i finansowych” nie ograniczają się do przedstawienia ogólnych ram, które mają pomóc w przezwyciężeniu niedomagań gospodarki rynkowej, ale też proponują konkretne posunięcia. W szczególności postulują oni powołanie do życia ponadnarodowej instytucji, która miałaby czuwać nad stabilnością systemu finansowego i posiadała uprawnienia nadzorcze i decyzyjne.
Na pierwszy rzut oka jest to potrzebna inicjatywa, niemniej można mieć wątpliwości co do jej użyteczności. Nawet pewne informacje zawarte w „Oeconomicae et pecuniariae quaestiones” wydają się podawać w wątpliwość jej sens. Na przykład autorzy dokumentu zauważają, że stopa procentowa LIBOR była manipulowana, ale ich uwadze musiał ujść fakt, że Bank Anglii, instytucja, która miała czuwać nad wiarygodnością tej podstawowej dla światowego systemu finansowego stopy procentowej, przymykał oko na ten niecny proceder. Zatem jakie przesłanki przemawiają za tym, że jakaś nowa instytucja miałaby lepiej wypełniać swe obowiązki? Przecież pokusa, żeby taką instytucję sobie podporządkować i ciągnąć z tego tytułu ogromne zyski, byłaby przemożna.
Zresztą, doświadczenia z innymi międzynarodowymi instytucjami – namiastkami rządu światowego – nie są najlepsze. Wielkie nadzieje wiązano z powstaniem ONZ, tymczasem instytucja ta okazała się niezdolna do zapewnienia pokoju na świecie. Natomiast jest ona używana jako taran, za pomocą którego niszczy się tradycyjne instytucje i tradycyjne zasady etyki. Na przykład ONZ jest w pierwszym szeregu walki z instytucją rodziny i niszczenia życia nienarodzonego. Trudno też inaczej postrzegać Unię Europejską. Walczy ona o „wartości europejskie”, co w obecnej chwili sprowadza się do promocji cywilizacji śmierci. Chrześcijaństwo nie ma wiele wspólnego z ideami płynącymi z Nowego Jorku czy Brukseli. Zatem można mieć poważne wątpliwości co do użyteczności jakiegoś ponadnarodowego ciała, które miałoby stać w obronie interesu mniejszych i słabszych państw i ich obywateli.
Moim skromnym zdaniem jedynym sensownym rozwiązaniem jest rozbicie ponadnarodowych molochów finansowych na mniejsze instytucje, bo obronie słabych najlepiej służy wysoki stopień konkurencji na rynkach.