Mało brakowało, a obchodząca pięćdziesięciolecie audycja skończyłaby się na pierwszym wydaniu. Co zadecydowało o jej sukcesie?
„Mówi Warszawa, słuchacie audycji «Lato z Radiem» – rozbrzmiało w eterze 1 lipca 1971 r. – Dużo dobrej muzyki, aktualna prognoza pogody i informacje praktycznie dla wszystkich, bo albo ktoś już jest na urlopie, albo na urlop się wybiera (…) A każdy znajdzie coś dla siebie: gdzie wypoczywać, jak wypoczywać, kiedy wypoczywać? (…) Jeśli nasze rady się przydadzą, tym większa satysfakcja dla nas. Jeśli nie, pozostaje jeszcze muzyka”.
POLKA I KUKUŁKA
„Myśmy dali tytuł «Lato z Radiem», ale nam tu wcale nie jest letnio. Może by zmienić ten tytuł na «Zimne lato z radiem» albo «Lato z radiem w ciepłym swetrze»? Czy ma pan jakieś pocieszające wieści o pogodzie?” – to był pierwszy telefon do studia na żywo, od… samego twórcy audycji – Aleksandra Tarnawskiego.
– Aleksander Tarnawski wpadł na pomysł programu przeplatającego informacje z muzyczką – mówi Roman Czejarek, który od 1992 r. przez 26 lat szefował audycji, a prowadzi ją do dziś. – Okazała się ona niewypałem, dlatego w 1972 r. nie zdecydowano się jej kontynuować. W roku 1973 zmieniono ją w większy magazyn prowadzony na żywo, co wówczas było nowością, i się przyjęło.
Pierwsze skrzypce w „Lecie z Radiem” od początku grali Sławomir Szof, Mieczysław Marciniak, chwilę potem dołączył do nich Tadeusz Sznuk – początkowo jako realizator, ale ze względu na dobry głos posadzono go przed mikrofonem. – Dziennikarzem stał się z przypadku, jak ja, bo obaj jesteśmy inżynierami – mówi Roman Czejarek, przed którym głosem audycji byli także Zygmunt Chajzer i Zbigniew Krajewski.
Andrzej Matul wymyślił „Strofy dla ciebie” i szukał „głosu”, który zadeklamuje wiersze. Ze względu na ograniczony budżet celował w nieznanych aktorów, a że pozostawał pod wrażeniem teatralnej, drugoplanowej zresztą, roli Krzysztofa Kolbergera, to jemu zaproponował „Strofy”. Po nim do radia – także za sprawą Andrzeja Matula – trafiły również Anna Romantowska i Krystyna Czubówna, która jako „kukułka” kojarzyła na antenie pary. – To on wykreował te legendy – podsumowuje Roman Czejarek.
W latach 80. Bogusław Kaczyński prowadził w „Lecie z Radiem” kącik operetkowy, a Irena Kwiatkowska czytała „Lesia” Joanny Chmielewskiej. W stanie wojennym „Lato z Radiem” nadawało w bardzo okrojonej odsłonie, z kolei na wolnym rynku mediów lat 90. musiało walczyć o przetrwanie. – Miało być zlikwidowane jako relikt PRL – wspomina Roman Czejarek. – Próbkę tego, czym mogło się to skończyć, dał rwetes, jaki podnieśli słuchacze już tylko na wspomnienie o rezygnacji z polki „Dziadek”.
LATO PO ARABSKU
Polka jest wynikiem usilnych poszukiwań sygnału dźwiękowego nadającego się do otwierania audycji. Zakończył je Olgierd Religioni, reżyser Teatru Polskiego Radia, który wyciągnął z archiwów melodię ludową z pogranicza austro-węgierskiego. – Wiadomo było tylko, że ktoś zagrał ją na festiwalu ludowym. Nie było znane pochodzenie autora i wykonawcy utworu na klarnecie, mimo to do dziś zgłaszają się słuchacze twierdzący, że nagrali to oni sami albo ich krewni – opowiada Roman Czejarek.
Po pierwszych taktach „Dziadka” audycja zapowiadana jest w kilku językach. – Kiedyś prócz rosyjskiego, niemieckiego, czeskiego, francuskiego i angielskiego był także język arabski, bo Polskie Radio nadawało w wielu krajach posługujących się tym językiem, ze względu na obecną tam Polonię. Nie bez znaczenia była kolejność pojawiania się zapowiedzi: rosyjski na początku, angielski – jako symbol „zgniłego Zachodu” – na końcu. I tak zostało.
Zapowiedzi w językach obcych mają nie tyle zachęcić do odwiedzenia ich krajów macierzystych, ile nakłonić obcokrajowców do przyjrzenia się zakątkom Polski. „Lato z Radiem” odkrywa przed słuchaczami miejsca, które nawet miejscowym nie są znane, jak podziemne miasto na wyspie Wolin. O ich wyborze decyduje redakcja, a tak naprawdę słuchacze. – Jedynym kluczem ich doboru jest ciekawość miejsca pod względem historycznym, tematycznym czy atrakcji dla dzieci – tłumaczy Roman Czejarek. – Po 30 latach jeżdżenia w różne miejsca Polski dzielą się one na: bardzo dużo tych, w których byłem 20 razy; wiele tych, w których byłem 10 razy; kilka tych, które odwiedziłem pięciokrotnie; niewiele, w których byłem raz, i pojedyncze miejsca, gdzie mnie jeszcze nie było.