fot. pixabay.com
Przysłowie mówi, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nie sprawdza się to w przypadku moich dzieci; mój mąż już nie żyje. Zarówno w deklaracjach, jak i w konkretnych wyborach życiowych, mimo wychowania katolickiego, dzieci realizują schematy szokujące nie tylko dla środowisk konserwatywnych. Rozumiem ludzką słabość popychającą w rozwiązłość. Lecz moje dzieci szczycą się tym i to propagują wobec swoich dzieci, a moich wnuków. Uważam, że okazałam się złą matką. Cierpię z tego powodu, wciąż myślę o swoich winach i szukam, gdzie popełniłam błąd. Modlę się, by Chrystus uratował mnie i moje dzieci.
Poczucie winy u króla Dawida, u apostołów Piotra i Pawła prowadziło ich do dialogu z Bogiem. Nie negowali oni swoich grzechów, ale liczyli na Boże miłosierdzie (por. Ps 51, Rz 7, 8). Zachowali pamięć przebaczenia, ale także świadomość swojej moralnej kruchości na dalsze życie. Święty Piotr według tradycji miał od łez żalu bruzdy na policzkach. Król Dawid wyśpiewywał prawdę o swoim życiu w psalmach. Święty Paweł wołał: „Nieszczęsny ja człowiek!” (Rz 7, 24).
Poczucie winy u rodziców jest doświadczeniem trudnym. Matki często przejmują się dziećmi bardziej niż sobą. Dotyczy to także grzechów. Grzechy dzieci niepokoją sumienia rodziców niejednokrotnie mocniej niż ich własne winy. Tymczasem nie mamy już prawie wpływu na dzieci i wnuki i zadręczanie się w niczym nie pomaga. Należy, tak jak Pani to robi, z ufnością oddać siebie i dzieci Bożemu miłosierdziu. Modlitwy matki, która błaga o nawrócenie swoich dzieci, mają ogromną moc duchową. Bóg z pewnością zadziała w życiu dzieci i wnuków. Proszę wtedy współpracować z łaską, którą Duch Święty przyśle.
Domyślam się, że ocenia się Pani zbyt surowo. Można wychować dziecko dobrze, ale ono ma przecież wolną wolę. Wysłuchałem wielokrotnie opowiadań ludzi o ich staczaniu się, zwłaszcza na drodze rozwiązłości czy uzależnień od narkotyków czy alkoholu. Wystarczało kilkanaście albo i kilka miesięcy postępowania w grzechu, by ludzie prawi i dość dobrze wychowani dopuszczali się rzeczy głęboko niegodnych. Byłem też świadkiem wielu powrotów synów marnotrawnych, które były łatwiejsze, jeśli dzieci miały bazę w postaci wierzących rodziców.
Warto więc nie ustawać w modlitwie. Ale oprócz modlitwy winna być Pani wiarygodnym świadkiem miłości Boga. Trzeba słuchać słowa Bożego i je wypełniać. Inaczej zły duch, przeszkadzający nawróceniu dzieci i wnuków, wykorzysta każdą Pani słabość jako kontrargument. Ale odwagi: wielką moc ma wzmacniający modlitwę post i duchowe ofiary. Powtórzę: warto nie ustawać.