– Kontrola wieku osoby kupującej alkohol, sprawdzanie trzeźwości kierowców czy programy edukacyjne i profilaktyczne to najsłabsze instrumenty wychowywania w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi – mówi. – Najskuteczniejsza jest kombinacja kilku strategii, ale wśród nich najważniejsze są: ograniczenie fizycznej dostępności alkoholu i rygorystyczna polityka cenowa i podatkowa dotycząca produktów alkoholowych. Można w tym celu zaostrzać przepisy licencyjne, które spowodują zmniejszenie gęstości punktów sprzedaży alkoholu. Można regulować liczbę dni i godzin jego rozprowadzania. Można wreszcie wprowadzić na to monopol państwa, ustalić cenę minimalną alkoholu. Badania pokazują, że dziesięcioprocentowa podwyżka ceny alkoholu powoduje pięcioprocentowy spadek jego konsumpcji. Ceną minimalną powinny być dotknięte przede wszystkim najtańsze napoje alkoholowe, po które sięgają osoby z najcięższym wzorem picia oraz… młodzież. Polityka kontroli nad alkoholem powinna być cyklicznie monitorowana na poziomie gminy, województwa, powiatu, wreszcie kraju.
Tymczasem Polska jest w czołówce krajów, w których podwyżkom płac od lat towarzyszy spadek cen alkoholu. W ostatnich dziesięciu latach liczba punktów sprzedaży alkoholu spadła o 29 tys., co jest zmianą ledwie zauważalną. O 50 wzrosła co prawda ogólna liczba mieszkańców przypadających na jeden punkt, ale jeśli chodzi o punkty sprzedaży alkoholu wysokoprocentowego, to na jeden przypada… 17 mieszkańców. Średnie spożycie stuprocentowego alkoholu na obywatela od lat rośnie i wynosi teraz 9,78 l rocznie. Wzorzec picia zbliża nas do krajów północnoeuropejskich, gdzie pije się dużo i wysokoprocentowo.
Kontrola NIK dowiodła, że gminy nie wywiązują się z obowiązku ograniczania dostępności alkoholu. – Samorządy same ustalają limity zezwoleń na rozprowadzanie napojów alkoholowych oraz odległości od obiektów chronionych, zostawiając przy tym spore pole manewru – mówi Katarzyna Łukowska, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. – W efekcie pozwolenie uzyskać jest bardzo łatwo, bo np. jako minimalną odległość od szkoły do sklepu z alkoholem wyznaczono 10 m. Polityka alkoholowa jest celem publicznym i nie powinna skupiać się na osobach uzależnionych od alkoholu, ale na całym społeczeństwie. Samorządy nie mogą zasłaniać się argumentem o zyskach ze sprzedaży napojów alkoholowych, bo to nie jest zwykły towar rynkowy, ale substancja toksyczna zmieniająca świadomość. Za WHO apelujemy więc do władz państwowych o podwyżkę cen alkoholu oraz zakaz lub znaczące ograniczenie jego reklam, a do samorządowców o ograniczenie fizycznej dostępności tego typu produktów.
RODZINNIE PRZY PIWKU
Na 2,5 tys. gmin w Polsce zaledwie 200 wprowadziło zakaz nocnej sprzedaży alkoholu. Wśród nich jest gmina Mikołów. – Wiemy, że ograniczenie dostępności alkoholu przekłada się na zmniejszenie negatywnych skutków jego spożycia: chorób, przemocy, wypadków, ryzykownych zachowań seksualnych, konsumpcji narkotyków, dlatego w 2018 r. zdecydowaliśmy o zakazie dystrybucji alkoholu między godz. 22 a 6 – mówi Daniel Melerowicz, członek gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych w Mikołowie. – Mniejsza dostępność alkoholu to wcale nie mniejsze wpływy do budżetu gminy, ale większe oszczędności: im mniej alkoholu, tym mniej aktów przemocy czy wandalizmu, a w efekcie interwencji służb porządkowych.
W tym roku gmina Mikołów wprowadziła uchwałę krajobrazową, określającą m.in. możliwe lokalizacje i nośniki reklamy. – Zniknęły banery czy kiepskiej jakości plandeki, a mało którego właściciela punktów alkoholowych stać na zgodną z uchwałą reklamę.
Jeśli jednak nie państwo i nie samorząd, to my sami interweniujmy. Można się przy tym powoływać nie tylko na ustawę o wychowaniu w trzeźwości, ale także – jak radzi Anna Puchacz-Kozioł – na ustawę o zwalczaniu czynów niedozwolonej konkurencji. Za niedozwoloną uznaje ona reklamę, która narusza dobre obyczaje. – Parasole z reklamą piwa na festynie rodzinnym, na którym obecne są dzieci, budzą zastrzeżenia i godzą właśnie w dobre obyczaje – wskazuje prawniczka.