Wikariusz eparchii wileńskiej przypomniał, że liderem ich wspólnoty nie jest wspierający prezydenta Rosji moskiewski patriarcha Cyryl, ale metropolita Innocenty, który wielokrotnie publicznie potępił wojnę na Ukrainie. Ambroży podkreślił, że podobnie jak jego zwierzchnik uważa rosyjską inwazję za niepotrzebne zło. Jak zaznaczył, takiego samego zdania są litewscy prawosławni księża i wierni.
Prawosławny biskup przyznał, że nie zgadza się także z zawłaszczeniem przez rosyjską propagandę określenia „rosyjski świat”, które kojarzone jest obecnie niemal wyłącznie politycznie i powszechnie uznawane za ideologiczny fundament, który posłużył Putinowi do wywołania wojny. Zaznaczył, że jest to przede wszystkim pojęcie kulturowe i religijne, obejmujące całą cywilizację.
Używając go, odwołujemy się do tradycji duchowej, związanej również z naszą Cerkwią; mówimy o wybitnych kompozytorach i rosyjskich pisarzach, takich jak Dostojewski, dzięki którym wielu ludzi się nawróciło
– podkreślił biskup trocki.
Duchowny wskazał, że gdyby litewscy prawosławni odłączyli się od Cerkwii moskiewskiej, skończyłaby się podległość administracyjna, ale nie wpłynęłoby to na więzi kanoniczne, a więc na wspólnotę przy eucharystycznym stole. Również patriarcha Cyryl byłby nadal wymieniany w modlitwach podczas Mszy.
Modlitwa za patriarchę nie oznacza zgody na jego poglądy. Patriarchowie przychodzą i odchodzą, a Kościół prawosławny pozostaje
– wyjaśnił Ambroży.
Zaznaczył, że już dzisiaj, za zgodą metropolity Innocentego, są wspólnoty, w których nie wymienia się podczas nabożeństw imienia Cyryla, gdyż nie spotkałoby się to z aprobatą wiernych. Chodzi zwłaszcza o cerkwie, w których Msze sprawowane są w języku ukraińskim, białoruskim, gruzińskim i greckim.